fot. Paweł Rakowski
fot. Paweł Rakowski
PawelRakowski1985 PawelRakowski1985
674
BLOG

Polacy w Libanie - Słowacki i armia Andersa

PawelRakowski1985 PawelRakowski1985 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Polacy zaczęli pojawiać na ziemi libańskiej w dobie krucjat. Chociaż nie ma na to bezpośred-nich dowodów, jak i rycerstwo znad Wisły nie brało tłumnie udziału w wojnach o Ziemię Świętą, to nie można wykluczyć, że pierwsi Polacy pojawili się w kraju Cedru w latach 1098-1291.  

Ziemia libańska krążyła w polskim piśmiennictwie (m.in. Mikołaj Rej opisywał cedry, a brat Anzelm na początku XVI opisał miasta fenickie), jednak trwały i pewny ślad w polskim pi-śmiennictwie i historii zostawił magnat litewski Mikołaj Krzysztof Radziwiłł (1549-1616), który z portu w Trypolisie zmierzał do Jeruzalem. W trakcie swojej wędrówki Radziwiłł, zwany też Sierotką odwiedził m.in. Baalbek, który urzekł go na tyle (przede wszystkim ruiny świątyni Wenus), że wybudował w rodzinnym Nieświeżu kościół inspirowany wzorami ze starożytności.

Rozbiór Rzeczpospolitej Obojga Narodów, wygnał wielu z Ojczyzny, więc nie dziwota, że kilka znamiennych nazwisk trafiło na ziemie libańską. Pośród XIX wiecznych tułaczy wspo-mnieć należy Henryka Rzewuskiego, a przede wszystkim Juliusza Słowackiego, który przybył do Libanu w 1837 roku. Słowacki odwiedził Bejrut, Trypolis oraz klasztor św. Antoniego w Ghazirze, z którego widok na Morze Śródziemne, zieleń zboczy górskich oraz śnieg na wyso-kich szczytach gór Libanu natknęły Wieszcza do stworzenia arcydzieła polskiego romantyzmu – Anhelliego.

Słowacki, tak umiłował libańską krainę, ze w listach do matki nie mógł się jej nachwalić, a co ważniejsze krótki, pierwotnie planowany epizodyczny przejazd przez Liban poety rodem z Krzemieńca, zamienił się w dłuższy postój, w trakcie którego Słowacki przeżył duchowe na-wrócenie za sprawą litewskiego jezuity o. Maksymiliana Ryłło. Wieszcz po całonocnej spo-wiedzi (w Wielką Sobotę 1837 roku) u jezuity pojednał się z Bogiem i z pokojem w duszy udał się z Bejrutu w drogę powrotną do Rzymu.

O. Maksymilian Ryłło urodzony pod Wołkowyjskiem w 1802 roku, był krewkim szlachcicem, który pomimo stanu duchownego, miał te cechy, z których ongiś słynęli Polacy – brawura, odwaga oraz chęć służby publicznej. O. Ryłło przemierzał Bliski Wschód, nauczył się języka arabskiego i potrafił żyć jak Arab, zyskując tym uznanie od Bagdadu do sudańskiego Chartu-mu. W 1836 roku o. Ryłło znajduje się w Libanie z papieską misją założenia szkoły oraz na-wiązania łączności z Kościołami orientalnymi pozostającymi w schizmie z Rzymem.

Staraniem polskiego jezuity powstaje w 1839 roku w Bejrucie szkoła jezuicka, która w 1875 przemianowana została na Uniwersytet św. Józefa, najstarsza szkoła wyższa na nowożyt-nym Bliskim Wschodzie, znajdująca się na 88 miejscu w światowych rankingach (Uniwersy-tet Warszawski był na 301, a Jagielloński 400 miejscu).

O. Ryłło przed udaniem się do Egiptu i Sudanu, nakłonił włoskiego malarza Francisco Podesti do namalowania obrazu Najświętszej Maryi Panny Wyzwolicielki, który od 1839 roku znajdu-je się w kościele Jezuitów w Bikfaya. Sanktuarium jest miejscem wielu pielgrzymek libań-skich katolików, szczególnie z Bejrutu i okolic. Polski jezuita zmarł w Chartumie w 1848 ro-ku.

W drugiej połowie XIX wieku Imperium tureckie stało się celem emigracji polskich wojsko-wych i działaczy patriotycznych szukających oparcia w Istambule dla kontynowania walki o wolną Polskę. Służba oficerska w regimentach otomańskich wymagała przejścia na islam (co zrobił m.in. Józef Bem), a Turcy z wielką radością przyjmowali Polaków – weteranów powstań i rewolucji doświadczonych w europejskim rzemiośle wojskowym. W 1860 roku po masakrach dokonanych przez Druzów na Maronitach w górach Shouf, na żądanie libańskich katolików (wspartego interwencją francuską) przybyły do Libanu pułki złożone z chrześcijań-skich żołnierzy i oficerów pod komendą Michała Czajkowskiego (Sadyka Paszy). W 1865 roku doszły jeszcze dwa pułki. Wszyscy oficerowie byli Polakami, a mundury przypominały te z 1831 z okresu Powstania Listopadowego, a sztandary pułków były biało-czerwone z czarnymi krzyżami.

Polscy żołnierze czuwali nad bezpieczeństwem ludności chrześcijańskiej Libanu, która w tym czasie zaczęła coraz aktywniej odtwarzać dawne szlaki handlowe z drugą stroną Morza Śródziemnego. Niestety dla Polaków, chcących bić się o Polskę komfortowe warunki służby na libańskiej ziemi okazały się przekleństwem. W trakcie wojny turecko-rosyjskiej w latach 1877-78, Istambuł świadom groźby dywersji na libańsko-syryjskim zapleczu nie zgodził się, aby polskie pułki poszły na wojnę, co doprowadziło do stopniowego odchodzenia ze służby polskich żołnierzy i oficerów.

Wspomnieć też należy o Władysławie Czajkowskim (Mouazaffer Pasza), synu Michała, który w latach 1902-1907 pełnił rolę gubernatora Libanu, jednak jego rządu zdaniem libańskiej historiografii nie zapisały się niczym pozytywnym.

Bejrut i ziemia libańska, przyjęła Polaków z otwartymi rękoma po wyjściu armii generała Andersa ze Związku Sowieckiego. Taki to los Libanu przyjmować uchodźców. W 1949 roku musieli przyjąć Palestyńczyków, a po 2011 Syryjczyków. Jednak uchodźcy z Polski byli inni. Nie uciekli z kraju, tylko ich wywieziono, nie unikali wojny lecz na nią się organizowali, nie szukali osiedlenia tylko przeczekania, aż wróci się do utraconych domów oraz nie wymagali opieki, ale sami pomagali.

Wedle libańskiej legendy, gen. Władysław Anders świadom tego, że straty wojenne wśród polskiej inteligencji są tak duże, a los Polski po wojnie jest niepewny, rozkazał w 1943 roku wysyłać do Bejrutu młodzież, aby kontynuowała przerwaną przez NKWD i Sybir naukę. Dzięki protekcji notabli libańskich Polacy otrzymali wizy do Libanu, z zastrzeżeniem, że nie mogą pracować, a zasiłki na utrzymanie przeważająco kresowej kolonii miała pokrywać Wielka Brytania.

Wedle rozbieżnych statystyk w latach 1945-50 prawie 6 tys. naszych rodaków uczęszczało do bejruckich szkół, uniwersytetów i seminariów duchownych. W Bejrucie były dogodne warun-ki ku temu. Kraj chociaż wzburzony, był daleko od śmiercionośnych działań frontowych II Wojny Światowej. Co więcej libańskie szkolnictwo prowadzone w większości przez zakony zapewniało odpowiedni poziom nauczania, dla młodej inteligencji rodem z Lwowa, Stani-sławowa, Wilna czy Grodna, która była biegła w w języku francuskim, a więc w języku nau-czania jak i powszechnej komunikacji w Bejrucie.

Polacy kontynuowali lub zaczynali naukę przeważnie po francusku, ale kadra oficerska Kor-pusu, naciskała na biegłą znajomość angielskiego, języka przyszłości. Tak więc zarówno Amerykański Uniwersytet w Bejrucie oraz Uniwersytet Katolicki św. Józefa był pełen kreso-wych studentów, którzy nie byli ciężarem dla Libanu, a wręcz przeciwnie. Angielskie stypen-dia udzielane naszym rodakom napędzały miejscową gospodarkę, co tylko wzmacniało obo-pólną przyjaźń pomiędzy Lwowiakami czy Wilnukami z dziedzicami starożytnej Fenicji.

Liban zachwycił wycieńczonych łagrami i więzieniami Polaków spod sowieckiej okupacji. Jego klimat, krajobrazy, zażyłe stosunki z jeszcze dominującą w kraju ludnością chrześcijań-ską oraz bardzo wysoki poziom cywilizacyjny i kulturalny, tworzyły z kraju cedru idealną przy-stań oraz miejscem, w którym należało w dramatycznym 1945 roku podjąć życiową decyzje – co robić. Polska, którą znali wywodzący się głównie z ziem wschodnich II RP Polacy prze-stała istnieć, a to co pozostało po amputacji jałtańskiej i tak zostało oddane na pastwę do-niedawnych prześladowców. Zostać w oriencie, wyjechać do Europy czy wrócić do bolsze-wickiej Polski? Niektórzy pozostali w Libanie, tak jak działacz, historyk i więzień Łubianki ks. prof. Kamil Kantak, lwowski inżynier Karol Szayer (który kazał pochować się w Bejrucie), przedwojenna gwiazda pieśni i estrady Hanka Ordonówna z mężem hrabią Michałem Tysz-kiewiczem.

Ordonówna przyjechała do Bejrutu w 1943 i stała się czołową działaczką społeczną oraz kul-turalną libańskiej Poloni. W Bejrucie mieszkała aż do swojej śmierci w 1950 roku, nazywając Liban w liście do prezydenta Republiki Biszara Churiey „drugą swoją ojczyzna”. Grób Ordo-nówny był w Bejrucie do 1990 roku i nie doczekał się odbudowy obiektu, przez który prze-chodził front libańskiej wojny domowej.

Polski Cmentarz Wojenny w Barbir w Bejrucie, położony w zachodnich, sunnickich obszarach miasta jest pozostałością po wielkim eksodusie Polaków z nieludzkiej sowieckiej ziemi. W 1946, dzięki staraniom ks. prof. Kamila Kantaka założono na ówczesnych przedmieściach, dziś metropolitalnego Bejrutu cmentarz dla Polonii libańskiej.

Władze nowo narodzonej Republiki Libańskiej pomagały w organizacji nekropolii, mając nie-jako dług wdzięczności wobec „londyńskich” Polaków, że jako pierwsi na świecie uznali nie-podległość Libanu.


Fragment przewodnika po Libanie pod roboczym tytułem "Liban-Ziemia Święta". 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura