W wielu odpalonych miejscach sieci przeczytałem ostatnio o zwiększającym się ryzyku terrorystycznym w czasie dni młodzieży i przeczytałem przepychanki; jedni zapewniają, że jest OK, inni, iż zupełnie nie OKi. Ja, oczywiście, rozumiem, że terrorystom zależy na spektakularnych akcjach i rozgłosie i że ryzyko w bardzo masowych spotkaniach powiększa się. Ale tak mi przyszło przed chwilą do głowy, że jak tak skupiamy się na dniach młodzieży i wiadomo, że zrobi się bardzo wiele w kwestiach bezpieczeństwa - być może terroryści uderzą, ale zupełnie przecież nie tam. Owszem, gdzieś w przestrzeni publicznej, ale nie w miejscu, gdzie skupiamy o tym uwagę i służby.
Nasze myślenie trochę sprowadza się do: czy będzie wielkie bum i rozbiegający się tłum?! Tak, tak, wszyscy bywamy przysłowiowymi gapiami i w pewien sposób człowieka interesują wybuchy bomb. Pewnie ciężko nam się przyznać jako ludziom, ale dopóki sami nie cierpimy, nasze rodziny nie cierpią - patrzymy z pewnymi ekscytacjami na straszne wypadki... nawet te samochodowe. To jest do pewnego momentu naturalny odruch ludzki i ekscytacja: myślimy w rodzaju uniesienia; co nas ominęło i rozum nakazuje interesować się, czego jako istota unikać na tym świecie. Niekiedy jednak wkrada się również negatywne pobudzenie, co można ujrzeć, co się wydarzy wielkiego. Wielu zaprzeczy, ale myślę, że często bywa i tak.
Ale od czekania na to, co się przytrafi, mamy jeszcze pracę wywiadu i oby działała ona przed newsami telewizyjnymi...
Inne tematy w dziale Społeczeństwo