kelkeszos kelkeszos
1085
BLOG

Putinomachia. O naszej polityce wschodniej

kelkeszos kelkeszos Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 227

Pewien znany mi niegdyś adwokat starej daty, komentując wyczyny swoich klientów, używał takiego powiedzenia: drogo kupić - tanio sprzedać, pożyczyć - nie odzyskać i źle się ożenić, to żadna sztuka. W naszej polityce wschodniej dokonaliśmy w ostatnich dziesięcioleciach wszystkich tych wyczynów łącznie, a jej obecne całkowite bankructwo, zwieńczone kompletnie bezsensownym zamknięciem granicy z Białorusią, to podsumowanie wielu lat starań naszych pseudoelit.

Starań o zrujnowanie wszelkich aktywów na wschodzie, na dodatek mających szerokie poparcie społeczne, oparte na mieszance strachu przed i pogardy wobec "ruskich". W konsekwencji zostaliśmy nie powiem z czym w garści, bez realnej szansy na poprawę, bo jedyne co nam zostało ( a przypominam, że w rozumieniu prawnym pasywa to też majątek ) to roszczenia Ukrainy o wszystko. Na dodatek roszczenia poparte przez bardzo silną i działającą zupełnie bezkarnie agenturę wpływu, a przy tym zgłaszane na zasadzie kompletnej bezekwiwalentności. Wy nam wszystko, my wam nic. Całe szczęście, że chociaż co do tego ostatniego układu zależności z naszym "sojusznikiem" szersza publiczność się połapała i wszelka jawna chęć dalszego "służenia Ukrainie" spotyka się z twardym społecznym oporem podsycanym przez "populistów", "dezinformatorów" i "ruskie onuce".

Oczywiście każde zjawisko ma swoje przyczyny i ta kompletna dysfunkcyjność naszego państwa w prowadzeniu samodzielnej polityki wschodniej też z czegoś wynika. Nie tylko przy tym z widocznych gołym okiem przesłanek, w postaci rozpanoszenia się obcej agentury, także na najwyższych szczeblach władzy, bezkarnego hasania grup lobbystycznych, produkujących tony opracowań, łatwych do skomentowania pytaniem "co pan chcieć sprzedać?", wysypowi całych hufców różnego rodzaju mitomanów i kanapowych hetmanów, leczących  kompleksy, na podobnej zasadzie jak kiedyś leczyły je kawały o Polaku, Rusku i Niemcu. To są sprawy dojmujące, ale one też mają swoje źródła, a jednym z nich jest kompletna nieznajomość własnych zasobów w zakresie myśli o wschodzie. A przecież to podstawa każdej sensownej polityki, bo przecież słowo "orientować się' ma bardzo jednoznaczną i niepodważalną etymologię. Jesteśmy więc kompletnie zdezorientowani, bo o wschodzie samodzielnie nie umiemy powiedzieć niczego sensownego, choć nie zawsze tak było. A nawet wręcz przeciwnie.

Polska ze względu na swój unikalny los, obejmujący rozbiory i próby odrodzenia, doczekała się bardzo wielu wybitnych myślicieli znających Rosję świetnie i to z wielu perspektyw, a przy tym najczęściej mających najlepszego możliwego świadka tego, czym jest Rosja - własną skórę. Mamy więc zesłańców, żołnierzy, spiskowców, działaczy gospodarczych, polityków i milionerów, którzy o Rosji wiedzieli wielokrotnie więcej niż modni i często durni przedstawiciele zachodu. Jednak to na tych ostatnich najczęściej powołują się polskie elity, swój własny dorobek trzymając w dawno nie otwieranych szufladach.

W trakcie wielu ostatnio prowadzonych dyskusji starałem się przypomnieć postać Henryka Michała Kamieńskiego, autora najlepszej pracy badającej istotę Rosji, jaką kiedykolwiek napisano. "Rossya i Europa. Polska" z podtytułem "Wstęp do badań nad Rossyą i Moskalami", to dzieło wydane anonimowo w Paryżu, w 1857r., a więc zaraz po spektakularnej klęsce Rosji w wojnie krymskiej, zwieńczonej samobójstwem cara Mikołaja I i wstąpieniem na tron jego syna Aleksandra II "cara wyzwoliciela". Kamieński próbuje tu przeprowadzić dokładną analizę czym jest Rosja i jakie są jej perspektywy, za punkt wyjścia przyjmując słynne pytanie Napoleona: "Czy Europa będzie wolna, czy kozacka?"

Henryk Michał Kamieński, urodzony w lutym 1813r., a więc dokładnie w momencie gdy idące w pościgu za Napoleonem wojska moskiewskie zaczęły zajmować Księstwo Warszawskie, syn generała Henryka Ignacego Kamieńskiego poległego w 1831r. pod Ostrołęką, gdy prowadził ostatni polski kontratak, cioteczny brat słynnego działacza społecznego Edwarda Dembowskiego, zabitego przez Austriaków, uczestnik walk Powstania Listopadowego, ziemianin, spiskowiec, zesłaniec - kumulował w sobie wszystkie polskie doświadczenia porozbiorowe. A przy tym, choć jego poglądy ewoluowały - nigdy nie zamykający żadnej opcji dla osiągnięcia politycznych korzyści dla rozdartego kraju. Dlatego poświęcając kilkaset stron analizie wewnętrznych stosunków rosyjskich, opisując je bez żadnej taryfy ulgowej dla carskiego systemu samodzierżawia i jego wyrodzonej, okrutnej administracji, potrafił z tego wyciągać wnioski bardzo praktyczne i zaskakująco celne. 

Główną tezą Kamieńskiego, było uznanie, że Rosja mimo wszystkich pozorów - nie jest państwem. Jest żywiołem. To korespondowało z genialnym spostrzeżeniem współczesnego Kamieńskiemu Józefa Supińskiego na temat wzajemnej relacji 'bogactw', czyli naturalnych walorów kraju i "zasobów" , a zatem sumy pracy, wiedzy i umiejętności ich sukcesji. Zasoby służą do eksploatacji bogactw, a państwo to właśnie struktura to umożliwiająca. Państwo zatem musi mieć zasoby, nie może opierać się na samych bogactwach. Tymczasem Rosja to kraina bezbrzeżnie bogata, ale bezwzględnie biedna ( przeciwieństwem bogactwa jest bowiem ubóstwo, a braku zasobów bieda ). W konsekwencji Kamieński stawiał tezę, że Rosja sama z siebie nie może stanowić dla Europy żadnego zagrożenia. To powstaje wyłącznie wtedy, gdy Europa sama sprzeniewierza się swojemu chrześcijańskiemu dziedzictwu i znajdują się w niej ludzie gotowi do wykorzystania rosyjskiego żywiołu w swoich antycywilizacycjnych interesach. 

Za takie partykularyzmy, głównie niemieckie i angielskie, ale też francuskie jak pokazał rok 1812 - najstraszliwszą cenę płaci Polska. W konkluzji żąda Kamieński od zachodu wszystkiego, czyli: "Co znaczy wyraz wszystko, zdaje się że już jest widocznem z tego tylko jednego, że Polska mocną jest ze strony rossyjskiej, a słabą z niemieckiej. Oczywiście więc, że dla niej wszystko, nie ma wcale znaczyć pomocy przeciwko carom, o którą zachodowi trudno, lecz tylko zabezpieczenie przeciwko europejskim nadużyciom, o które mu łatwo".

Rosja zawsze atakując na zachodzie nie działała sama, ale przy silnej współpracy którejś z europejskich potęg. I tylko w takim wypadku jest groźna. Putin zatem nie dysponuje żadną siłą samoistną. Jest groźny tylko o tyle, o ile ktoś w Europie podaje mu rękę, poprzez niszczenie jej chrześcijańskiego dziedzictwa. Widzimy to na własnym przykładzie, gdy od lat kilku Niemcy prowadzą przeciwko Polsce wyniszczającą inwazję prawną, społeczną i gospodarczą. To ona jest największą, a w zasadzie jedyną siłą Rosji.

kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (227)

Inne tematy w dziale Polityka