Jeśli wierzyć Igorowi Janke - jeszcze dwa lata temu politykujący bloger to była w Polsce rzadkość. Skoro tak, to ja - blogując od lutego 2006 roku - śmiało mogę liczyć się w poczet prekursorów i weteranów. To zobowiązuje. Tym bardziej, że właśnie stuka mi 150 tekst w Salonie (pomyśleć, że blogerska młódź robi jubel przy 50-tym wpisie...). Postanowiłem więc - z okazji tego 150 wpisu - podzielić się z blogerskim narybkiem swoim doświadczeniem...
A więc, drogie dziatki, musicie wiedzieć, że wcześniej czy później każdy politykujący bloger (no, prawie każdy...) dochodzi do stanu, który tak oto opisała przesławna Kataryna w wywiadzie dla "Dziennika": "...jako blogerka jestem skazana na wiadomości z trzeciej ręki. Bo najpierw jakiś polityk lub ktoś sprzedaje temat dziennikarzowi, potem on filtruje to przez swoje poglądy i interesy swojej gazety, a na końcu ja to mam komentować?! Jaki jest sens, by komentować coś, co umoczonemu do cna redaktorowi C. z pewnej gazety sprzedał jakiś oficer WSI? Mam to na poważnie analizować? Czasami więc łapię się na tym, że to nie ma sensu. Zresztą nie tylko to."
Otóż właśnie - czy jest sens? Nie wiadomo. W tej sytuacji pojawia się pytanie: co dalej? Można oczywiście rzucić blogowanie w diabły, albo zacząć pisać o Michale Wiśniewskim z "Ich Troje". Można też zostać przy polityce, tylko się zmajorzyć (to od Galopującego Majora) i ironizować na bazie medialnej pianki. Bierzemy wtedy jakieś wstrząsające wydarzenie w rodzaju odejścia z rządu rzeczniczki Liszki - i jedziemy:
Szkoda Liszki - to było zjawisko! Rzecznik, którego zauważono dopiero gdy odszedł. Ale czy można się dziwić? Ostatecznie rola rzecznika polega na tym, żeby mówić co robi rząd, co więc mogła zdziałać panna Liszka? Czy chcę powiedzieć, że rząd nic nie robi? Skąd. Rząd robi to, czego się po nim spodziewają sponsorzy. Ale czy o tym można coś głośno powiedzieć? Gdyby rzeczniczka opowiedziała co rząd robi - sami by ją wyrzucili. Policzmy więc Liszcze na plus, że przynajmniej nie zmyślała. W tej ekipie to wyjątek. Julia Pitera na przykład. Niewiele robi, a gada jak nakręcona. Pamiętam, że gdzieś tak na początku roku obiecała, że do końca lutego pokaże coś takiego, że jednym opadną szczęki, a drugim zbieleje oko. I co? I nic. Bogu dzięki mamy lipiec, a Pitera nic nie pokazała. No, chyba, że szło jej o raport z dorszem, który faktycznie zrobił na publiczności pewne wrażenie...
itd...
itp...
Można by też podobne tematy obrabiać wierszem klecąc fraszki w rodzaju:
Jak ci się Liszko sztuka ta udała -
kiedyś odeszła - wtedyś zaistniała
czy:
Cóżeś ty dorszu uczynił Piterze
że cię - nieszczęsny! - do raportu
bierze?
Można też oczywiście odepchnąć od siebie poczucie bezsensu i – po staremu – snuć teorie spiskowe na podstawie tego czy owego. Analizując, na przykład program TVN dochodzimy do wniosku, że bezpieczniacka frakcja, która niegdyś postawiła na Wałęsę, a której frakcja SLD-owska przytarła nieco rogów w zemście za numer z „Olinem” znów rozkwita. Inwestycja w PO okazała się strzałem w dziesiątkę. Ale dlaczego TVN przestał stawiać na frakcję ex „prezia”? Dlaczego produkuje filmy sławiące PRL-owskiego szpiona Zacharskiego, który tropił „Olina”, dlaczego bierze patronat nad filmem o Maleszcze uderzający w Agorę? I dalej to już można swobodnie puścić się na snucie teorii spiskowej. Można przypomnieć jak TVN zachowywała się w czasie wyborów prezydenckich, gdy platformerska „frakcja pułkowników” utrudniała życie Cimoszewiczowi na którego postawił SLD i którego rzewnymi łzami opłakano w „GW”, można dodać, że w czasie niedawnych wyborów parlamentarnych w TVN nagłaśniała filipińską chorobę Kwaśniewskiego, można też zauważyć, że stary czekista Gromosław co i raz gości (zaprasza się?) u Moniki Olejnik (cóżeś ty Gromciu uczynił Monice, że na twój widok kraśnieją jej lice?). Dorzućmy do tego pewną słabość TVN do pana Dukaczewskiego, skojarzmy to z plotkami o związkach marszałka Komorowskiego z ludźmi WSI (skądże marszałku czar u ciebie taki, że cię kochają z WSI chłopaki?) i na tym można już coś zbudować. Powiedzmy teorię, że kręgi wywodzące się z PRL-owskiego wywiadu i kontrwywiadu odżyły na fali sukcesu PO i dają nawet lekkiego prztyczka w nos SB-kom „cywilnym” z frakcji „prezia” Kwaśniewskiego z którą sztamę trzyma też „Agora”, a która im się czymś tam kiedyś naraziła. Oczywiście – wszystko to w pewnych granicach, bo wróg nie śpi i na wojnie pałaców , gdyby ta za mocno rozgorzała, mógłby się pożywić. Tak więc – prztyczek za „Olina” owszem, ale dobrego imienia Lecha bronimy razem, bo to filar...
Niestety – tworzenie teorii spiskowych wchodzi w krew (popatrzcie tylko na komentatorów w TV) i można się na tej drodze posunąć za daleko. Cygaro już nigdy nie będzie po prostu cygarem. Co więc robić? Mieszać. Raz stworzyć coś lekkiego, innym razem ponurą teorię spiskową, a raz na dwa - trzy lata napisać nawet o Michale Wiśniewskim z „Ich Troje”. Słowem - płodozmian. To chyba najzdrowsze, a zdrowie jest wszak najważniejsze. A więc – obyśmy wszyscy zdrowi byli i do zobaczenia we wpisie 151...
Inne tematy w dziale Polityka