Paweł Wieciech Paweł Wieciech
49
BLOG

Wydrenowani z zarobków

Paweł Wieciech Paweł Wieciech Gospodarka Obserwuj notkę 1

Kończy się rok podatkowy i każdy, kto tylko osiągnął jakieś dochody musi rozliczyć się z fiskusem. Innymi słowy: Urząd Skarbowy sprawdzi czy właściwie i uczciwie wykazaliśmy nasze dochody i czy odprowadziliśmy od tego należyty podatek dochodowy. Mamy na to czas do końca kwietnia.

  W niedawnej kampanii wyborczej, po skończeniu której mieliśmy obrać kurs na Irlandię, obecny rząd prezentował się jako zwolennik wolnej gospodarki i niskich podatków. Niestety, rzeczywistość okazała się inna. Podatki nie tylko nie zmalały, ale wzrosły i według zapowiedzi nadal będą rosły. Liczba biurokratów w urzędach także. Jak podaje Rzeczpospolita: w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego o 20%, w Ministerstwie Skarbu Państwa o 10%, w MSWiA o 8% itd. Najwyraźniej rząd tylko w kampanii wyborczej chciał być konserwatywno-liberalny. W rzeczywistości mu się to nie udało i pozostał socjalistyczny. Cud nie nastąpił i nadal jesteśmy krajem w którym stosunek do przedsiębiorców i do ludzi z inicjatywą jest tylko jeden. Nie jak im ulżyć i pobudzić przedsiębiorczość, ale jak przedsiębiorczość zdławić wysokimi podatkami. Jak co roku przypominamy, jak działa nasz system podatkowy i ile jesteśmy zobowiązani wpłacać fiskusowi.

Podatek dochodowy

  Polacy to jedna z najbardziej drenowanych przez nieuczciwych polityków nacja na świecie. Nie dość, że osiągamy najmniejsze dochody w porównaniu z innymi krajami europejskimi, nie dość, że wszystkie regiony Unii – czyli nasze województwa należą do najbiedniejszych, nie dość, że stwarza nam się najgorsze warunki do prowadzenia działalności gospodarczej (83 miejsce na 157 państw w Indeksie Wolności Gospodarczej, czyli gdzieś między krajami rozwijającymi się a trzecim światem), to jeszcze jesteśmy niesamowicie „ograbiani” z zarobionych pieniędzy przez polski rząd i Unię Europejską. Obecnie rozliczamy się tylko z naszych dochodów i w zależności od ich wysokości rząd zabierze nam odpowiednio 19%, 30% lub 40% podatku w zależności od tego, w jakim progu podatkowym się zmieścimy. (Stawki niewiele obniżające ten podatek zaczeliśmy płacić dopiero od tego roku - 18 i 32%) Wysokość podatku dochodowego w Polsce nie jest jeszcze wyśrubowana, ale jest to tylko kamuflaż wygodny dla tych, którzy próbują takiego systemu bronić. Jest on bowiem najczęściej i oficjalnie podawanym podatkiem podczas rozmów o systemie fiskalnym. Po zabraniu nam tego podatku zostaje goła wypłata czyli pensja netto. Ale niestety to jeszcze nie koniec drenowania naszych kieszeni lecz wręcz początek. Później podatki płacimy już mniej świadomie, gdyż są one ukryte w cenach, a od sprzedających nie wymaga się, by podawali na etykietach wysokość podatku, jaki jest w nie wliczony.

Akcyza

  I tak: jeśli ktoś nieopatrznie podjedzie na stację benzynową na każde wydane tu 100 zł ok. połowy (czyli 50 zł) to podatek akcyzowy i VAT, a drugie 50 zł to cena benzyny. Płacimy więc 100 zł, a benzyny kupujemy za 50 zł. Wysokie ceny benzyny najwygodniej tłumaczyć drożejącą ropą, ale jest to nieprawda. Ropa może być droga lecz horrendalną wysokość ceny naszej benzyny dyktuje nałożona na nas przez rząd akcyza i VAT, które razem stanowią ok. 2 zł ceny litra paliwa. Ale akcyza w benzynie, alkoholu, papierosach, gazie i innych specyfikach to oczywiście jeszcze nie koniec.

VAT

  By rząd się wyżywił konieczny był także podatek VAT. Tu już sami, niestety suwerennie nie mogliśmy do końca o nim zadecydować gdyż częściowo podyktowała nam go Unia Europejska. W tej zbiurokratyzowanej instytucji ustalono, że wysokość podstawowej stawki podatku VAT wynosi 15% i nie może być niższa – dlaczego? – nikt do tej pory nie wyjaśnił. Nasi nieodżałowani negocjatorzy ustalili go nam jednak na poziomie 22%, czyli prawie najwyższym w całej Unii. Wyższe stawki podstawowe płaci tylko Dania i Szwecja. Najpewniej dlatego, by przypadkiem nie żyło się nam za dobrze więc po co ryzykować 15%. Niższej stawki już lepiej nie wspominać bo jeszcze rozzłościlibyśmy Panią Merkel, więc lepiej się nie narażać. Kupując więc w sklepach czy świadcząc komuś usługi są one droższe o 22% (oczywiście poza stawkami obniżonymi, ale tych jest niewiele).

ZUS

  Kolejny podatek idzie na naszą emeryturę. Tzn. pozornie, bo wiadome, że w ZUS nic się nie oszczędza, ale wszystko wydawane jest na bieżąco i jeszcze się pożycza więc mówienie o naszej emeryturze jest wielce ryzykowne. Niemniej jednak, by zapewnić jako-taką płynność państwo postanowiło opodatkować pracę na ok. 80%. Przy płacy netto 2 tys. zł pracownik płaci 561 zł składki ZUS oraz 426 zł podatku PIT + NFZ co daje 987 zł podatku płaconego przez pracownika i kwotę brutto pensji 3 tys. zł. Dodatkowo pracodawca płaci 618 zł składki ZUS na zatrudnionego. Gdy dodamy te dwie opłaty to całkowity koszt opodatkowania pracy przy pensji 2013 zł wynosi 1605 zł. Jest to ok. 80 % płacy netto. To daje też wytłumaczenie dlaczego w Polsce nie opłaca się pracować, a młodzi wieją stąd, gdzie pieprz rośnie. Ale oczywiście dochodowy, akcyza, VAT, ZUS to jeszcze nie koniec.

Wydrenujmy kieszenie jeszcze bardziej

  Według zestawienia, wszystkich podatków, parapodatków jawnych i ukrytych, opłat i należności jest ok. 100. Podatek rolny, podatek leśny, podatek od czynności cywilnoprawnych, podatek od gier losowych i zakładów wzajemnych, podatek od nieruchomości, podatek od środków transportowych, opłata targowa, opłata miejscowa (zwana także opłatą klimatyczną), opłata administracyjna (za czynności administracyjne nieobjęte opłatą skarbową), składka na PFRON, opłata adiacencka, opłata skarbowa, opłata ewidencyjna, opłaty za udostępnienie danych ze zbiorów meldunkowych, zbioru PESEL oraz ewidencji wydanych i utraconych dowodów osobistych, opłata za wydanie dowodu osobistego, opłaty paszportowe, opłaty konsularne, opłaty za ogłaszanie obwieszczeń i ogłoszeń w "Monitorze Polskim" (firmy mają obowiązek publikowania w nim sprawozdań finansowych), opłaty za zamieszczenie ogłoszenia lub obwieszczenia w "Monitorze Sądowym i Gospodarczym" (na przykład obowiązkowe wpisy do rejestru handlowego), opłata za prawo do dysponowania częstotliwością radiową, abonament RTV itp., itd. Razem ok. 100 jawnych i ukrytych podatków i parapodatków. Do tego ma dojść jeszcze podatek ekologiczny od starych samochodów. Od 20 lat obserwujemy więc żenujący spektakl polityczny, gdzie pozornie różniące się partie zajmują się tak naprawdę wszytskim tylko nie kwestiami najważnieszymi, jak obniżanie podatków.  


Jedno okienko – jeden blef


  Najlepszym przykładem, jak rząd oszukuje przedsiębiorców jest tzw. Ustawa o „Jednym Okienku”. Chodziło o ułatwienia w rejestrowaniu działalności gospodarczej. Z pięciu tzw. „okienek” rząd miał doprowadzić do tego, by zakładający firmy nie musieli tracić czasu na zbędną biurokrację i mogli dokonać rejestracji w jednym miejscu. Tak zresztą zdecydowali w Unii by ułatawiać przepływ usług. Mimo medialnego rozgłosu żadnego jednego okienka nie będzie. Z pięciu okienek zostaną cztery i to pod warunkiem, że będziemy chcieli zaczekać na REGON, który ma być od teraz załatwiany listownie przez urzędy gmin. Po kolei – jak sami sprawdziliśmy - będziemy musieli zaliczać Urząd Miasta, ZUS, Urząd Skarbowy oraz bank. Całą akcję tzw. „jednego okienka” należy więc włożyć między bajki obliczone znów na naiwność tych, którym zależy na ułatwieniach gospodarczych.
Jak co roku Unia Polityki Realnej - jedyna partia liberalno-konserwatywna w Polsce organizuje w Krakowie przed urzędem skarbowym pikietę, gdzie każdy może sobie symbolicznie spalić PITa w proteście przeciw horendalnie wysokim podatkom jakie nakłada na nas rząd i Unia Europejska.  
 

Odporny na socjalistyczną blagę.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Gospodarka