Sprzedaż polskich stoczni, to była i jest niezwykła transakcja. Nie „niezwykła” w rozumieniu „wspaniała”, ale raczej „dziwaczna”. Przede wszystkim dlatego, że polski rząd nie wie precyzyjnie, kto jest inwestorem mającym zarządzać zakupionym majątkiem. Fundusz Stichting Particulier Fonds Greenrights zarejestrowany na Antylach Holenderskich nie będzie przecież produkował statków!
Ba! Nie ma pewności, czy w miejscu sprzedawanych stoczni będzie w ogóle prowadzona tego rodzaju działalność. To może być mniej istotne w przypadku sprzedaży majątku przez prywatny podmiot gospodarczy, który może interesować jedynie kwota transakcji i dla którego może nie być istotne, czy zapłaci nabywca, czy ktoś w jego imieniu, czy też inwestor, który później będzie spekulował nabytym majątkiem.
W przypadku stoczni przedmiotem troski sprzedającego, czyli polskiego państwa (w którego imieniu działa rząd) jest nie tylko wysokość zapłaty, ale również to, co na terenie sprzedanego zakładu będzie się działo oraz to, co działo się będzie z pozbawionymi pracy stoczniowcami. Uzyskana cena powinna być skonfrontowana z kosztami ekonomicznymi i społecznymi związanymi z (potencjalnym) strukturalnym bezrobociem, przekwalifikowaniem, wypłacaniem zasiłków itp.
Dywagacje – „zapłacili czy nie zapłacili”, „może zapłacili, ale nie zostało jeszcze zaksięgowane” itp. to żenada. Z katarskim podmiotem umowę zawarł polski rząd. Czy polski rząd nie ma instrumentów, żeby uzyskać u źródła wiedzę, czy kupujący podtrzymuje zobowiązanie finalizacji transakcji? Rzekoma możliwość wstrzymywania się do ostatnich minut z transferem pieniędzy to bajki. Tak może robić przysłowiowy „Kowalski” i to wtedy, gdy nie ma pieniędzy.
Teraz trwa uzasadnianie, że "nic się nie stało" (kibice niektórych drużyn skandują "nic się nie stało" po przegranym meczu), że wyłoży te pieniądze rządowy katarski fundusz QIA.
„Na miejsce funduszu wejdzie rządowy (souvereign wealth fund) katarski fundusz Quatar Investment Authority.” /cytuję za internetowym wydaniem Rzeczpospolitej/ Co to znaczy „NA MIEJSCE funduszu”?
„Jeśli do transakcji nie dojdzie - Polska zarządza od pierwszego inwestora odszkodowania.” /za Rzepą/
Minął termin, na jaki umówili się sprzedający z kupującym, więc nie wywiązanie się z niej winno AUTOMATYCZNIE skutkować UTRATĄ WPŁACONEGO WADIUM.Nowy nabywca nie jest stroną TAMTEJ UMOWY, a może być - ewentualnie - stroną NOWEJ UMOWY, w której powinny być zawarte nowe, wynegocjowane przez strony warunki transakcji.
Czy moje rozumowanie jest poprawne?
Były radny Sejmiku Województwa Mazowieckiego, autor kilku scenariuszy filmowych i kilkuset artykułów, miłośnik kina, teatru i ogrodów botanicznych.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka