System alimentacyjny, mimo że w założeniu ma chronić interes dziecka po rozpadzie związku, coraz częściej bywa przedmiotem krytyki – nie tylko ze strony osób dotkniętych jego skutkami, ale również ze strony środowisk ideowych. W szczególności myśliciele liberalni dostrzegają w obowiązku alimentacyjnym niebezpieczne przejawy nadmiernej ingerencji państwa w życie prywatne, osłabiania odpowiedzialności indywidualnej oraz wspierania modelu rodziny, który w dłuższej perspektywie prowadzi do rozpadu więzi społecznych i demograficznego zapaści.
Z punktu widzenia etyki liberalnej, państwo nie powinno narzucać obywatelom wzorców moralności ani przejmować funkcji, które powinny być realizowane dobrowolnie, w ramach prywatnych relacji i umów. Tymczasem system alimentacyjny narzuca obowiązek finansowy, niezależnie od okoliczności rozpadu związku czy woli osoby zobowiązanej. Rodzic, który nie ma wpływu na wychowanie dziecka ani na decyzje byłego partnera, jest przymuszony przez sąd do ponoszenia kosztów – często wysokich – bez żadnej kontroli nad tym, w jaki sposób te środki są wydatkowane.
System alimentacyjny w Polsce (i w wielu innych krajach) nie wymaga od strony pobierającej alimenty żadnej transparentności. Nie ma obowiązku przedstawiania rachunków, wykazywania, że pieniądze rzeczywiście trafiają na potrzeby dziecka. To otwiera pole do nadużyć, a jednocześnie prowadzi do frustracji i poczucia niesprawiedliwości u osób zobowiązanych, które czują się finansowo wykorzystywane bez prawa głosu. Jest to klasyczny przykład złamania zasady równowagi praw i obowiązków.
Istnieją badania i obserwacje, które wskazują, że system alimentacyjny sprzyja strategicznym rozwodom – szczególnie w sytuacji, gdy jedna ze stron uzyskuje przewagę ekonomiczną, prawną i społeczną po rozpadzie związku. Kobieta, która wie, że po rozwodzie otrzyma dom, opiekę nad dziećmi i regularne alimenty, może łatwiej podjąć decyzję o zakończeniu małżeństwa, nawet w sytuacji, gdy nie występują poważne przesłanki. Tego typu motywacje nie służą stabilności społecznej. Należy tu stanowczo podkreślić, że państwo przez swoje regulacje de facto destabilizuje podstawową wspólnotę społeczną – rodzinę.
W sytuacji, gdy jedna ze stron jest chroniona przez system, a druga traktowana jak "źródło pieniędzy", zachwiane zostają fundamenty odpowiedzialności i wzajemności. System alimentacyjny w obecnym kształcie często demoralizuje rodziny, ucząc, że odpowiedzialność można przerzucić na aparat państwowy lub drugą stronę, a wychowanie dziecka staje się projektem jednostronnym, wspieranym mechanicznie przez sądy i komorników.
Nie bez znaczenia jest także aspekt demograficzny. Coraz więcej mężczyzn – szczególnie młodych – unika zakładania rodziny lub posiadania dzieci ze strachu przed konsekwencjami rozwodu i obowiązkiem alimentacyjnym. Obawy o utratę majątku, kontaktu z dzieckiem i konieczność dożywotnich świadczeń na rzecz byłej partnerki, zniechęcają do zakładania rodziny. W efekcie system alimentacyjny hamuje rozwój rodzinności i w sposób pośredni przyczynia się do niżu demograficznego, który staje się jednym z największych wyzwań cywilizacyjnych Europy.
Koszty obsługi systemu alimentacyjnego są wysokie. Komornicy, sądy, systemy informatyczne i administracja zajmująca się egzekucją należności pochłaniają środki publiczne, a jednocześnie generują atmosferę opresji i nieufności. W tym zakresie rozwiązania rynkowe – np. fundacje prywatne, umowy cywilne, ugody mediacyjne – mogłyby działać taniej, sprawiedliwiej i bardziej etycznie.
Tam, gdzie prawo wymusza zachowanie, zanika jego wartość moralna. Alimenty stają się obowiązkiem administracyjnym, nie wyrazem troski czy odpowiedzialności. Przymus odbiera sens moralny dobrym uczynkom – a tylko na nich może opierać się trwałe społeczeństwo. System, który zmusza, a nie wychowuje – nie buduje wspólnoty, tylko ją rozbija.
System alimentacyjny, choć u podstaw miał słuszne cele – ochronę dzieci po rozpadzie związku – w praktyce stał się narzędziem kontroli, przymusu i nierównowagi społecznej. Jest to symbol nadmiernej ingerencji państwa w prywatne życie, systemem opresyjnym, który osłabia rodzinę, zniechęca do rodzicielstwa i podważa fundamenty odpowiedzialności osobistej. W czasach kryzysu demograficznego i upadku zaufania do instytucji publicznych, warto zadać pytanie: czy obecny model alimentów nie szkodzi bardziej niż pomaga?
Zwolennicy wolnego społeczeństwa mają gotową odpowiedź: należy ograniczyć władzę państwa w sprawach rodzinnych, promować mediacje, ugody i wzmacniać wolność jednostki w podejmowaniu decyzji o życiu osobistym. Tylko wtedy możliwa jest prawdziwa odpowiedzialność – a nie jedynie jej wymuszona imitacja.
Piotr Tański - redaktor serwisu: Portal w Sieci
Jeśli mój tekst przypadł Ci do gustu możesz postawić mi kawę korzystając z tego linka: buycoffee.to
Zapraszam też do polubienia Mojej Strony na FB: e-upr.pl 2.0
Jeśli mój tekst przypadł Ci do gustu możesz postawić mi kawę korzystając z tego linka: https://buycoffee.to/e-upr.pl2.0
Zapraszam też do polubienia Mojej Strony na FB: e-upr.pl 2.0
W innych sprawach można pisać na: piotr.tanski(at)o2.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo