tad9 tad9
158
BLOG

red. Leski i społeczeństwo spektaklu w wersji RP-3

tad9 tad9 Polityka Obserwuj notkę 125
    W zamieszaniu, które wybuchło po wyznaniach Michała Boniego skupiono się, mam wrażenie, na marginaliach. To, co najciekawsze – przemknęło bokiem. Oto, w  wiadomościach TV „Puls” przypomniano, że – w 1992 roku – Boni zaprzeczał jakoby był TW i atakował lustratorów, senator Romaszewski przypomniał, że „grupa intelektualistów”, z Kuroniem na czele, wystosowała wtedy list w obronie pana Michała. Z TVN-24 mogliśmy się zaś dowiedzieć, że „warszawka” o skazie na życiorysie Boniego wiedziała... I czy to wszystko nie jest dziś dla nas bardziej interesujące od tego, co Boni robił w latach 80-tych ubiegłego wieku? Mamy tu III RP w pigułce!

    „Warszawka” wiedziała... Oczywiście, że wiedziała – powiecie – ostatecznie Boni był na „liście Macierewicza”. Rzecz jednak nie jest taka prosta. Wiedza wiedzy nierówna. Mówiąc „Warszawka” wiedziała ów redaktor powiedział tyle, co „warszawka” wiedziała, że Boni trafił na listę nie bez powodu. Lista – to wiedza oficjalna i oficjalnie przez „warszawkę” deprecjonowana, wiedza „warszawki” – to wiedza nieoficjalna - rodzaj „wiedzy tajemnej”, nie przeznaczonej dla profanów. Z czymś podobnym mieliśmy do czynienia w przypadku Ryszarda Kapuścińskiego - o nim „warszawka” też wiedziała... Nic nie martwi „warszawki” bardziej, niż upublicznienie „wiedzy tajemnej” – ostatecznie o to chodzi w całej tej awanturze wokół lustracji...

    Gdy „wiedza tajemna” przestaje być tajemna – manipulowanie rzeczywistością jest dużo trudniejsze. Ale – jakoś można sobie poradzić. Co właśnie obserwujemy – na przykładzie zabiegów mających za cel utrzymanie pana Boniego w publicznym obiegu.  W 1992 roku Boni, by nie wypaść z obiegu NIE MÓGŁ „zrzucić ciężaru”, w 2007 roku, by pozostać w obiegu MUSIAŁ „ciężar zrzucić” (ustawa lustracyjna, jaka by nie była – jakoś tam działa, a do tego IPN opanowały wraże siły – „wiedza tajemna” traci tajemniczość...). Ta różnica pomiędzy rokiem 1002 a 2007 jest miarą postępu, ale jednak coś pozostało bez zmian: by utrzymać Boniego w obiegu manipuluje się rzeczywistością, czy – mówiąc inaczej - daje się nam przedstawienia. W 1992 roku było to przedstawienie z listem intelektualistów broniącym dobrego imienia Boniego szkalowanego przez okrutnych lustratorów (myślicie, że wtedy „warszawka” nie wiedziała?), w 2007 mamy przedstawienie z Bonim „rzucającym ciężar” i Tuskiem dającym nawróconemu grzesznikowi szansę odpracowania win (nie za darmo, za pieniądze podatników...). Publiczność ma co oglądać, Boni pozostaje w obiegu, a do tego – zawsze układa się to jakoś tak, że lustratorzy prezentują się jako moralne karły, a lustrowany – albo jako krzywdzona posądzeniami o współpracę z SB niewinność, albo jako – godna współczucia – ofiara SB, która dziś chciałaby popracować dla dobra Polski. Słowem – lustrowany góruje... Boni nie jest tu zresztą najważnieszy. Znacznie ważniejsi są Donald Tusk i „warszawka”. Tusk zaczyna premierowanie od dość obrzydliwego spektaklu (oczywiście – być może są tacy, którzy wierzą, że wszystko rozegrało się „spontanicznie”. Ja nie wierzę), a „warszawka” dzielnie Tuskowi w tym wszystkim sekunduje. Nurkujemy w lata 90-te. Nie zmienił się ani Tusk, ani Boni, ani „warszawka”, po prostu - dopasowali kostiumy i pewne kwestie do nowej sytuacji...

    A ponieważ nic tak nie rozgrzewa S24 jak przywołanie „po nazwisku” jakiegoś sławnego „czerwonego” – więc pozwolę sobie skorzystać z tego patentu. Otóż, z przykrością stwierdzam, że w barwach „warszawski” w S24 wystąpił redaktor Leski. Być może krzywdzę redaktora, ale uważam go za inteligentego na tyle, by wiedzieć o co tu chodzi (o spektakl). Zdając sobie sprawę z teatralnego charakteru sytuacji można spektakl obserwować milcząc na jego temat, można o spektaklu pisać jako o spektaklu właśnie, albo – można w spektaklu zagrać. Redaktor Leski wybrał to ostatnie pisząc swoje teksty o Bonim. W tekstach elegancko przeniósł dyskusję na grunt etyki skupiając się przy tym na przejściach Boniego w latach 80-tych, mimo, że – o ile się orientuję – dobre 90 procent blogerskich komentarzy traktowało o przygodach Boniego w latach 90-tych. Krótko mówiąc – redaktor Leski zaproponował nam podejście zgodne z linią reżyserów spektaklu. Przypuszczam, że z powodów osobistych – Boni to dla redaktora Michał... Co jednak nie zmienia faktu, że zabieg był – nie powiem „paskudny” – ale „odwracający uwagę od istoty sprawy”...

tad9
O mnie tad9

href="http://radiopl.pl">

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (125)

Inne tematy w dziale Polityka