Ci, którzy na słowa "Żyjemy w państwie totalitarnym" rozpoczynające mój artykuł sprzed sześciu dni reagowali świętym oburzeniem lub komentowaniem mojego stanu psychicznego, powinni spalić się ze wstydu w dniu wczorajszym. Ale oni nie mają wstydu. Dlaczego powinni się wstydzić? Jak argumentowałem to, że mamy totalitaryzm? Cytuję:
Żyjemy w państwie totalitarnym. Tak, jeśli otwieramy pierwszy z brzegu portal i na topie strony głównej rzuca nam się w oczy "ujawniony przekaz dnia" polityków największej partii opozycyjnej, to nawet bez wpadek takich jak pochwalenie się przez Brejzę "kwitem" w którego posiadaniu było wyłącznie ABW możemy być pewni, że żyjemy w państwie totalitarnym, w którym opozycja jest zinfiltrowana i zarówno większość prywatnych, jak i publicznych (pomijając ten "drobny szczegół", że bezprawnie i siłowo przejętych) mediów służy wyłącznie niszczeniu opozycji i niczemu więcej.
I co się stało wczoraj? Akcja sprzed sześciu dni, ale "na sterydach" i jeszcze do tego "z dopalaczem". Otóż przedwczoraj (14 maja) "Ośrodek Analizy Dezinformacji NASK opublikował komunikat następującej treści:
Możliwa próba ingerencji w kampanię wyborczą!
Ośrodek Analizy Dezinformacji NASK zidentyfikował reklamy polityczne na platformie Facebook, które mogą być finansowane z zagranicy. Materiały wyświetlane były na obszarze Polski.
Zaangażowane w kampanię konta reklamowe w ciągu ostatnich 7 dni wydały na materiały polityczne więcej niż jakikolwiek komitet wyborczy. Działania miały pozornie wspierać jednego z kandydatów i dyskredytować innych. Realizowane przez konta reklamowe kampanie dotyczyły szczególnie Rafała Trzaskowskiego, Karola Nawrockiego i Sławomira Mentzena. po doniesieniach o tym, że Facebook zalewa fala płatnych reklam politycznych na niespotykaną skalę, które atakują niektórych kandydatów.

Szkopuł w tym, że jednostka NASK, która miała zapobiegać manipulacji i dezinformacji sama w tym wypadku dopuściła się jednego i drugiego. W komunikacie swoim nie poinformowała o tym KTÓRZY kandydaci mieli być dyskredytowani, a który miał być "pozornie wspierany". Oczywiście wspieranym - i to wcale nie pozornie - był Rafał Trzaskowski, a dyskredytowanymi byli jego rywale mający największe szanse na zwycięstwo, czyli Karol Nawrocki i Sławomir Mentzen. Ale zanim to sprostowanie dezinformacji ujrzało światło dzienne, co się wtedy nie działo? Media prorządowe (czyli wszystkie z wyjątkiem tych prawicowych) uderzyły w alarmistyczny ton, że Moskwa próbuje dyskredytować Trzaskowskiego i zdalnie wybierać nam prezydenta, a media prawicowe natychmiast przypomniały "wariant rumuński" i powróciły do ostrzeżeń, że w Polsce jest szykowane to samo - unieważnienie wyborów i wyeliminowanie kandydata opozycji. I tak ciągnęłyby dwa światy w swoich bańkach medialnych dwie przeciwstawne opowieści, gdyby nie Szymon Jadczak i Patryk Słowik z "Wirtualnej Polski". Wczoraj (15 maja) poinformowali oni, że
"Za publikowanymi w Internecie reklamami politycznymi promującymi Rafała Trzaskowskiego i atakującymi jego konkurentów stoi pracownik i wolontariusze fundacji Akcja Demokracja – wynika z informacji Wirtualnej Polski. Jej prezesem jest człowiek, który jeszcze kilka tygodni temu był asystentem posłanki Koalicji Obywatelskiej. (...) Zarząd Akcji Demokracja przyznał, że pracownik fundacji pomagał zagranicznemu partnerowi organizacji w znalezieniu chętnych do wzięcia udziału w nagraniach. (...) Prezes Akcji Demokracja Jakub Kocjan kilka dni temu rozmawiał z wicepremierem oraz ministrem cyfryzacji Krzysztofem Gawkowskim o bezpiecznym przeprowadzeniu wyborów. Do niedawna był asystentem posłanki KO, a w 2020 r. otrzymał nagrodę od prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego."
źródło: https://wiadomosci.wp.pl/ujawniamy-ingerencja-w-wybory-spoty-bez-autora-i-akcja-demokracja-7156892271278624a
Prezydenta wcale nie chciała nam wybierać "Moskwa" tylko firma to Estratos, która świadczy dla Akcji Demokracja "usługi technologiczne oraz konsultacje w zakresie komunikacji' Jest to (jak napisali autorzy z WP) "Austriacka firma z Węgrami na czele". Pełna nazwa firmy, na którą wskazują przedstawiciele Akcji Demokracja, to Estratos Digital GmbH z siedzibą w Wiedniu. Do 2023 r. występowała pod nazwą Datadat. Na jej czele stoi dwóch Węgrów: Ádám Ficsor (minister ds. służb specjalnych w lewicowym rządzie Gordona Bajnaia, czyli z czasów przed epoką Victora Orbana) i Viktor Szigetvari. źródło: https://wiadomosci.wp.pl/ujawniamy-ingerencja-w-wybory-spoty-bez-autora-i-akcja-demokracja-7156892271278624a Okazało się także, że z fundacją "Akcja Demokracja" jest powiązanych wielu posłów PO, w tym baba, która wczoraj przyszła do "Republiki" i tak nieudolnie odwracała kota ogonem, że od czasów "biegu z reklamówką" Franka Sterczewskiego ja i mój dziesięcioletni syn nie mieliśmy takiego ubawu. I tak dalej, i tak dalej... Okazało się więc, że Rafał Trzaskowski ma nie jeden "sztab wyborczy" i nie jeden "fundusz wyborczy", a dwa - ten nieoficjalny "sztab wyborczy" co się zowie "Akcja Demokracja" jest nielegalnie finansowany z zagranicy i jego fundusz jest większy niż fundusze wszystkich partii politycznych na tę kampanię. Ale czy tylko dwa? No to przypomnijmy sobie o trzecim "nieoficjalnym sztabie wyborczym" czyli fundacji "Twój głos jest ważny" która od 13 kwietnia wydała ponad 91 tysięcy złotych na promowanie filmików "profrekwencyjnych", które uderzają w politycznych przeciwników Platformy. Uderzają? To mało powiedziane. Na filmikach tych aktorzy o wyjątkowo antypatycznych twarzach wygłaszają radykalne tezy których nie poparłby nikt z wyborców prawicy (a przynajmniej nikt z wyborców PiS - za Konfederację nie ręczę) i niby wygłaszają je w naszym imieniu. Esencja hejtu i propagowania politycznych uprzedzeń.
"Przekaz w tych filmach jest prosty: albo pójdziesz na wybory, albo agenci Moskwy, którzy nienawidzą kobiet, wygrają. Dehumanizacja przeciwników i przedstawianie ich jako najgorszych bydlaków." - Adam Czarnecki
źródło: https://wpolityce.pl/polityka/728574-ogromne-pieniadze-na-hejterskie-filmy-fundacji
W dodatku "Kanał Zero" poinformował, że szef hejterów z fundacji "Twój głos jest ważny" zatrudnia żonę Trzaskowskiego. Ale ponieważ tamta afera nie przebiła się do żadnego medium z bańki platformerskiej, więc wiedzieli o niej tylko widzowie "Republiki" i "Kanału Zero" - uzależnieni o TVN-u otrzymali dezinformację, że "Stanowski przypuścił atak na rodzinę Trzaskowskiego".
A jaki był medialny los doniesień o aferze PO, fundacji "Akcja Demokracja", firmy "Estratos" i agencji NASK? MIMO ŻE WIRTUALNA POLSKA PRZEZ WIĘKSZOŚĆ DNIA INFORMOWAŁA O TEJ AFERZE NA TOPIE STRONY GŁÓWNEJ, POZOSTAŁE MEDIA (W TYM "PUBLICZNA" TVP) NIE POŚWIĘCIŁY TEJ AFERZE ANI JEDNEGO ZDANIA. W MOMENCIE KIEDY STAŁO SIĘ WIADOME, ŻE W SPRAWĘ UMOCZONE SĄ OSOBY ZWIĄZANE Z PLATFORMĄ OBYWATELSKĄ TEMAT NAGLE ZNIKNĄŁ. Onet przebił wszystkich, bo nie tylko o nie raczył poinformować o tej sprawie, ale zamiast tego próbował ciągnąć dalej "sagę kawalerki Nawrockiego i jego rodziny", a nawet wyciągnął z archiwum faktury Krzysztofa Stanowskiego z czasów rządów PiS (w podobny sposób wcześniej próbowano dyskredytować Szymona Jadczaka i Patryka Słowika - dziennikarzy Wirtualnej Polski, którzy naświetlili omawianą w niniejszym artykule aferę). A dlaczego wyciągnął te faktury? Bo przecież Stanowski w trakcie poniedziałkowej debaty ośmielił się powiedzieć, że to nie "sztab PiS" domagał się zmiany prowadzącej Doroty Wysockiej-Schnepf jako zdecydowanie zbyt mocno powiązanej z PO i Trzaskowskim, ale domagało się tego OSIEM SZTABÓW, CZYLI ZDECYDOWANA WIĘKSZOŚĆ. Jak on śmiał!?
No to wróćmy do mojej tezy sprzed sześciu dni. "Żyjemy w państwie totalitarnym. Tak, jeśli otwieramy pierwszy z brzegu portal i na topie strony głównej rzuca nam się w oczy "ujawniony przekaz dnia" polityków największej partii opozycyjnej, to nawet bez wpadek takich jak pochwalenie się przez Brejzę "kwitem" w którego posiadaniu było wyłącznie ABW możemy być pewni, że żyjemy w państwie totalitarnym, w którym opozycja jest zinfiltrowana i zarówno większość prywatnych, jak i publicznych (pomijając ten "drobny szczegół", że bezprawnie i siłowo przejętych) mediów służy wyłącznie niszczeniu opozycji i niczemu więcej." Sześć dni temu mogliśmy się o tym przekonać na podstawie tego, co media piszą. Wczoraj otrzymaliśmy ostateczne potwierdzenie tej tezy w postaci tego, o czym media nie piszą. Powtórzę: ŻYJEMY W PAŃSTWIE TOTALITARNYM, W KTÓRYM ZARÓWNO WIĘKSZOŚĆ PRYWATNYCH, JAK I PUBLICZNYCH MEDIÓW SŁUŻY WYŁĄCZNIE NISZCZENIU OPOZYCJI I NICZEMU WIĘCEJ. Wolność słowa jest podstawą demokracji. Bez dostępu do informacji z wielu źródeł wybory zamieniają się w "randkę w ciemno", "loterię", "kupowanie kota w worku" - we wszystko, czym nie jest i nie powinna być demokracja. Tymczasem większość wyborców Trzaskowskiego z dumą deklaruje, że ogląda wyłącznie TVN. Wypada tutaj przytoczyć hasło z hejterskich filmików: "ONI PÓJDĄ NA WYBORY! A TY?" Tym, którzy twierdzą, że jeszcze nie mamy totalitaryzmu, bo bezprawne aresztowania idą w dziesiątki, a nie w setki lub tysiące, zaś ofiary śmiertelne pierwszego roku reżimu można policzyć na palcach jednej ręki przypomnę: W CZASIE "MIĘKKIEGO TOTALITARYZMU" PIERWSZYCH RZĄDÓW TUSKA "SERYJNY SAMOBÓJCA" TEŻ ROZSZALAŁ SIĘ DOPIERO WTEDY, GDY PREZYDENTEM ZOSTAŁ KOMOROWSKI.
Inne tematy w dziale Polityka