Piotr Śmiłowicz Piotr Śmiłowicz
7253
BLOG

Najbardziej rzetelny raport smoleński

Piotr Śmiłowicz Piotr Śmiłowicz Polityka Obserwuj notkę 89

Niedawno wyszła kolejna książka z cyklu „Ostatni lot”, poświęcona katastrofie smoleńskiej. Tym razem z podtytułem „Raport o przyczynach katastrofy”, sugerującym, że jest to ostateczne stanowisko autorów – Jana Osieckiego, Tomasza Białoszewskiego, Roberta Latkowskiego i Mieczysława Prószyńskiego.

Książka jest niejako uzupełnieniem poprzedniej, wydanej przez tych samych autorów (z wyjątkiem Prószyńskiego) pod koniec 2010 roku. Zawiera jednak szereg zmian, a przede wszystkim ustosunkowuje się do dokumentów na temat katastrofy opublikowanych od tego czasu – raportu MAK ze stycznia 2011 i raportu komisji Jerzego Millera z sierpnia tego samego roku.

„Raport” czwórki autorów jest od tych obu dokumentów o niebo pełniejszy i bardziej rzetelny. I to stanowi przede wszystkim o sile tej książki. To wersja autorów „Ostatniego lotu”, dotycząca ostatnich chwil Tu-154M jest chyba najbliższa prawdy. Oni jako jedyni trafnie zinterpretowali bardzo dziwne zachowanie załogi tuż przed katastrofą. Gdy samolot był już niebezpiecznie nisko, a piloci, choć o tym wiedzieli, zdawali się nie reagować.

Osiecki, Białoszewski, Latkowski i Prószyński trafnie wykazali też, że przyczyną upadku tupolewa nie mogło być niezadziałanie przycisku „uchod”, co starała się wszystkim wmówić komisja Millera.

Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że to niezależni autorzy są w stanie napisać prawdziwszy raport o katastrofie, niż instytucje państwowe. Po ich pracy widać, że raport komisji Millera był po prostu dokumentem propagandowym, nawet bardziej niż raport MAK. Komisja najwyraźniej musiała kłamać, bo takie były polityczne wymogi.

Czterej autorzy swoją książką całkowicie zdezawuowali też samego Jerzego Millera, jako rzetelnego urzędnika. Wykazali, że uległ on presji wojskowych członków komisji. Którzy zrobili wszystko, by jak najmniejsze odium w sprawie przyczyn katastrofy spadło na 36 pułk i jego zwierzchników.

Ale akurat tym postępowaniem wojskowych nie można się dziwić, co dobrze pokazuje inna książka, która ukazała się w ostatnim czasie. To „Związane skrzydła. Dlaczego polskie samoloty spadają. Raport pilota”, autorstwa byłego pilota Roberta Zawady. Na wielu przykładach pokazuje on, że w wojskowym lotnictwie patologia jest normą.

Po lekturze obu książek dochodzi się do wniosku, że stosunkowo niewielka liczba katastrof w polskim lotnictwie wojskowym graniczy z cudem. A to, że katastrofa tupolewa należącego do 36 pułku zdarzyła się dopiero w 2010 roku, też było zjawiskiem niemal nadprzyrodzonym.

Czasem aż dziw bierze, że państwo polskie w ogóle funkcjonuje. Skoro nie tylko nie jest w stanie zapobiec katastrofie samolotu z prezydentem na pokładzie, ale nawet nie potrafi przygotować na ten temat rzetelnego raportu.

moje ulubione kolory to biały i czarny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka