Piotr Panasiuk Piotr Panasiuk
2821
BLOG

Szalony Iwan z Nowogrodzkiej rzuca granatem w polski biznes.

Piotr Panasiuk Piotr Panasiuk ZUS Obserwuj temat Obserwuj notkę 76


ZUS w Polsce to podatek


Składki na świadczenie społeczne w Polsce nie są w żadnym razie jak niektórzy mniemają opłaceniem polisy gwarantującej bezpieczną emeryturę i zabezpieczenie w razie wypadku.


 Po pierwsze tych pieniędzy nie gromadzi się na żadnym koncie – fizycznie ich nie ma, składki są tylko zapisami w systemie. Wpłacone pieniądze natychmiast są przekazywane do FUS ( Fundusz Ubezpieczeń Społecznych). Ten natomiast wypłaca poprzez ZUS ( Zakład Ubezpieczeń Społecznych) świadczenia- emerytury, renty i zasiłki.


Podstawowe dane ( 2019 szacunkowe):


Ilość ubezpieczonych – 24,5 mln


Ilość płatników – 1,8 mln


Ilość świadczeniobiorców- 7,5 mln


Koszt utrzymania ZUS – 4,5 mld rocznie


Wartość wypłat dla świadczeniodawców to: 258 mld złotych


Wartość wpłat dokonanych przez płatników to: około 200 mld złotych


Dotacja z budżetu do ZUS – około 50 mld ( w pierwszym półroczu 2019 składki stanowiły 76,4% wydatków)


Niedobór powstający w systemie powoduje, że rządzący chętnie wykorzystują podwyżkę składki na ZUS, jako element „łatania” dziury w finansach publicznych. Robią to gdyż podwyżkę składki można ukryć obiecując wyborcom wzrost wynagrodzeń.  Szczególnie chętnie wykorzystuje to PRAWO i SPRAWIEDLIWOŚĆ. Składka ZUS, jako część wynagrodzenia jest obowiązkowa, więc obiecując wyborcom podwyżkę płac - PIS de facto – zapewnia sobie dodatkowe olbrzymie dochody podatkowe kosztem pracodawców, zyskując jednocześnie poklask pracowników. Nie jest to w mediach odbierane jednoznacznie pejoratywnie, jak np. proste podniesienie VAT-u lub PIT. Przeciętny obywatel nie rozumie przeważnie tej zależności. Cieszy się, że dostanie parę złotych więcej.
Tak naprawdę PIS obiecując każdego roku wzrost tzw. płacy minimalnej miał na myśli nie los pracowników, ale możliwość wydrenowania z kieszeni pracodawców jak największej ilości pieniędzy na inne cele. Są to kwoty olbrzymie.


Np. w 2015 pracodawcy zapłacili około 143 mld składek, to już w 2018 aż 182 mld to w 2019 będzie już na pewno więcej niż 200 mld.  Pracodawcy wciągu 3 lat, zatem zapłacili dodatkowe 50 mld rocznie więcej składek. To dzięki temu rząd PISU nie musiał dokładać do FUS z budżetu nic ponad żelazne 50 mld, chociaż planowano pierwotnie, że może to być nawet 70 mld rocznie.
Dalsze przymusowe podwyższania płacy, a tak naprawdę  -  składek do budżetu nie obniży już deficytu.


W pierwszej połowie 2019 roku spadła liczba płacących składki ZUS o prawie 200 tys., a stopa procentowa wydatków FUS do dochodów ze składek spadła z 78% w 2018 do 76,4 % w pierwszej połowie 2019 roku.  Wiele firm zamyka działalność lub przenosi się zagranice. Była to odpowiedź rynku na przymusowe podwyżki PIS w roku 2019. Działa zasada wyrażoną krzywą Laffera
 

image



Dlatego dalsze pompowanie przymusowych wzrostów pensji minimalnej – niepowiązanej z wydajnością pracy- spowoduje nieopłacalność wielu dziedzin gospodarki, szczególnie uderzy w branże mniej dochodowe, w firmy jednoosobowe, w firmy budowlane i te, które potrzebują dużego wkładu robocizny. Nie powiększy też budżetu FUS.


Polski biznes nie pracuje w próżni, ale na otwartym rynku europejskim i światowym, który charakteryzuje się wysoką konkurencyjnością. Polska nie posiada tak nowoczesnego i innowacyjnego parku przemysłowego jak Zachód Europy, wiele dochodowych branż jest słabo rozwiniętych - jak np.: muzyczna, filmowa, praw autorskich, oprogramowania. Specjalizujemy się raczej w rolnictwie, prostym przetwórstwie, podwykonawstwie. Dlatego płaca jest też ważnym czynnikiem konkurencyjności polskich zakładów. Każde jej sztuczne podniesienie powoduje, że polscy przedsiębiorcy staja się mniej konkurencyjni i przegrywają w globalnej walce o kontrakty.


Dlatego obietnice wyborcze PIS z dnia 7 września 2019 podwyższające sztucznie pensje, a tak naprawdę składki do budżetu o prawie 25% z 2250 zł brutto do 3000 w końcu 2020 roku i 4000 do 2013 to śmierć dla wielu polskich biznesów.


Nie znam firmy, która będzie w stanie podwyższyć ceny z dnia na dzień o 30% i uzyskać marżę o 20-20-30 % większe. Na konkurencyjnym rynku nikt na to nie pozwoli. Czy ktoś kupi np. chleb po 10 złotych? Po prostu towary polskie zostaną zastąpione przez tańsze z Rumunii lub Ukrainy, a polskie firmy czeka albo upadłość, albo znaczna redukcja pracowników. Podwyżki podatków ZUS spowodują także, że firmy będą miały coraz mniej pieniędzy na inwestycje w infrastrukturę przemysłową i coraz mniej kapitału obrotowego. To już teraz jest wielkim problemem. A nieodpowiedzialna polityka PIS jeszcze to pogłębi. Będzie więcej zatorów płatniczych i więcej upadłości, a firmy i obywatele będą się zadłużać jeszcze szybciej w zachodnich bankach.


Taka polityka gospodarcza to czyste szaleństwo i działanie na szkodę polskiej gospodarki. Czy ktoś w PIS panuje nad tym szaleństwem?

Ile dostaje pracownik, ile bierze Państwo, czyste szaleństwo..


W Polskim systemie pracownik otrzymuje netto na rękę 71% wynagrodzenia brutto.  W stosunku do pełnych kosztów pracodawcy otrzymuje 58% wartości. Czyli 42% jego przychodu zabiera de facto Państwo. Jeżeli jeszcze doliczymy faktyczne obciążenie składnikiem podatku VAT, to ingerencja podatkowa państwa w pensję szarego Kowalskiego sięga prawie 60%.


Rozkład kosztów dla wynagrodzenia 4000 zł brutto przedstawia poniższa tabela:

image
 

W warunkach polskich i bardzo niskiej kwoty wolnej od podatku zaledwie 3091 złotych niezmienianej od 10 lat powoduje to, że nawet najniższe dochody, niewystarczające do zapewnienia minimum egzystencji są agresywnie opodatkowane.
W Polsce emeryt z emeryturą 1200 złotych brutto płaci prawie 200 zł składek do Państwa. Zostaje mu kwota, za którą nie można przeżyć.


Tak nisko zawieszona kwota wolna od podatku powoduje, że ludzie, którym autentycznie brakuje środków do życia płacą największe podatki. Tylko podniesienie kwoty wolnej od podatku może pozwolić ulżyć tym najgorzej sytuowanym i spowodować zainteresowanie ludzi najprostszą pracą. Kwota wolna powinna wynosić minimum 30 tysięcy złotych.


Obietnica Kaczyńskiego 4000 brutto to czysta demagogia pracownik dostaje na rękę tylko 2850 zł - 2000 zł zabiera państwo. To oznaczałoby, że przedsiębiorcy musieliby odprowadzić dodatkowe 100 mld składek więcej rocznie do FUS. Czy jest to możliwe przy stale zmniejszającym się zatrudnieniu i narastającej recesji? Oczywiście, że nie.


Czy firmy miałyby pieniądze, aby lepiej wynagradzać średnią kadrę – skoro sprzątaczka musiałaby zarabiać 4000 zł? Byłoby to trudne, a w wielu przypadkach niemożliwe, gdyż firmy nie pozyskują pieniędzy z kapelusza, ale z konkurencyjnego rynku. Niewątpliwe spowoduje to konflikty i napięcia w przedsiębiorstwach.

Z kolei prowadzący własną działalność gospodarczą w Polsce za prawo pracy będzie musiał zapłacić od stycznia 2020 roku 1500 złotych nawet jak nic nie zarobi. Składka ta jest naliczana w wysokości nie niższej niż 60% prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego. Skoro, jak zapowiada Kaczyński,  minimalne wynagrodzenie wyniesie 4000 to średnie z 8 tysięcy pewnie będzie . Czyli za prawo wykonywania działalności trzeba będzie zapłacić jakieś 3000 złotych podatku ZUS? Przecież to czysty absurd. Kto się odważy założyć działalność ?


Skoro wszyscy będą zarabiać minimum 4000 brutto, czyli o 43,5% więcej niż najniższe wynagrodzenie obecnie, to, co z emerytami? Czy zadowolą się śmiesznymi 2% rocznej rewaloryzacji, jakimi PIS ich oszukuje każdego roku? Czy dadzą się kupić jak obecnie tanią ideologią, walką z systemem i bogoojczyźnianymi hasłami? Na pewno nie.


Kaczyński rzucając hasło nie kieruje się dobrem tych najbiedniejszych, ale panicznym strachem przed utratą władzy i utratą przywilejów, oraz rozliczenia wielu złodziejskich i obyczajowych afer. Do tego celu jest gotów podpalić Polskę. Nie ma dla niego znaczenia, ile firm upadnie, ile ludzi starci pracę czy mieszkanie. Nie przejmuje się losem emerytów. Gotów jest obiecać wszystko wszystkim. Jak Hugo Chaves lub Peron. Dlatego jego obietnice należy traktować, jako czysto przedwyborczą grę obliczoną na zaszachowanie opozycji i pobudzenie swojego elektoratu najniższymi instynktami  Wiadomo, że nie jest w stanie tego wypełnić, są to puste obietnice przerażonego człowieka, który licytuje bez umiaru.


Skończy się jak z 100 000 mieszkań, których nie ma i nie będzie lub też z polskim samochodem elektrycznym, którego nie zbudowano ani jednej sztuki.

Piszę wyłącznie dla siebie aby uporządkować wiedzę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka