Przyznanie Polsce i Ukrainie przywileju (?) organizowania EURO 2012 wywołało mnóstwo reakcji, a wśród nich szczególnie wybijała się jakaś osobliwa radość z tego, że oto pojawił się zewnętrzny Bicz Boży, który wymusi zrobienie różnych rzeczy (wymusi – na przykład – budowę autostrad). Wiadomo, że wszystko to tak czy owak wypadałoby zrobić – zdają się mówić cieszący się z Bicza – ale mogło być z tym różnie, a teraz, skoro musimy, to może i naprawdę zrobimy. Rzecz prosta nasuwa się pytanie: a bez Bicza nie można? Cóż – widać nie można, skoro tak wielu, tak mocno z Bicza się cieszy. A skoro tak, to może warto by metodę „na Bicz Boży” stosować szerzej? (ostatecznie EURO 2012 wszystkiego nie załatwi...). A dałoby się metodę stosować naprawdę szeroko. Bo też – czy mamy w Polsce jakąś dziedzinę, lub obszar publiczny nie wymagający gruntownej reformy? Odpowiedź na to pytanie brzmi: nie mamy. Jest to - przyznać trzeba - prawdziwy fenomen: po 17 latach reformowania wszystkiego, wszystko wymaga reformy i trwa ogólny kryzys. Nie chce mi się sprawdzać po książkach, ale - mam wrażenie - że Niemcy czy Włochy 17 lat po wojnie były już na etapie "cudów gospodarczych", jeśli zaś chodzi o tzw. "Wielki Kryzys" z końca lat 20-tych ubiegłego wieku, to wygrzebano się z niego w niecałą dekadę. W Polsce tymczasem zawsze powtarza się to samo: gdy ten czy inny rząd przedstawi jakiś projekt, opozycja i ci eksperci, którzy akurat nie brali udziału w jego tworzeniu zgodnym chórem oświadczają, że projekt jest - w najgorszym wypadku - szkodliwy, a - w najlepszym – dęty i, delikatnie mówiąc, wiele z tego nie wyjdzie (najnowszą odsłonę tego spektaklu pooglądaliśmy sobie, gdy wicepremier Gilowska opowiedziała o reformie finansów). I wygląda na to, że opozycja - niezależnie od tego, kto nią akurat jest – z reguły miewa w takich razach sporo racji: jeszcze się nie zdarzyła taka reforma, po której dałoby się powiedzieć: w tym obszarze nareszcie jest OK.!. Czy metoda „na Bicz Boży” byłaby tu wyjściem? Bardzo możliwe, ale skąd brać Bicze? Ostatecznie nieczęsto zdarza się, że ktoś chce nas biczem obdarować, tak jak to miało miejsce w przypadku EURO 2012. Skoro tak – wyjściem byłoby może kręcenie Bicza na samego siebie. Można by – dajmy na to – dogadać się z Putinem, żeby Rosja postawiła Polsce ultimatum: „Jeśli do 2012 nie zrobicie porządnej reformy służby zdrowia – zakręcamy kurek z gazem!”. Kto wie – może by zadziałało?
PS
Marek Jurek tworzy nową partię. Jest to posunięcie tak głupie, że gotów jestem uwierzyć nawet w motywy ideowe...
Inne tematy w dziale Polityka