pedro65 pedro65
193
BLOG

Demokracja na niby

pedro65 pedro65 Polityka Obserwuj notkę 2

 

 

Partia nazywająca się Obywatelską i partia nazywająca się Ludową odrzuciły dziś wniosek miliona obywateli w sprawie która jest ich konstytucyjnym prawem tzn. w sprawie kształcenia ich dzieci. Po raz kolejny (bo już kilka masowych inicjatyw obywatelskich utrącono w ostatnim czasie), tak zwani przedstawiciele Narodu pokazali, gdzie mają swojego suwerena, jeszcze raz przedkładając stołki nad sumienie.

Lekko tym razem nie było. Rząd i rządząca partia miały autentycznego stracha, że jednak w kilku więcej posłach sumienie albo mgliste wspomnienie ślubowania jakie składali się obudzi. Dlatego głosowanie nie odbyło się od razu przy czytaniu wniosku - pozostawiono czas na wymachiwanie kijem i marchewką wobec opornych. Ostatecznie przedstawiona im najwyższa wartość, jaką ma być dla tubylczej społeczności kraju nad Wisłą samo trwanie aktualnej koalicji rządzącej, przeważyła - do poparcia wniosku zabrakło sześciu posłów.

 Czy ktoś w Polsce do dziś jeszcze nie zauważył, że ta cała demokracja jest na niby ? Najwyraźniej znaczna część posłów nie kieruje się własnym rozeznaniem i oceną woli wyborców, a ich sumienie przyjmuje wyższą formę, jaką jest dyscyplina partyjna. Czy wobec tego jest jakikolwiek sens w utrzymywaniu tak licznego parlamentu ? Dokładnie taki sam skutek miałoby przecież - po przeprowadzonych wyborach, przydzielenie przywódcom uczestniczących w nich partii głosu procentowego, zależnego od poparcia jakie uzyskali. W parlamencie spotykałoby się wtedy pięciu czy sześciu liderów, a właściwie mogliby swoje głosy przesyłać mailem, bo wyniki wszystkich głosowań i tak byłyby z góry przewidywalne. Dałoby to ogromne oszczędności budżetowi Państwa, zmniejszyłoby też znacząco płodność ustawową takiego mini parlamentu, z oczywistą korzyścią dla obywateli.

I warto by do tego dążyć, chyba, że wreszcie zażądamy konsekwentnie dwu zmian absolutnie kluczowych, żeby tak zwana demokracja nie była fikcją. Pierwszym jest obowiązkowe referendum przy zebraniu odpowiedniej liczby podpisów, drugim - jednomandatowe okręgi wyborcze.

Pierwszego warunku tłumaczyć nie trzeba. Dopóki nie jest spełniony, nasza Konstytucja pozostaje wewnętrznie sprzeczna, czyli oszukańcza. Nominalny suweren nie ma bowiem prawa sprawować swej władzy. Na referendum musi się zgadzać parlament, który zgadza się tylko wtedy, gdy przewiduje wynik po swojej myśli. Jest to zatem instytucja idiotyczna ze swojej istoty, a innego bezpośredniego sposobu sprawowania władzy suweren, czyli Naród, nie posiada. No chyba, że rząd zaprasza Naród do domagania się swoich praw na ulicach, do czego zresztą od dłuższego czasu trwają przygotowania techniczne i prawne. Zamieszki, szczególnie umiejętnie sprowokowane i spektakularnie stłumione, byłyby w stanie o co najmniej kilka lat przedłużyć wspomnianą wcześniej najwyższą wartość, jaką jest trwanie aktualnej koalicji. O tym, że rząd się do zamieszek przygotowuje, nie możemy zapominać.

Interesujące, że Szwajcaria, w której co chwila odbywają się jakieś referenda, nie podupada z tego powodu politycznie ani gospodarczo. Odmawianie podobnego prawa Polakom potwierdza jedynie, że aktualna władza uważa swojego Pracodawcę, czyli Naród, za niebezpiecznego idiotę, któremu nie wolno dać do rąk zapałek, bo na pewno zamiast ugotować obiad, natychmiast podpali dywan.

Drugi warunek wydaje się mniej oczywisty, ale jest równie niezbędny. Tylko w systemie większościowym poseł będzie naprawdę czuł na karku spojrzenie własnych wyborców, dzięki którym dostał się do Sejmu. I może się wobec nich czuć co najmniej tak samo lub bardziej odpowiedzialny, niż wobec szefostwa własnej partii. Po pierwsze dlatego, że aby dostać się do parlamentu w systemie większościowym, trzeba otrzymać naprawdę dużo głosów. Po drugie dlatego, że liczy się tylko poparcie osób z własnego okręgu i szef partii, nawet bardzo popularnej w regionie, nie jest w stanie nic zrobić dla kandydata, który wyborcom podpadł. Pani Thatcher rządziła Królestwem kilkanaście lat, była jednym z największych polityków XX wieku - ale nawet ona musiała przy każdych kolejnych wyborach przekonać wystarczającą liczbę osób z własnego powiatu. To zasada okrutna dla samych polityków, dlatego są w większości przeciwko JOW, niezależnie od opcji politycznej. Potrafią przedstawić przeciwko nim liczne argumenty, w tym argumenty wzajemnie sprzeczne, na przykład „nadmierną centralizację parlamentu” oraz „nadmierne rozdrobnienie parlamentu”. W praktyce jednak, w systemie wyborów większościowych i jednomandatowych, parlamentarzysta nie może sobie pozwolić na lekceważenie interwencji własnych wyborców, nawet tych, którzy na niego nie głosowali. Może ostatecznie postąpić wbrew ich oczekiwaniom - ale musi ich wysłuchać, zbadać ich żądania i porządnie wytłumaczyć się ze swoich decyzji. Natomiast w obecnym systemie pojęcie „własnych wyborców” po prostu nie istnieje, a taki na przykład minister Zdrojewski może się wypowiadać na temat projektu referendum nie wiedząc nawet dokładnie, ile jest w nim pytań.

Rządząca obecnie koalicja drwi sobie jak widać z własnego mandatu, zupełnie, jakby nie otrzymała go od wyborców, lecz od jakichś tajemniczych Sił Wyższych. Los dzieci szkolnych (nie tylko 6-latków, dewastacja systemu edukacji w Polsce postępuje na wszystkich poziomach) i prawa ich rodziców zostały poświęcone dla trzymania się stołków jeszcze przez pewien czas. Wynajęci pracownicy wykazali się bezczelną arogancją wobec swego pracodawcy. Czy Polacy zapamiętają tę lekcję ? Czy zdołają jeszcze, po latach cementowania układu, odzyskać własne prawa we własnym kraju ? Czas pokaże. Ale mam wrażenie, że bez wspólnego, konsekwentnego i długofalowego odrzucenia aktualnego układu władzy, mediów i biznesu, bez masowego odłączenia się od „narracji” mainstreamowych mediów, bez spokojnego ale potężnego zrywu na miarę pierwszej „Solidarności” staje się to coraz mniej realne.

A niektórym posłom dedykuję krótki tekst, stary jak cywilizacja. „..nie dołożysz ręki, ażeby z niesprawiedliwymi ludźmi świadczyć na korzyść bezprawia. Nie łącz się z wielkim tłumem, aby wyrządzić zło. A zeznając w sądzie, nie stawaj po stronie tłumu, aby przechylić wyrok.” (Wj 23,1-3). Kiedy już staniecie, jak w końcu każdy z nas, przed Bramą, nikt nie zapyta was, w jakiej byliście koalicji w czasie tego czy innego głosowania. Usłyszycie tylko jedno pytanie: „Co mówiło ci twoje własne sumienie, kiedy kładłeś rękę do przycisku ? Czy byłeś/byłaś pewna, że służysz w tym momencie dobru i sprawiedliwości ?”

pedro65
O mnie pedro65

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka