Ekonomiści i publicyści maja rację, że obywatel, który powierzy swoje środki niewiarygodnej firmie jest sam sobie winien. Ale to nie cała, a pół prawdy na temat Amber Gold oraz OLT Express i ich klientów.
Po to łożymy na instytucje państwa (ustawodawcze, kontrolne itp.), po to mamy strukturę tego państwa w ramach której my, obywatele, funkcjonujemy (a nie działamy swobodnie i chaotycznie jako pojedyncze jednostki), aby od tego państwa oczekiwać ochrony i wsparcia.
Owszem – otwierając słoik z dżemem należy odruchowo patrzeć na jego wygląd i badać powonieniem, ale nie oznacza to, że jeśli w słoiku zamiast dżemu dostanę jakieś trujące świństwo, to jest to moja, i tylko moja, wina.
Ktoś nałożył na producentów żywności wymogi i obostrzenia. Ktoś wymyślił i opłaca (z moich podatków) państwowe służby i inspekcje ich kontrolujące. Nie mówmy więc, że za ewentualne zatrucie dżemem nikt, poza mną, nie odpowiada. Że mamy do czynienia jedynie z relacją producent - konsument dżemu.
Nie mówmy, że jeśli powierzyłem swoje środki firmie, która swobodnie działała na polskim, pełnym nakazów i zakazów rynku finansowym, to za moje ewentualne straty będące wynikiem świadomego działania przestępczego, jestem winny tylko ja i nieuczciwa firma.
W aferze Amber Gold zawiodło państwo i do państwa również należy mieć pretensję o to, że jego przedstawiciele, instytucje i organy (sędziowie, prokuratorzy, kurator, KNF itp. itd.) zostawiły naiwnych obywateli de facto sam na sam z nieuczciwą firmą. Nie nazywajmy wszystkich, którzy powierzyli pieniądze Amber Gold pejoratywnie, bo oni przecież wierzyli nie tylko w Amber Gold, ale również w swoje państwo.
Były radny Sejmiku Województwa Mazowieckiego, autor kilku scenariuszy filmowych i kilkuset artykułów, miłośnik kina, teatru i ogrodów botanicznych.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka