jmalos jmalos
395
BLOG

Czy odezwą się jeszcze zwariowane samochody z przydomowych ogródków?

jmalos jmalos Społeczeństwo Obserwuj notkę 5

Ubezpieczenie komunikacyjne OC może być powiązane z samochodem albo z kierowcą. Zagrożenia na drodze stwarza kierowca, tak  więc logiczne  jest  powiązanie OC z kierowcą. Taki system obowiązuje np. w Wielkiej Brytanii.

Można też pomyśleć nielogicznie i przyjąć,  że sprawcą wypadku  nie jest człowiek a  samochód. Wychodząc z tego założenia  firmy ubezpieczeniowe wraz z ustawodawcami  wpadły  na szalony pomysł, że  OC należy powiązać z samochodem. Mając na  uwadze, że Prawo o ruchu drogowym z dnia 20 czerwca 1997 r. z licznymi późniejszymi poprawkami, w zasadzie wyklucza możliwość czasowego wyrejestrowania pojazdu,  pomysł ten okazał się nich bardzo korzystny. Niezależnie od tego czy samochód jest codziennie eksploatowany, czy też samochód stoi cały rok w ogródku przydomowym, za ubezpieczenie każdego z nich płacimy tyle samo.

Oznacza to że firma ubezpieczeniowa, przy takiej formule ubezpieczenia, ma stały przychód niezależnie od tego czy świadczy usługę czy też nie.

Z pomysłem powrotu do  możliwości czasowego wyrejestrowania pojazdów wystąpił   w 2016 roku  poseł Piotr Liroy-Marzec.  W 2017 roku projekt noweli ustawy o ruchu drogowym  przepadł - zarówno w Sejmie podczas pierwszego czytania, jak i na posiedzeniu sejmowej Komisji Infrastruktury, gdzie większość posłów zagłosowało przeciwko. Ówczesny wiceminister infrastruktury i budownictwa Jerzy Szmit dowodził, że projekt ma wady, na przykład brak dodatkowych sankcji za używanie pojazdu wycofanego z ruchu.

Tak powstał kolejny projekt noweli UD515 z 18 maja 2020 r.,  która realizując cel "wprowadzenia ułatwień dla obywateli oraz zmniejszenia zadań i obciążeń administracyjnych" w istocie  zaostrza sankcje za używanie pojazdu oraz ignoruje oczekiwania społeczne czasowego wyłączenia pojazdu z ruchu (choroba, uszkodzenia pojazdu, wyjazd za granicę itd).

Była jeszcze nieskuteczna interpelacja w sprawie ustawy UD515  i była jeszcze próba walki w mediach. W artykule w Times Polska  "Właściciele samochodów w klinczu starych przepisów" ( https://i.pl/wlasciciele-samochodow-w-klinczu-starych-przepisow/ar/c4-14573917) wspólnie  z redaktor Anitą Czupryn próbowałem uzasadnić jak duże  szkody społeczne wyrządza ta ustawa.

Ostatecznie wszystkie próby  przywrócenia normalności w tej sprawie   zakończyły się fiaskiem (pomijając bardzo kosmetyczne zmiany dla mocno uszkodzonych samochodów w noweli UD19 z 2019 roku). Co więcej  natychmiast  pojawił się chór lobbystów  wspierający ten chory   pomysł.  Media,  firmy ubezpieczeniowe  politycy a nawet  moi sąsiedzi, wszyscy przyklasnęli tej ustawie.

Eksperci ubezpieczeniowi  uzasadniali wtedy,  że samochód  nieużytkowany zaparkowany na prywatnej posesji, jest tak samo niebezpieczny dla ubezpieczyciela jak jeżdżący po drodze, gdyż może np. zwariować i niespodziewanie wyjechać na drogę powodując wypadek.

Sąsiedzi, koledzy też tłumaczyli mi, że ustawa jest OK. Myślałem wcześniej,  że  mając dwa samochody (tzn. miejski o małym spalaniu i pozamiejski który spala  na 100 km 1-2l więcej) można zaoszczędzić na paliwie, można też zadbać o środowisko jeżdżąc w mieście samochodem małym  o mniejszym spalaniu. Takie ekologiczne zabiegi nie spodobały się nawet moim znajomym gdyż  jak mi wytłumaczono pomysł jest mocno wydumany, nikt mi  nie zabrania  zatruwać środowisko. Ponadto oszczędzanie paliwa to cecha ludzi skąpych. Jeśli  mam   'ekologiczne kaprysy i ciągoty' i chcę je realizować przy pomocy dwóch samochodów  to mogę płacić podwójne ubezpieczenie.

Głosy sprzeciwu wobec ustawy były   sporadyczne i  szybko ucichły.

Nowela ustawy UD515 i przyjęta formuła ubezpieczenia okazały się więc  politycznym strzałem w dziesiątkę. Otworzyła szeroko  wrota do ściągania haraczu z uczciwych kierowców i transferu tych pieniędzy dla innych potrzebujących grup (firmy ubezpieczeniowe,   kierowcy dużo jeżdżący, kierowcy  niebezpieczni na drodze itd). Stworzyła  również większe możliwości  osobom wymuszającym odszkodowania na przykład  'pożyczonymi'  samochodami.

Większość obywateli jest z ustawy  zadowolona o czym świadczy chociażby brak grup dyskusyjnych w mediach społecznościowych poświęconych tej sprawie.

Co mają teraz robić  obywatele poszkodowani,  osoby nie korzystający aktualnie ze swoich samochodów,  miłośnicy motoryzacji, emeryci chodzący ze szmatką obok dorobku własnego życia, osoby  wrażliwe na sprawiedliwość społeczną? Co mają robić właściciele pojazdu opłacający  pełne ubezpieczenie za nieużywane samochody których nie chcą się pozbyć (znam właściciela 4 nieużywanych samochodów) ?

Nie mam dobrych prognoz ani rad w tej sprawie. Opisany problem to papierek lakmusowy poważnych zaburzeń w hierarchii wartości.  To przypadek  nieodwracalnej choroby. 

Zamiast prostoty i jednego przepisu (o obowiązkowym ubezpieczeniu kierowcy),  nowe przepisy zwiększają liczbę procedur, komplikują je, zaostrzają kary za ich nieprzestrzeganie i podnoszą opłaty. W czasie ostatniej sejmowej sesji nocnej przedstawiono kolejną propozycje zmian mającą na celu dobro obywatela, czyli  "Ograniczenie obowiązków po stronie obywateli, uproszczenie i skrócenie procedur administracyjnych, zapewnienie aktualności  danych właścicieli aut'. W rzeczywistości w tych nocnych poprawkach chodzi o pozyskanie ponad  150 mln zł rocznie dla samorządów poprzez skomplikowanie zasad zmiany właściciela pojazdu i wymuszenie nowych tablic rejestracyjnych (jeśli dobrze to zrozumiałem),  koszty tej kolejnej niepotrzebnej procedury  obciążą w efekcie końcowym właścicieli samochodów.

Nieustanne majstrowanie wokół Ustawy o ruchu drogowym i powiązanej z tą ustawą złotej żyły obowiązkowego ubezpieczenia musi w końcu doprowadzić  do jakiegoś DNA. Po osiągnięciu tego  dna, być  może w już w następnych pokoleniach, powróci nadzieja na  NORMALNOŚĆ. 












jmalos
O mnie jmalos

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo