fot. Paweł Rakowski
fot. Paweł Rakowski
PawelRakowski1985 PawelRakowski1985
1646
BLOG

Mity oficjalne a fakty nieoficjalne

PawelRakowski1985 PawelRakowski1985 Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

Zjednoczone Emiraty Arabskie dołączą do Egiptu i Jordanii jako trzecie państwo arabskie uznające istnienie Izraela. Abu Dhabi podpisze traktat pokojowy oraz nawiąże stosunki dyplomatyczne z Jerozolimą, chociaż zdaniem bliskowschodnich obserwatorów jest to jedynie formalność jak i ujawnienie tego o czym cały region wiedział od dawna. Świat arabski otwiera się oficjalnie oraz realnie na Izrael, a jedynie kwestia palestyńska blokuje przed całkowitym ujawnieniem regionalnych relacji politycznych w pełnej okazałości.   

Od dekad zarówno palestyńska ulica (niezależnie czy pod izraelską okupacją od 1967 roku czy w obozach dla uchodźców od 1948 roku) jak i część komentatorów zaprzecza istnieniu konfliktu arabsko-izraelskiego, wskazując przy tym, że większość krajów w regionie żyje w przyjaznych stosunkach z Izraelem. Wykluczyć z tego należy na pewno Syrię i Irak. Damaszek od lat 60-tych XX wieku jest klientem regionalnych interesów Moskwy i uznawał się głównym sprzymierzeńcem sprawy palestyńskiej, jednak prezydenci syryjscy zarówno Hafez jak i Baszir Al-Assad, oficjalnie przyznawali że zwrot całości Wzgórz Golan zajętych przez Izrael w 1967 roku doprowadzi do zakończenia stanu wojny. Izrael nie zgadza się na powrót do granic sprzed wojny 6-dniowej, albowiem to by oznaczało dzielenie się z Syryjczykami największym akwenem wodnym jeziorem Tyberiadzkim, jak i osadzanie się Iranu w Syrii wyklucza jakąkolwiek nawet myśl aby oddać Syryjczykom wyżej położony Golan od północnego Izraela. Natomiast Bagdad, który do 2003 roku rościł sobie prawo do roli przewodniej w świecie arabskim i był za czasów Saddama Husseina realnym zagrożeniem dla Izraela, po amerykańskiej interwencji i po serii wojen domowych i z Państwem Islamskim trafił pod orbitę Teheranu, który chce wypchnąć amerykańskie wpływy z tego kraju. Sytuacja jest analogiczna z Libanem, w którym to szyicki Hezbollah uniemożliwia wszelkie rozwiązania pokojowe pomiędzy Bejrutem a Jerozolimą, chociaż zarówno chrześcijanie jak i sunnici libańscy kulturowo i cywilizacyjnie orientują się na Zachód lub na proamerykańską Arabię Saudyjską. Egipt był pierwszym krajem, który podpisał pokój z Izraelem i jest w obozie amerykańskich i saudyjskich wpływów. Tak samo jak Jordania, która obawia się w dalszym ciągu nieuregulowanej kwestii palestyńskiej, która może m.in. z inspiracji irańskiej obalić tron Haszymidów. Można więc zauważyć, że Iran jest tym spoiwem wspólnych izraelsko-arabskich interesów, albowiem czym bardziej świat arabsko-sunnicki boi się szyickiego Iranu tym większym Izrael jest przyjacielem.

Oficjalna zapowiedz normalizacji stosunków pomiędzy Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi a Izraelem to gra wielokierunkowa. Zdaniem Abu Dhabi traktat pokojowy zatrzyma izraelski proces aneksji największych bloków osadniczych oraz Doliny Jordanu na Zachodnim Brzegu, jak i ośmieli kolejne państwa Zatoki Perskiej do ujawnienia swoich zażyłych relacji z Izraelem. Pokój z Izraelem dla Emiratów to sprawa również ścisłej geopolityki. Zatoka Perska nie chcę ograniczenia amerykańskiej prezencji w tym regionie związku z zagrożeniem ze strony Iranu jak i przez Chiny, które rozpoczęły już proces układania Bliskiego Wschodu wedle własnych interesów. Pekin obiecuje inwestycję w Iranie, które spowodują wzmocnienie irańskiego potencjału wojskowego i politycznego jak i Chiny mogą opuścić port w Dubaju poprzez rozwój irańskiej infrastruktury transferowej gazu czy ropy. Potencjalne odejście Chińczyków z Dubaju przy prawdopodobnych kolejnych wahaniach cen ropy naftowej jesienią osłabi ekonomicznie i tak borykające się z problemami finansowymi Emiraty. Dodatkowo dla Abu Dhabi wielce nie komfortowe jest stacjonowanie armii tureckiej w Katarze i tylko amerykańska obecność chroni regionalny porządek Zatoki Perskiej.

Pokój państw Zatoki Perskiej z Izraelem daje również wiele do myślenia w Moskwie. Arabski kapitał petrodolarowy opowiedział się tym krokiem jednoznacznie za Donaldem Trumpem, chociaż Władimir Putin jesienią 2019 roku objeżdżał zarówno Arabię Saudyjską jak i Emiraty. Putin zyskał sobie poparcie na Bliskim Wschodzie wytrwałym poparciem dla Baszira Al-Assada i to raczej nie chodzi o samego syryjskiego prezydenta, tylko o fakt że Moskwa mimo wszystko broniła swojego protegowanego. Ten gest jest czytelny w autorytarnym regionie, w którym to zarówno dla autokratów jak i monarchów absolutnych nadrzędne jest utrzymanie się przy władzy. Niemniej wiele wskazuje na to, że dla Zatoki Perskiej Rosja stała się przybudówką Chin (a więc przyszłego inwestora w Iranie), a Kreml nie ma nic sensownego do zaproponowania związku ze słabymi finansami. Ten kryzys rosyjskich finansów widać chociażby w Syrii, której powoli Rosjanie zaczynają wystawiać rachunek za pomoc, a związku z kryzysem libańskiej bankowości Assad nie ma dewiz na zakup rosyjskiego zboża, którego Kreml nie chce mu skredytować.

Izrael zawsze emocjonalnie podchodził do normalizacji stosunków z krajami arabskimi, chociaż w większości pozostawały one „zimnymi pokojami” tak jak z Egiptem czy Jordanią. Przejścia graniczne pomiędzy Izraelem a Egiptem czy Jordanią przekraczają w większości turyści, a do Ammanu czy Kairu podróżują przede wszystkim Arabowie z izraelskimi paszportami. Egipt bardzo podejrzliwie patrzy na swoich obywateli podróżujących do Izraela, wyjątkiem są egipscy chrześcijanie Koptowie, którzy mogą pielgrzymować do Betlejem czy Jerozolimy. Wszelka normalizacja pomiędzy krajami musi być poprzedzona uznaniem państwa żydowskiego, którego świat arabski solidaryzując się z Palestyńczykami oficjalnie nie widzi na swoich mapach. I tym razem Palestyńczycy rozrywają szaty w rozpaczy nad swoim losem. Jednak świat arabski musi podjąć szereg strategicznych decyzji kosztem Palestyńczyków. Izrael, jako jedyny kraj regionie ma technologię, której potrzebują petrodolarowe państwa Zatoki, które widzą że świat idzie w kierunku dla nich niekorzystnym – nawet jeśli Amerykanie nie opuszczą tego regionu to i tak ropa może stać się towarem zbędnym lub mniej dochodowym szybciej niż szacowano. Dlatego też kraje Zatoki żyjące z dochodów ropy muszą się zabezpieczyć. Izrael jest pionierem w technologiach odsalania wody jak i rolnictwa na pustynnych obszarach. To wielce interesuje takie państwa jak Arabia Saudyjska czy właśnie Emiraty, które po nawiązaniu stosunków dyplomatycznych będą mogły kupować izraelską technologię bez narażania się na ostracyzm ze strony innych państw arabskich.

Izrael również chce wejść realnie a nie jedynie terytorialnie w Bliski Wschód. Jerozolima widzi swoją rolę pioniera technologicznego w regionie jak i wzmacnia politycznie swoją przynależność do tego pustynnego lecz wielce historycznego skrawka ziemi. Co więcej koalicja antyirańska z państwami Zatoki może przeciąć „szyicki półksiężyc” idący od Kabulu do Bejrutu jeśli w przyszłości Irak do tego projektu żyrowanego przez Arabię Saudyjską dołączy. Izraelskie media zastanawiają się, które kraje będą następne – czy Oman, Bahrajn, Arabia Saudyjska (co jest już niemalże pewne) czy też Katar lub może Sudan, Tunezja lub Maroko. Zadowolony z układu z Emiratami jest również Beniamin Netanjahu, chociaż do protestującej lewicy jak i radykalnych osadników dołączyli kolejni demonstranci – tym razem zwolennicy aneksji Doliny Jordanu. Netanjahu poprał również Donalda Trumpa i dał jednoznaczny komunikat środowiskom żydowskim w USA, kto w Białym Domu zapewni lepszą przyszłość w tych mocno niestabilnych czasach.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka