fot.wikipedia
fot.wikipedia
PawelRakowski1985 PawelRakowski1985
3421
BLOG

Po Hagii Sofii czas na Al-Andaluz

PawelRakowski1985 PawelRakowski1985 Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 29

Prezydent Recep Erdogan zastał Turcję oficjalnie laicką a zostawi ją realnie islamską. A krok jakim było zamienienie dawnej Hagii Sofia ponownie w meczet jest o wiele ważniejszy w warstwie symbolicznej w świecie islamu niż w sumie w obojętnej Europie. Po Hagii Sofia czas na Al-Andaluz, czyli po arabsku Hiszpanię – grzmią buńczucznie social media w krainach muzułmańskich.

Telewizja Al-Jazeera na żywo transmitowała pierwsze od 1934 roku piątkowe modły w meczecie Hagia Sofia. Media, które się chwalą że są odbierane przez ponad miliard widzów na całym świecie pokazywały jak sędziwy imam oparty o osmańską szablę szedł głosić kazanie, które z wielkim zainteresowaniem wysłuchał turecki prezydent. Pod meczetem, a niedawnym muzeum tłumy wiernych Allahowi i jego ostatniemu wysłannikowi oddawały pokłony w kierunku Mekki. Nie takiego kraju chciał Kemal Attaturk, a więc twórca laickiej Turcji. Atatturk zakazywał tradycyjnych nakryć głowy fez i nakazywał noszenie kapeluszy, kobietom zabraniał hidżabów, a w sklepach pojawił się alkohol, który zachęcano do spożywania. Turcja miała stać się laicka – a więc porzucić islamską przeszłość z przyczyn praktycznych – świat islamu w końcówce XIX i w pierwszych dekadach XX wieku był na kolanach wobec Zachodu, który dominował nad nim technologicznie, militarnie, gospodarczo, politycznie i ekonomicznie. Islam jest religią w sferze sacrum i doktryną polityczną, z określonym ładem społecznym, który uważa się za lepszy i moralniejszy od reszty. Takie myślenie było i jest przez ponad 1400 wieków, niemniej poczucie wyższości nad chrześcijanami i nad Zachodem było uzasadnione wobec triumfów militarnych islamu nad rywalami. Jednak Turcja po Pierwszej Wojnie Światowej wymagała naprawy i tylko porzucenie islamu gwarantowało to, że nad Bosfor trafią zaczątki cywilizacji zachodniej a Turcja nie podzieli losu krajów kolonialnych czy mandatowych.

Eksperyment turecki był bacznie obserwowany przez cały świat islamu. Teolodzy muzułmańscy nie potrafili wytłumaczyć krępującego ich zjawiska, że po bitwie pod Wiedniem oraz po poprawce pod Parkanami potęga oręża muzułmańskiego została bezpowrotnie złamana. Zwykłe Allah nie dał Wiednia i że kazał stopniowo oddawać najpierw Kamieniec Podolski czy Bałkany nie wystarczyły. Dysproporcje technologiczne pomiędzy chrześcijańską Europą a imperium Ottomanów były tak duże, że stanowiło to wyzwanie intelektualne dla elit muzułmańskich. Amerykański arabista Bernard Lewis wskazuje właśnie na Bitwę pod Wiedniem jako przełomowe wydarzenie w relacjach chrześcijańsko-muzułmańskich. Skutki tej klęski odczuwalne są w świecie islamu do dzisiaj, niemniej właśnie szok i kryzys umysłowy spowodowany pobiciem wojsk tureckich przez Jana III Sobieskiego dobiegł końca. Skoro współczesny Zachód, ze swoim LGBT i innymi absurdalnymi problemami nie przedstawia żadnej sensownej treści i wartości to po co brać te wzorce?

W islamie sunnickim są 4 szkoły interpretacyjne i przez XIX i XX wiek toczyły się dyskusję czy nie stworzyć kolejnego adekwatnego do współczesnych realiów 5-tego nurtu, który dopasowałby cywilizacyjnie islam do świata zachodniego. Niestety, przeważyła opcja że żadne zmiany nie są potrzebne i po okresie eksperymentów socjalistycznych z drugiej połowy XX-wieku islam w swojej radykalnej i nonkonformistycznej formie wraca i oddolnie wypycha ostatki laickich porządków ze świata arabskiego. Przykład Turcji dawał nadzieje tym pośród 1,7 mld muzułmanów na całym świecie, którzy mieli nadzieje na to, że muzułmańską przeszłość uda się połączyć z nowoczesnością zachodnią i że integryzm islamski to miniony czas „błędów i wypaczeń”. Istotą reform Ataturka był dojście i umocowanie Turcji i Turków w świecie zachodnim, z tym że był to i też inny Zachód. Niemniej w epoce Erdogana Ataturk dalej widnieje na banknotach, bilbordach, urzędowych portretach.

Komentarze na social media jak i wiele wypowiedzi udzielonych lecz nie tłumaczonych na języki europejskie nie pozostawiają złudzeń – muzułmanie, którzy zresztą nigdy nie krępowali się wobec swoich żądań politycznych odczytują zamienienie Hagii Sofia w meczet jako powrót do stanu sprzed Bitwy pod Wiedniem. Laicki eksperyment turecki okazuje się być projektem nie udanym, a więc nie za promieniował on na inne kraje muzułmańskie oraz w rzeczywistości nie zakorzenił się w świadomości tureckich mas, szczególnie tych na prowincji oraz na biednym wschodzie kraju. Po Hagi Sofia czas na Kordobę i na całą Al-Andaluz, a więc po arabsku Hiszpanię. Odbicie Hiszpanii przez świat chrześcijański islam traktuje jako potwarz czy nieporozumienie dziejowe. Tak samo nieporozumieniem zresztą jest „kult” w „elitach” intelektualnych w Europie krainy Al-Andaluz, w której to muzułmanie, chrześcijanie i Żydzi wiedli zgodne i kreatywne życie pełne harmonii, tolerancji i spokoju. Następnie w świadomości Starego Kontynentu pojawia się obraz Al-Andaluz, a więc Hiszpanii po odbiciu jej z rąk muzułmanów w XIV wieku jako kraj stosów i szalejącej katolickiej inkwizycji. Oczywiście nie można zapominać o tradycyjnym kajaniu się za krucjaty i uzyskamy pełnym obraz kondycji intelektualnej, moralnej i tożsamościowej największego rywala świata islamu.

Dla Greków Hagia Sofia jak i cały utracony przed 6-scioma wiekami Konstantynopol to sprawa wielkich emocji. To ich stolica duchowa, historyczna i kulturowa. Chociaż świat nazywa wielkie Cesarstwo Rzymskim, to na wschodzie a więc i na terenach dzisiejszej Grecji, Turcji i całego Bliskiego Wschodu ten Rzym był grecki z języka, kultury, obyczaju, dziedzictwa. Zamiana Hagii Sofia w meczet jest rozumiana w Grecji jako akt bezpośredniej agresji. Agresji, z którą Grecy faktycznie musieli się mierzyć od 640 roku, a więc początku inwazji muzułmanów na Bizancjum, czyli z perspektywy Arabów na Rzym. Obecnie Grecy, którzy od 14 wieków byli zmuszeni do wycofania się nie tylko z semickiego Bliskiego Wschodu ale i z rdzennej dla siebie Anatolii muszą biernie obserwować jak ich główny kościół, dawne miasto i historyczne ośrodki w Anatolii podlegają rewizji historycznej zgodnie z obecnymi tureckimi planami, aby wymazać przed turecką przeszłość tych ziem.

Decyzja Erdogana w sprawie Hagii Sofia należy rozpatrywać również w kilku bieżących aspektach. Turecki prezydent umiejętnie w przeszłości wykorzystywał tureckie resentymenty imperialnie w doraźnej polityce. Tak było i jest w kwestii kurdyjskiej, których ruch separatystyczny Ankara zaciekle zwalcza. Na nowo odżywają kwestie sporne pomiędzy Grecją a Turcją, a więc członkami NATO. Pomijając już tradycyjne resentymenty historyczne Ankara łakomym okiem zerka na potencjalne surowce znajdujące się (przede wszystkim gaz ziemny) na Morzu Śródziemnym przy greckich archipelagach. Grecy nie zamierzają ustępować i dzielić się ze swoimi historycznymi wrogami złożami, które w najbliższej przyszłości będą wstanie podratować i tak pogrążoną w kryzysie gospodarkę. Zarówno Grecja jak i Turcja oraz w sumie cały basen Morza Śródziemnego żyję z turystyki, i doświadczone przez pandemię w tym a być może i w następnym roku będzie wielce problematyczne. Erdogan świadom nadchodzącego kryzysu ekonomicznego szuka prewencyjnych „igrzysk” dla mas aby zniwelować brakujące w budżecie środki. Konflikt grecko-turecki jest czymś co wbrew potępień wobec zamienienia w meczet Hagii Sofii idących z Moskwy, jest wielce na rękę dla Kremla. Erozja i dekonstrukcja NATO jest celem rosyjskim w XXI wieku i dzięki Turcji nastawionej wrogo i roszczeniowo do sąsiadów ten cel Moskwa osiąga.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka