Gdyby PiS miał wolną rękę w sprawie ustawy o kryptowalutach, zapewne zaprojektowałby akt nie mniej restrykcyjny niż obecna koalicja. Mimo odmiennego głosowania w sprawie weta, Tusk i Kaczyński stoją tutaj po jednej stronie: przeciwników wolności.
Nie mam i nigdy nie miałem kryptoaktywów. Prawdopodobnie miał nie będę, ponieważ – jakkolwiek nowe technologie często mnie fascynują – zarazem jestem w sprawach finansowych bardzo ostrożny, a mam pełną świadomość tego, jakie ryzyko niesie ze sobą inwestycja w kryptowaluty. Byłem jednak w stanie zorientować się w tych sprawach na tyle (polecam moją rozmowę w cyklu „Rozmowa Niekontrolowana” z Tomaszem Mentzenem na ten temat), żeby wiedzieć, że to, co wyprawia w tej sprawie KO z panem Tuskiem na czele oraz to, co wygaduje pan Kaczyński, to brednie podbudowane bardzo solidną dawką niekompetencji.
Problem z tym zagadnieniem jest taki, że kryptowaluty to temat jednak wciąż dość hermetyczny, choć w Polsce coraz popularniejszy. Szacunki mówią, że w kryptowaluty zainwestowało w Polsce już blisko 20% osób, w dużej mierze dzięki firmom pośredniczącym w ich zakupie i usprawniającym oraz upraszczającym ten proces. Te firmy działają niezależnie od tego, czy Polska ma swoją ustawę o kryptoaktywach czy nie – i będą działać nadal, jeśli są zarejestrowane w innym państwie UE. To jedna z najważniejszych rzeczy, jakich władza Polakom nie mówi. To oznacza również, że polskie firmy tego typu, aby móc legalnie funkcjonować, rejestrują się bądź zarejestrują poza Polską, w innym państwie wspólnoty, i tam też będą odprowadzać podatki. Między innymi po to potrzebna była sensowna polska ustawa o kryptoaktywach – aby umożliwić polskim firmom, zajmującym się ich obrotem, rejestrowanie się w naszym kraju ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Atak na kryptoaktywa idzie teraz dwoma liniami. Przyjrzyjmy się obu z nich.
Koalicja powiada: kryptoaktywa są na rękę Putinowi, właściwie to po prostu rosyjski model opłacania sabotażystów, dlatego kto nie chce uregulowania kryptoaktywów, ten sprzyja Putinowi! Nasza ustawa nie tylko uderzała w putinowskie zastosowanie kryptoaktywów, ale dodatkowo zabezpieczała ich posiadaczy. Zaś po wecie pana prezydenta – to już odkrycie byłego ministra nauki (sic!), posła Nowej Lewicy pana Dariusza Wieczorka – wartość kryptoaktywów miała spaść o 50%. Przypominam: ten człowiek był ministrem nauki.
Z atakiem na kryptoaktywa po linii putinizmu jest jak z atakiem na gotówkę, który przeprowadza Unia Europejska między innymi poprzez absurdalną dyrektywę AML, która w swojej aktualnej wersji wprowadza identyczne kwotowe progi transakcji gotówkowych dla wszystkich państw UE – co samo w sobie jest jawnym absurdem. AML, czyli Anti-Money Laundering, dyrektywa przeciwko praniu pieniędzy, w teorii ma służyć właśnie zapobieganiu „brudnemu” obrotowi finansowemu i finansowaniu terroryzmu. W rzeczywistości jednak będzie służyła głównie utrudnianiu życia zwykłym ludziom i kontroli nad ich wydatkami, ponieważ przestępcy czy terroryści zawsze znajdą sobie inny kanał czy możliwości. Pomijam już sprawy tak banalne jak fizyczna niedogodność posługiwania się gotówką. Przekazywanie dużych sum w postaci banknotów jest najzwyczajniej niewygodne i bardzo ryzykowne – banknoty mają swój ciężar i objętość.
W przypadku kryptoaktywów jest podobnie: kto będzie chciał je wykorzystać do niecnych celów, oczywiście to zrobi, nawet gdyby uchwalona w Polsce ustawa miała nie 109 stron i 168 artykułów, ale dziesięć razy tyle.
Polska regulacja jest jednak faktycznie absurdalnie rozdęta. Dla porównania: ustawa wdrażająca dyrektywę MICA we Francji ma 32 artykuły, a w Niemczech jedynie 23. No, ale najwyraźniej tam nie zdano sobie w pełni sprawy z tego, że Putin kryje się za każdym drzewem, krzaczkiem i w każdym kuble na śmieci.
Zakładam, że zgodnie z regułami emocjokracji mało kto przeczytał naprawdę solidne uzasadnienie weta pana prezydenta. A warto.
Oto jego najważniejsze tezy.
Po pierwsze – europejskie regulacje nie zostały zaprojektowane z myślą o krępowaniu rynku kryptoaktywów, tylko przeciwnie – z myślą jedynie o jego niezbędnej regulacji, ale jednocześnie z zamysłem, że może to być unijny atut i ważna gałąź nowoczesnej gospodarki. Widać, że narracja koalicji robi z kryptowalut jakąś gałąź przemysłu zła, a pan Kaczyński w ogóle nie rozumie, o czym jest rozmowa.
Według prezydenta polska ustawa wprowadza tak rozległe i głębokie mechanizmy regulacyjne, dalece wykraczające poza cele deklarowane przez regulatora unijnego, że stałaby się jedną z najbardziej restrykcyjnych w całej Unii.
Po drugie – prezydent zwraca uwagę na bardzo wysoką stawkę rocznej opłaty za nadzór nad rynkiem kryptoaktywów, uiszczanej przez podmioty poddane tej regulacji, która miałaby wynosić 0,4% średniej wartości przychodów z ostatnich 3 lat. Przychodów – nie dochodów. Opłata ta nie jest zróżnicowana w zależności od charakteru działalności danego podmiotu, a ogólnie jest znacznie wyższa niż w przypadku emitentów tradycyjnych papierów wartościowych, co nie ma uzasadnienia. To może prowadzić do skrępowania rozwoju rynku kryptowalutowego w Polsce, a na dodatek jest sprzeczne z zasadą równego traktowania przedsiębiorców.
Przy okazji prezydent wspomina o argumentach branży, która krytykowała powierzenie nadzoru Komisji Nadzoru Finansowego jako bardzo negatywnie nastawionej do kryptoaktywów. Tu jednak stwierdza, że tworzenie nowego organu byłoby zbyt czasochłonne.
Po trzecie – prezydent krytykuje przepisy, dające KNF kompetencje wpisywania do rejestru blokowanych domen tych z nich, które służą działalności łamiącej przepisy regulacji. Nie chodzi tutaj o wpisywanie domen, które prowadzą podmioty działające bez wymaganego zezwolenia – to głowa państwa uznaje za oczywiste. Chodzi natomiast o przepis mówiący o prowadzenie działalności „w sposób inny niż bez wymaganego prawem zezwolenia, jeżeli jest to niezbędne do zapobieżenia ryzyku wyrządzenia poważnych szkód klientom lub posiadaczom kryptoaktywów”. Jak słusznie wskazuje pan Nawrocki, to jest przepis skrajnie niedookreślony, a jako taki stoi w sprzeczności z podstawowymi regułami prowadzenia działalności gospodarczej, do których należy jasność i przewidywalność prawa. Prawo musi być jasne i precyzyjne – przypomina prezydent, przywołując wyroki Trybunału Konstytucyjnego w tego typu sprawach.
Po czwarte – prezydent krytykuje konstrukcję blokady rachunków kryptowalutowych na żądanie KNF, która umożliwia organowi przedłużanie tejże blokady aż do 6 miesięcy bez kontroli sądowej, która natomiast obowiązuje w przypadku podobnych uprawnień w odniesieniu do zwykłych rachunków bankowych. Tam konieczne jest postanowienie prokuratora, które poddawane jest kontroli sądu.
W argumentacji koalicji pojawia się również kompletnie absurdalne stwierdzenie, że prezydenckie weto sprawia, iż „zwykli ludzie” będą nadal na kryptoaktywach tracić pieniądze. To piramidalny absurd z dwóch powodów. Po pierwsze – ponieważ rynek kryptoaktywów jest ze swojej natury ryzykowny i wie to chyba każdy, kto zdecydował się na taką inwestycję. Nie ma tam przecież żadnego banku centralnego, nie ma scentralizowanego emitenta pieniądza, zaś kurs czasami waha się na potęgę. Gdyby państwo miało chronić każdą tego typu inwestycję, to musiałoby oczywiście zabronić gry na giełdzie, bo ma ona podobny charakter.
Po drugie – ponieważ ta argumentacja zakłada, że zawetowana ustawa powoływała coś na kształt Bankowego Funduszu Gwarancyjnego – co oczywiście jest nieprawdą. Gwarantowanie klientom branży krypto, że nie stracą na swojej inwestycji, byłoby wprost zaprzeczeniem samej natury kryptoaktywów.
Po stronie PiS (przeciwko odrzuceniu weta głosowali wszyscy obecni posłowie tego ugrupowania z panem Jarosławem Kaczyńskim włącznie) furorę zrobiła natomiast wypowiedź złapanego na korytarzu prezesa tego ugrupowania. Pan Kaczyński oznajmił reporterom: „Ja, wie pan, kryptowalutami się całkowicie nie zajmuję, osobiście uważam, że powinny być zakazane”.
Tylko kilka słów, a jak wiele mówią i samym Naczelniku, i o mentalu jego formacji.
Pan Kaczyński „kryptowalutami się nie zajmuje”, czytaj: nie ma pojęcia, o co tu chodzi oraz o czym jest mowa. Pan Kaczyński żyje w przeszłości, to polityk z poprzedniej epoki. Nikt nie ma obowiązku inwestowania w kryptoaktywa, ale jeżeli człowiek, który kieruje największą partią opozycyjną żyje w oderwaniu od sfery nowych technologii (nie chodzi przecież jedynie o kryptoaktywa), to jest to jeszcze jeden powód, dla którego powinien czym prędzej odejść na emeryturę. Czy nam się to podoba czy nie, to jest dziś ogromnie istotna sfera rzeczywistości, gdzie zresztą rozgrywa się duża część politycznej rywalizacji.
Z czym pan prezes może kojarzyć kryptowaluty? Zapewne z wolnością i przede wszystkim z pozostawaniem poza kontrolą państwa. A to dla starego socjalisty i centralisty jest nie do pomyślenia! No bo jak to tak?! Ktoś będzie sobie trzymał może nawet miliony na jakimś pendrivie, a słuszne służby pisowskiego państwa – oczywiście po tym, jak PiS powróci do władzy, uzyskawszy ponad 40% głosów – nie będą mogły tego sprawdzić?! Skandal, panie! Tak być to nie będzie! Co to za porządki, żeby ludzie inwestowali sobie w to, w co sami chcą inwestować?! Przecież państwo jest od tego, żeby nimi kierować i prowadzić ich za rączkę.
Ta krótka wypowiedź pana Kaczyńskiego powinna być nieustannie puszczana tym wszystkim, którzy dawali się nabrać na gadki PiS o tym, że jest „partią wolności”, co wielokrotnie powtarzał również sam pan Kaczyński. Oczywiście zaprzeczyły temu wielokrotnie same działania PiS, ale słowa pana prezesa o kryptowalutach są szczególnie wymowne.
Można sobie postawić pytanie, jak głosowałoby PiS i jak wyglądałoby wdrożenie unijnych dyrektywy i rozporządzeń dotyczących kryptoaktywów, gdyby nie chodziło o weto pana prezydenta postawione w trakcie sprawowania władzy przez koalicję pod wodzą pana Tuska. Można chyba założyć, że sprawy miałyby się inaczej, a zaprojektowana przez hipotetycznie rządzący PiS ustawa wcale nie byłaby krótsza ani mniej restrykcyjna.
Mimo więc, że taktycznie w tym głosowaniu Prawo i Sprawiedliwość opowiedziało się przeciwko odrzuceniu weta, jak w mało której sprawie aktualne jest powiedzenie „PiS-KO jedno zło!”.
Oto naści twoje wiosło:
błądzący w odmętów powodzi,
masz tu kaduceus polski,
mąć nim wodę, mąć.
Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka