Bronisław Komorowski i Jarosław Kaczyński nie będą debatować z innymi kandydatami. Nie będą debatować, przynajmniej przed I turą wyborów.
Taka postawa być może jest korzystna dla tych dwóch kandydatów, ale nie jest zgodna z kanonami i obyczajem, który nakazuje kandydatom prezentowanie swoich poglądów. To zwykły brak szacunku dla wyborców lub buta demaskująca, że w wyborach chodzi tylko i wyłącznie o elekcję, a nie o debatę i umożliwienie wyborcom świadomego wyboru.
Sztabowcy PO i PiS chcą podzielić kandydatów na „ważnych” i „resztę”. Ta strategia może się powieść, jeśli podobnie postąpią wiodące media (głównie elektroniczne). Jeśli umożliwią debatę i prezentację programów wszystkim kandydatom, to bojkot dwóch komitetów nie powiedzie się. Jeśli jednak media zaakceptują strategię spin doktorów PO i PiS i nie będą organizować konfrontacji kandydatów przed pierwszą turą, będzie to oznaczać, że „ustawka” podobna do zafundowanej nam przez PO w tzw. „debacie” Komorowski-Sikorski (
http://piotrstrzembosz.salon24.pl/164109,debata-prawyborcza-po) nadal ma miejsce.
Bronisław Komorowski dobrze wie, że w debatach dużo nie zyska, a może dużo stracić (np. wpadka z poglądami z rasistowskim podtekstem, dotyczącymi In vitro). Dobrze wiedzą o tym również przedstawiciele mediów. A posłannictwem mediów nie jest stać po stronie wybranych partii i polityków, ale po stronie wyborców, czytelników, słuchaczy.
Ups. Zagalopowałem się. Takie powinny być media.
Były radny Sejmiku Województwa Mazowieckiego, autor kilku scenariuszy filmowych i kilkuset artykułów, miłośnik kina, teatru i ogrodów botanicznych.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka