fot. Paweł Rakowski
fot. Paweł Rakowski
PawelRakowski1985 PawelRakowski1985
1155
BLOG

Syryjskie dylematy

PawelRakowski1985 PawelRakowski1985 Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

Schemat był prosty. Z irańskich baz wojskowych pod Teheranem startowały samoloty z ludźmi i sprzętem do Damaszku. Tam zachowując najściślejsze zasady konspiracji przed zawsze bacznie obserwującą „góra szpiega” po izraelskiej stronie Golanu, następował tranzyt poprzez pasmo górskie Antylibanu do placówek szyickiego Hezbollahu w Dolinie Beka, Jabal Amal lub do południowych dzielnic Bejrutu. Kiedy chrześcijańska, wschodnia część libańskiej stolicy się bawi i pławi w luksusach, szyici spod flagi Partii Boga (arab. Hezbollah) nieprzerwanie od 1982, a oficjalnie od 1985 się zbroją na świętą wojnę.

Jednak jak to w życiu bywa trójkąt Iran-Syria-Hezbollah nie owocował miłością, ani nawet głębszą sympatią. Rządzący Syrią niepodzielnie do swojej śmierci w 2000 roku „Lew z Damaszku” Hafez Al-Assad z wielkim sceptycyzmem zerkał na Teheran po rewolucji Chomeiniego. Hafez był świecki, w dodatku praktycznie rzecz ujmując nie był nawet muzułmaninem, albowiem tajemna sekta Alawitów ma irański rodowód ale uznaję Aliego – zięcia i zdaniem szyitów następcę Mahometa za Boga, a to jest nie do przyjęcia nawet dla najbardziej rozmiłowanych w rodzinie proroka islamu ajatollahów. Chociaż w latach 30-tych XX wieku sunnicki mufti Jerozolimy Hajj Amin Housseini jak i w latach 70-tych szyicki ajatollah Musa Sadr uznali Alawitów za muzułmanów, niemniej było to podyktowane polityczną pragmatyką a nie zgodnością z doktrynami tajemnego ezoterycznego wyznania z jedną z licznych szkół islamu.

Syryjski prezydent słusznie obawiał się islamskiego radykalizmu niezależnie sunnickiego czy szyickiego. Do wybuchu wojny domowej w 2011 roku, Syria oficjalnie była ateistyczna i jak ognia unikała rozwiązania libańskiego, w którym to sprawa wyznania jest kwestią nadrzędną. A pojawienie się Iranu na syryjskim gruncie gwarantowało zachwianie delikatnej równowagi, albowiem Persowie wyposażeni w skromne lecz na Syrię wystarczające środki finansowe zaczęli inwestować w miejscowych szyitów, a przede wszystkim w szyickie święte miejsca w domenie Assadów. Od razu to zaaktywizowało na początku lat 90-tych Katar do wzmacniania pozycji sunnitów, a reżim utraciwszy sowieckiego sponsora przez palce spoglądał jak stawał się areną rywalizacji, której każdy wynik był dla niego niekorzystny.

Jednak Hafez Al-Assad, równie jak islamistów nienawidził wspieranego przez Moskwę palestyńskiego przywódcę Organizacji Wyzwolenia Palestyny Jassera Arafata, który po przegnaniu z Jordanii w 1970, ulokował się w prozachodnim Libanie ściągając na kraj cedru niemalże zagładę. Assad senior balansował pomiędzy palestyńskimi frakcjami a szyickimi islamistami walczącymi z Izraelem okupującym południe Libanu od 1982 roku. Irytowało to wielce libańskich szyitów, którzy uzasadniali swoją walkę z izraelskim okupantem wewnątrz kraju jako wojnę narodowowyzwoleńczą a nie próbę transformacji wieloreligijnego Libanu w republikę islamską na wzór Iranu. Jednak dla Syrii uwiązanie Izraela w krwawy i żmudny konflikt w Libanie było jedynym sposobem na odzyskanie utraconych w 1967 roku Wzgórz Golan – wielce strategicznego masywu górskiego, który z jednej strony chroni największy izraelski rezerwuar wodny – jezioro Tyberiadzkie jak i stanowi punkt wyjściowy dla szturmu na oddaloną o 40 km syryjską stolicę. Syria stoi na nieugiętym stanowisku, że całość utraconych terenów w 1967 roku ma do niej wrócić, co oczywiście nie podoba się Jerozolimie.

W maju 2000 roku Izrael wycofał się z Libanu, przenosząc tym samym odpowiedzialność na Damaszek za rozwój sytuacji. Region w pierwszej dekadzie XX-wieku przeżywał palestyńskie powstanie, wojnę w Iraku i globalne zapasy z sunnickim radykalizmem, to najdonioślejsze okazały się lipcowo-sierpniowe dni w 2006 roku, w trakcie których Izrael bezskutecznie siłował się z szyickim Hezbollahem. Świetnie wyszkoleni i wyposażeni w najnowszą rosyjską broń i w bunkry kopane przez towarzyszy z północnej Korei libańscy szyici okazali się przeciwnikiem nie do pokonania dla armii złożonej z rezerwistów przyzwyczajonej do tłumienia mało wymagających dla żołnierskiego rzemiosła palestyńskich tumultów. Z wojny 2006 roku Izrael wyciągną trzy doniosłe wnioski: komunikacja i transfer broni pomiędzy Iranem a Libanem przez Syrię musi zostać zerwany, raz na kilka lat armia musi przejść szkolenie bojowe na prawdziwym placu boju - najlepiej w Strefie Gazy oraz, że to co trafia na bliskowschodni rynek zbrojeń zależy od gestii Władimira Putina i że Rosja po latach jelcynowskiej smuty wróciła na regionalną arenę. Tak więc skuteczne izraelskie umizgi do Kremla stają się sprawą zasadniczą dla Jerozolimy, tym bardziej, że liczna rosyjskojęzyczna populacja żyjąca w Izraelu, stanowi dla Putina doskonałe alibi do niedawania Arabom i Persom najnowszej technologii wojskowej. A więc Kreml wrócił do starej sowieckiej zasady z czasów Breżniewa, żeby konflikt na Bliskim Wschodzie tlić, ale nie rozpalić dzięki czemu Kreml ma pozycję negocjacyjną z Waszyngtonem.

Po śmierci generała Kassem Soleimaniego 3 stycznia w Bagdadzie region wchodzi w kolejną fazę geopolitycznych rozgrywek. Rosja porażona niskimi cenami surowców nie może wspomóc Syrii, która cierpi na deficyt walutowy wobec kryzysu libańskiego systemu bankowego. Iran jest powalony koronowirusem a przede wszystkim wewnętrznym wrzeniem, wszak w jesiennych protestach wedle szacunków władza mogła zabić nawet 500 antyrządowych demonstrantów. Natomiast Baszir Al-Assad stoi na rozdrożu wobec pewnych oczywistych faktów – Syryjczycy, którzy przez lata żyli poza jego kuratelą, to już inny naród, jeśli o narodzie w realiach bliskowschodnich można mówić. Niemniej z trudem odzyskane niemalże całe arabskie połacie kraju (zostaje Idlib oraz Kurdystan) czeka na zmiany. Na zmiany polityczne, jak i na poprawę dramatycznej sytuacji ekonomicznej. Tylko czy Assad będzie w stanie zliberalizować reżim? Tym bardziej, że w mateczniku antyassadowej rewolucji w mieście Daara, znów pojawiają się rebelianci. Zdaniem wielu ekspertów jest to wykluczone, tym bardziej, że realia wojenne pomogły odsunąć lwią część decydentów z aparatu jego ojca, na rzecz młodych i gniewnych, a więc jeszcze nie nażartych władzą i jej beneficjami. Ale skąd wziąć te finansowe kołacze w kraju zrujnowanym wojną, a samym rosyjskim i irańskim sojusznikom grozi bieda? Odpowiedz na to pytanie znajduje się w Pekinie.

Z ramienia Teheranu na szyitów irackich ma doglądać charyzmatyczny lider Hezbollahu Sayyed Hassan Nasrallah, co automatycznie aktywizuje Izrael do polowania na konwoje i liderów Partii Boga w Syrii. Albowiem relokacja strategicznych centrów Irańskiej Gwardii Rewolucyjnej z Damaszku do Aleppo dokonana przez następcę Soleimaniego Ismaila Ganiego, Jerozolima poczytuje za swój sukces w trwającej blisko 5 lat kampanii wypychania Iranu znad swojej granicy. Jednak komunikaty medialne z różnych agencji wywiadowczych nie pozostawiają złudzeń – Hezbollah, największa zmora izraelskich służb i armii pomimo wszystko ma się dobrze. Wedle samych izraelskich szacunków libańscy szyici dysponują rakietowym arsenałem (ok. 140 tys. rakiet) zdolnym do pokrycia całego Izraela oraz 40-60 tys. żołnierzy ostrzelanych i doświadczonych bojowo w trakcie kampanii przeciwko ISIS i Al-Kaidzie w Syrii. Zdaniem izraelskich mediów, Iran ograniczył transfer broni do Libanu via Syria na rzecz produkcji już wewnątrz kraju cedru. Co więcej media donoszą, że w okolicach syryjskiego portu w Tarsus, w której znajdują się rosyjskie bazy, Iran produkuje i składuje broń dla Hezbollahu w przestrzeni chronionej przez rosyjskie systemy przeciwlotnicze.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka