granica libańśko-syryjska fot. Paweł Rakowski
granica libańśko-syryjska fot. Paweł Rakowski
PawelRakowski1985 PawelRakowski1985
540
BLOG

Konflikt libańsko-syryjski - BILAT AL SHAM

PawelRakowski1985 PawelRakowski1985 Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Relację pomiędzy Libanem a Syrią są niczym kłótnia w rodzinie, w której nie wiadomo kto jest starszy i ważniejszy. Mieszkańcy Syrii czy Libanu mieli niewielki wpływ na kształt organizmu państwowego, w którym przyszło im żyć. Ba! Jest to wielce kontrowersyjne, czy rzeczywiście powinna być granica! Do dzisiaj, już raczej polityczni fantaści w Damaszku uważają, że Syria, Liban, Palestyna, Jordania, a nawet część Iraku to jest jeden kraj – Wielka Syria. Nie są to fantazje pozbawione racji historycznych, niemniej jak raczej powszechnie wiadomo w polityce nie istotne jest posiadanie racji lecz siły. Przez tysiąclecia cały region zintegrowany był w jeden areał, na którym zmieniali się władcy i zwierzchnicy, którzy z reguły pochłaniali w całości domenę poprzedników. Losy Syrii i Libanu były ze sobą zespolone na tyle, że przez wieki uchodziły za jedną krainę. Rzymianie, Arabowie, Turcy kreślili administracyjne podziały w oparciu o metropolię – Damaszek, Sydon, Bejrut, Aleppo, dodając do tego palestyńskie Ramle czy Nablus i mamy krainę znaną w świecie arabskim i islamu - Bilat Al Sham – Kraje Syryjskie.  

Damaszek, chociaż ustępował w świecie rzymsko-bizantyjskim wobec Tyru i Antiochii został stolicą kalifatu Umajjadzkiego (661-750) i jednym z najważniejszych miast w islamie, niekiedy nazywany czwartym najświętszym miastem dla muzułmanów (na pewno części sunnitów). Z resztą wedle islamu, z jednego z minaretów Meczetu Umayjjadów (dawna Bazylika św. Jana) ma zstąpić prorok Issa, przez wielu utożsamianym z Jezusem czy też muzułmańską wersją Jezusa. Issa, (tu zdaniem szyitów) ma się modlić w meczecie za plecami cudownie ujawnionego ostatniego imama – Mahdiego, po czym ma powybijać wszystkie wieprze i połamać krzyże, jako że on nigdy prawa Tory nie złamał i nie ogłosił się Bogiem. Issa, a więc islamski Jezus ma się udać do miejscowości Lydda, dzisiejsze Lod w Izraelu i tam stoczyć bój z jednookim Antychrystem Dadżal. Po czym ma się w oswobodzonej Jerozolimie modlić przy meczecie Al-Aksa, ożenić się, żyć kolejne 40 lat i grób już na niego w Medynie czeka obok Mahometa.

Znaczenie Damaszku dla świata muzułmańskiego pod względem religijnym jak i gospodarczym czy ekonomicznym oraz kulturowym jest tak duże, że wraz z wiekami muzułmańscy mieszkańcy czuli się awangardą krain arabskich. To oczywiście mocno kontrastowało z ludnością chrześcijańską, której wartość w świecie chrześcijańskim zaczynamy dopiero teraz ponownie odkrywać, jak i tworzyło szereg pytań natury tożsamościowej i filozoficznej. Chrześcijanie z Gór Libanu, szczególnie Maronici wedle krwi, języka i kultury byli częścią Wielkiej Syrii, niemniej wraz z pojawieniem się możliwości stworzenia państwa dla chrześcijan, bez muzułmańskiego balastu wieków krzywdzących doświadczeń i przede wszystkim fundamentalnych różnic cywilizacyjnych to skorzystano z okazji. Po 1860 roku, kiedy to powstała pierwsza Autonomia Gór Libanu zakiełkowała u świeckiej maronickiej inteligencji myśl, że może powstać państwo chrześcijańskie na ówcześnie zdominowanym przez chrześcijan terenie. Państwo chrześcijańskie i zachodnie, na zacofanym i pogrążonym kryzysie islamskim Bliskim Wschodzie.

Kiedy w 1918 Lawrence z Arabii przebywał w zdobytym przez Anglików Damaszku, dla większości muzułmańskich mieszkańców Wielkiej Syrii wydawało się, że powstanie jeden kraj, w którym takie miasta jak Aleppo, Bejrut, Rakka, Homs, Sydon, Hajfa, Jerozolima czy Gaza znajdą dla siebie miejsce. Jednak Alianci mieli inne plany. Już w Wersalu Francuzi dla swoich interesów przekonali patriarchę maronickiego Eliasa Hoyeka o poszerzeniu granic dawnej Autonomii Gór Libanu o Dolinę Beka, Tyr i Sydon oraz Trypolis. W 1920 roku Anglia i Francja przy pomocy dobrze w Polsce znanemu Lordowi Curzonowi (Linia Curzona pozostawiająca Lwów i Wilno poza granicami Polski) , który rozrysował podział stref mandatowych, z których wpierw podzielono pomiędzy siebie Bilat Al-Sham tworząc granicę wpływów pomiędzy Londynem i Paryżem, co zaowocowało stworzeniem dzisiejszej granicy izraelsko-libańskiej oraz jordańsko-syryjskiej. Następnie Francuzi wykroili z Syrii poszerzoną Autonomię Gór Libanu i utworzyli Mandat Libanu ze stolicą w Bejrucie, a w pozostałości Syrii przejściowo utworzono państewka druzyjskie i alawickie, które przed II Wojną Światową przyłączono do francuskiego Mandatu Syryjskiego. Dodatkowym policzkiem dla syryjskich nacjonalistów było odłączenie i przekazanie Turcji w 1939 prowincji Hatay z ruinami prześwietnej Antiochii, żeby Ankara odstąpiła od sojuszu z hitlerowskimi Niemcami.

Decyzję Aliantów Bliski Wschód przyjął z rozgoryczeniem. Jedynie libańscy Maronici widzieli w nowej sytuacji szansę dla siebie, ale z administracyjnego odłączenia od reszty Syrii niezadowoleni byli zarówno libańscy sunnici, prawosławni i Alawici. Zdanie szyitów, wtedy nikogo nie interesowało, co okazało się być największym błędem w XX wiecznej historii Libanu. Maronici, będący jeszcze ilościowo największą grupą w nowej sytuacji geopolitycznej oscylowali na niezależność od Damaszku, co oczywiście nie mogło się podobać Syryjskiej Republice Arabskiej, formalnie niezależnej od Francji od 1946 roku. Wtedy też zaczęły rozchodzić się drogi dwóch bytów, przez tysiąclecia razem połączonych, albowiem wstrząsana przewrotami, rewolucjami i zamachami stanu Syria wybrała optykę zachowawczego konserwatyzmu i socjalizmu, a Republika Libanu dryfowała w stronę nowoczesności, kapitalizmu i świata zachodniego. Nieprzypadkowo, kolejni syryjscy dyktatorzy skarżyli się, że wszelkie spiski i intrygi na Syrię przechodzą przez Bejrut, który do 1975 roku rozkwitał i kusił urokami życia.

Kwestia relacji libańsko-syryjskich, wkroczyła w nową fazę w 1976 roku, kiedy to prezydent Hafez Al-Assad wykorzystał krytyczną sytuację Maronitów na froncie i na zaproszenie maronickiego przywódcy Baszira Gemayela z mandatem Ligi Państw Arabskich wprowadził armię syryjską do Libanu. Assad wydawał się być dobrym sojusznikiem dla Gemaela albowiem ten nienawidził Jasera Arafata, jednak z miejsca Syryjczycy stali się kolejnym elementem libańskiego chaosu i jednym z najważniejszych rozgrywających na tym pogorzelisku. Damaszek uważający się za „starszego brata” i „wzór arabskich doskonałości” wobec nowoczesnego lecz zrujnowanego przez wojnę Bejrutu de facto zaczął kontrolować Liban szachując niekorzystne dla siebie poczynania polityczne.

Liban stał się też zakładnikiem i poligonem konfliktu izraelsko-syryjskiego, albowiem Lew z Damaszku, czyli Hafez Al-Assad przeniósł swoje starania na rzecz odzyskania Wzgórz Golan utraconych w wyniku wojny w 1967 roku właśnie do Libanu. Poprzez zbrojenia lojalnych wobec siebie frakcji palestyńskich jak i umożliwiając tranzyt broni z Iranu do Hezbollahu przez Syrię, Assad zyskał polityczny instrument i formę nacisku. Po 1990 roku Syria okupowała około 80% Libanu brutalnie rozprawiając się z opozycją (do dzisiaj szacuje się że zaginęło ponad 900 Libańczyków). Osławiony brutalnością i bezwzględnością syryjski Wywiad Lotniczy kontrolował cały kraj z miasteczka Anjjar w Dolinie Beka, a jego oficerowie niezwykli do płacenia rachunków za siebie w ekskluzywnych bejruckich lokalach nagminnie byli widywani jak okradają kasyno w Dżunyji.

Wraz z nastaniem ery „procesu pokojowego” lat 90-tych XX wieku, podjęto rokowania pokojowe izraelsko-syryjskie pod kuratelą administracji prezydenta Bila Clintona. Ówcześnie młody i niedoświadczony Baszir Al-Assad rezydujący w Bejrucie, przyglądał się jak jego ojciec, wytrawny strateg odrzuca mało realistyczne lub niesatysfakcjonujące propozycje ugody terytorialnej, doprowadzając sytuację kryzysową w Izraelu, w którym w 1999 roku wygrał wybory Ehud Barak, który obiecał wycofanie armii izraelskiej z Libanu, jednak izraelski polityk w swoich strategicznych rachubach zakładał, że wyciągnie z tego jakieś korzyści w rokowaniach z Damaszkiem. Umierający Assad nie przystał na żadne kompromisy terytorialne, a Barak będący w wiecznym kryzysie z koalicjantami wycofał w maju 2000 roku armię izraelską z Libanu jako polityczny bankrut.

10 czerwca 2000 roku Hafez Al-Assad umarł, a jego śmierć szeroko opłakiwana w Syrii jak i przez Hezbollah przyniosła nowe nadzieje. Przede wszystkim łzy Hezbollahu wydawały się nie być szczere, albowiem relację Partii Boga z Damaszkiem dalekie były pogodnej współpracy. Assad, mający wielkie wpływy w palestyńskich obozach na południu i północy Libanu naciskał na szyitów z Partii Boga, którym zależało na wyłączności operacyjnej w kampaniach przeciwko Izraelowi na południu. Lider Hezbollahu Sayyed Hassan Nasrallah chciał zelżyć syryjską kuratele nad organizacją jak i musiał uwzględnić powszechne niezadowolenie z syryjskiej obecności w kraju. Te eksplodowało wraz w bombą 14 lutego 2005 roku. Bombą, która zabiła premiera libańskiego Raffika Harririego, a o ten zamach zarówno libańska ulica jak i opinia międzynarodowa posądziła właśnie Hezbollah oraz Syrię. Masowe protesty libańskiej ulicy, a przede wszystkim naciski międzynarodowe skłoniły młodego syryjskiego prezydenta Baszira Al-Assada, który jeszcze chciał uchodzić za „liberała” i „nową jakość regionu” do wycofania 40 tys. kontyngentu armii syryjskiej z Libanu, a w 2008 roku oba kraje wymieniły się ambasadorami i uregulowały wzajemne oficjalne stosunki i relacje – Syria do 2008 de facto nie uznawała istnienia Libanu.

Trudno się nie dziwić libańskiej opinii publicznej „sceptycznie” nastawionej do sąsiada, który otacza kraj od wschodu i północy. Przez dekady socjalistycznych eksperymentów Syryjczycy pozostają znacznie, a nie kiedy o wiele bardziej biedniejsi od Libańczyków. To dziesiątki, o ile nie setki tysięcy pracowników z Syrii przyjeżdżało do Libanu i najmowało się do prac, których nawet biedni Libańczycy nie chcieli wykonywać. Syryjscy pracownicy byli niezbędni dla libańskiej gospodarki, niemniej tworzyło to sytuację, w której Libańczycy zostali wypchnięci z wielu sektorów gospodarki. Wszak nie każdy w Libanie jest prezesem banku. Sytuacja drastycznie uległa radykalizacji po 2010 roku, kiedy to z ogarniętej krwawą wojną Syrii zaczęli napływać setki tysięcy uchodźców, a Liban z przyczyn naturalnych nie jest w stanie zapewnić warunków terminowania przybyszy. Co więcej, w Libanie są traumatyczne wspomnienia związane z palestyńskimi uchodźcami i nikt nie chce powtórki z historii, a przecież wiadomo, że wśród realnie potrzebujących znajdują się też zwolennicy m.in. ISIS. Wedle pewnych szacunków w Libanie do 2018 mogło być nawet 2 mln syryjskich uchodźców. Niektórzy zaczynają wracać do domu lub szykują się na wędrówkę do Europy….a inni zaś poprzez to, że znaleźli w Libanie pracę i płacę i tak wyższą niż u siebie nie myślą ani o powrocie do Syrii ani o marszach na Europę. I to wielu Libańczyków niepokoi.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka