tad9 tad9
70
BLOG

problem TVN

tad9 tad9 Polityka Obserwuj notkę 17
    Niedługo minie sześć lat od dnia, w którym Rywin poszedł z nieprzyzwoitą propozycją do Michnika. Jak pamiętamy, wybuchł wtedy (no, po pewnym czasie...) skandal, zresztą ku osłupieniu Rywina, który mówił, że dawniej podobne rzeczy też się zdarzały i nikt nie robił z tego afery. No cóż, wszyscy dziś jesteśmy o sześć lat starsi, ale niektórzy - do tego - są też mądrzejsi. A już z pewnością zmądrzało Towarzystwo trzymające w III RP władzę i, przypuszczam, że gdyby Rywin znów wybrał się do Michnika żadnej afery by nie było. Już choćby z tego powodu, że nikt by pary z gęby nie puścił. Towarzystwo wie już bowiem, jak bardzo ujawnianie sekretów biznesowo politycznej kuchni gorszy maluczkich. Pod tym względem zatoczyliśmy koło o czym może zaświadczyć – na przykład - Jacek Żakowski. Za moim pośrednictwem oczywiście...  

    Otóż, odczekałem aż stanieje i kupiłem sobie za psie pieniądze, z drugiej ręki "Nauczkę" Żakowskiego (Sorry, Jack - tym razem na mnie nie zarobiłeś; dla tych, co nie wiedzą - "Nauczka" zawiera "jaja mądrości" znoszone przez Żakowskiego w latach 1994-2007). I wygląda to tak: do strony, mniej więcej, setnej Żakowski pisze jak rasowy populista. Elita zatraca moralny pion, odrywa od mas, toczy ją korupcja, coś pęka, coś się kończy... Czas na sanację. A potem przychodzą wybory 2005 i Żakowski bierze się za "obronę demokracji", czyli - obronę III RP. Że Żakowski faktycznie bał się o demokrację - nie wierzę. Więc? Otóż, gotów jestem przyjąć, że Żakowski faktycznie życzyłby sobie elity odznaczającej się wyższym morale, ale - TEJ elity. To znaczy chciałby, by jakiś poziom trzymali Michnik z Rywinem, Kwaśniewski z Millerem, także Tusk z Pawlakiem (bo dziś to też jest dobre Towarzystwo). Gdyby jednak sanacja oznaczać miała wietrzenie Salonu - Żakowski mówi: NIE. Zresztą wyszło to ładnie przy okazji sprawy prezydenta Sopotu - Żakowski oznajmił, że jeszcze kilka lat temu, byłby surowy, ale po ciężkich doświadczeniach minionej epoki zaleca wyrozumiałość... A Żakowski robi tu przecież tylko za przedstawiciela medialnego establishmetnu III RP. Tusk, co prawda usunął prezydenta z PO, ale – gdyby nie usunął – pewnie też nie wywołałoby to gorączki w życzliwych mu mediach. Ale jeśli usunął, to tym lepiej – wychodzi na to, że spełnia ideał Żakowskiego: podnosi poziom w ramach establishmentu.

    Wracajmy do mediów. Otóż, media nie służą do przekazywania informacji, czy pokazywania „całej prawdy i tylko prawdy”. Służą do zarabiania pieniędzy lub do formowania i zarządzania tzw. "opinią publiczną". Najchętniej zresztą łączą jedno z drugim. Oczywiście - przekazywanie informacji bywa częścią tego procederu, ale jego częścią bywa też ukrywanie informacji (patrz - pierwsze półrocze po wizycie Rywina u Michnika), "rozmywanie" informacji uznanych za szkodliwe, wreszcie - wypuszczanie fałszywych informacji, czyli - "robienie dymu". W interesie swoich właścicieli i patronów. Jest tak może zwłaszcza w naszym kraju, bo elitę mamy, jaką mamy w tym – elitę medialną. A Tusk został właśnie przez to Towarzystwo uznany za idola, zgodnie z zasadą opisaną w „Polityce” przez panów Janickiego i Władykę: "Tusk wie, że elity III RP raczej go nie zdradzą, bo Platforma wciąż ma jeden podstawowy atut: trzyma PiS w opozycyjnej klatce" (Mariusz Janicki, Wiesław Władyka, Grill, real i oral, Polityka 27/2008). Na co więc może pozwolić sobie Tusk i jego drużyna uznana przez medialny establishment III RP za zbawców? Na wszystko. Gdyby w Sejmie Tusk wyciągnął rewolwer i zastrzelił Kaczyńskiego Żakowski napisałby w "Polityce", że było to konieczne, a w "Szkle kontaktowym" zrobiliby z tego skecz. A tych, którzy myślą, że przesadzam odsyłam to artykułu Janiny Paradowskiej, w którym autorka rozmarza się o siłowym odbiciu papierów po WSI z rąk prezydenckiej komisji, wskazując przy tym, że dach siedziby komisji jest akuratny na lądowisko dla helikopterów, więc dałoby się łatwo wysadzić desant...  A teraz odwróćmy pytanie: co może zrobić Kaczyński, by "uwieść" medialny establishment III RP tak jak mu to radzi Łukasz Warzecha? Otóż - nic. To znaczy, mógłby sam się zastrzelić i wtedy może zasłużyłby na pochwałęw „Polityce” czy w TVN, ale - poza tym - chyba nie ma sposobu, by mógł zadowolić te kółka.

    Oczywiście PO jest idolem nieco zastępczym, zresztą w „Polityce” napisali niedawno, że gdy poparcie PiS w sondażach spadnie poniżej – bodaj – 15 procent, to będzie można nadymać nową siłę polityczną (przypuszczam – „liberalną lewicę”), ale – póki co – jest jak jest. I tu dochodzimy do kwestii bojkotu TVN przez PiS. To ciekawe, ale dyskusje jakie wywołało w mediach to posunięcie (przynajmniej te, na które trafiłem) ograniczały się do rozważań o tym co PiS zrobił i jak się to dla PiS-u skończy. Nie pojawił się za to „problem TVN” (pojawił się za to w blogosferze, ale – bodaj tylko wśród „amatorów”). Wychodzi na to, że jedynym medium o „problemie” którego gotowi są dyskutować dziennikarze jest „Radio Maryja”. Z czego wynika, że każde inne medium jest o wiele większym „problemem” dla nas wszystkich. Panuje bowiem wokół nich najwyraźniej jakaś zmowa milczenia dziennikarskiej braci. Dlaczego Łukasz Warzecha – na przykład – nie ma ochoty (czy odwagi?), by dyskutować o „problemie TVN”? Dobre pytanie, jak powiedziałby jeden z autorytetów moralnych dziennikarzy III RP...

PS

Nazwisko pana Warzechy pojawia się tu nie dlatego, żebym się jakoś specjalnie na niego uwziął, po prostu – odznaczył się w dyskusji o bojkocie przewalającej się przez Salon24. A sam bojkot uważam za błąd PiS-u, ale też za problem dla TVN.  

tad9
O mnie tad9

href="http://radiopl.pl">

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Polityka