plastic surgeon plastic surgeon
598
BLOG

Norwidowska teoria poezji i poety w cyklu Vade-mecum (wciąż aktualna)

plastic surgeon plastic surgeon Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 18

Ty żyjesz, wciąż żyjesz, przetrwałeś jednak śmierć, czasowi, zapomnieniu wbrew. Spośród wielu opinii i komentarzy na temat życia i twórczości Cypriana Norwida, według mnie, te słowa (budka Suflera Noc nad Norwidem) najlepiej oddają wpływ tego genialnego twórcy na kulturę do dzisiaj.

Nie można mówić o jednym Norwidzie. Działając na skrzyżowaniu kilku prądów i szkół literackich bywał klasykiem, romantykiem, parnasistą, symbolistą, czy pozytywista, ale żadnym z nich nie był. Juliusz W. Gomulicki określa Cypriana Norwida mianem niepowtarzalnego zjawiska, które swój początek miało w przeszłości i teraźniejszości, ale rzutowało na przyszłość, niosąc nieznane. Opublikowanie w 1905 roku ineditów Norwida sprawiło, że obok „trójcy wieszczów” pojawił się jeszcze jeden genialny twórca, którego odmienne oblicze poezji musiało poczekać w zapomnieniu kilkadziesiąt lat, żeby z całą mocą dopełnić poezje swego czasu. Przedstawiciel ostatniego pokolenia romantyków, którego twórczości nie można podporządkować do żadnej z ówcześnie panujących tendencji. Poeta, który dostrzegał ograniczenia literatury romantycznej, nie akceptował, związanej z polskim romantyzmem, kultury szlacheckiej. Twórca, który połączył pierwiastki klasyczne i romantyczne, akcenty polskie z akcentami europejskimi, który ostatecznie odświeżył literaturę narodową i nadał jej nowy kierunek.

Cała spuścizna po Norwidzie to nie tylko bogactwo i różnorodność form, to przede wszystkim głębokość i szlachetność tonu oraz nowatorstwo wykraczające poza najwyższe osiągniecia ówczesnej poezji europejskiej. Cała twórczość Norwida zdaje się być rozprawą z otaczającą poetę rzeczywistością. Z dziewiętnastowiecznym skokiem cywilizacyjnym i jednoczesną stagnacją moralną człowieka. Przyjęta rola obserwatora, filozofa, a w końcu moralizatora i krytyka, pociągnęła za sobą literackie konsekwencje, wymagała nowej poetyki, nowego warsztatu, który mógłby sprostać twórczej wizji. Norwid, zdaje się bez żalu zostawił konwencjonalną i nastrojową poezję na rzecz całkowicie nowych form wyrazu poetyckiego, co jednocześnie zepchnęło go na margines życia literackiego.

Bez wdawania się w biograficzne szczegóły warto pamiętać, że Norwid, który po europejskich podróżach, w 1849 roku zjawił się w Paryżu, to osoba rozumiejąca siebie i innych, potrafiąca spojrzeć z dystansem na siebie i na świat. To w tym roku pojawia się pierwsza publicystyczna polemika z romantycznym mesjanizmem. Bezkompromisowość poety prowadzi do nagonki prasowej, trudności w publikowaniu, w końcu do coraz większej samotności. To wpływa na decyzję o wyjeździe do Ameryki, gdzie, jak pisze w liście do Marii Trębickiej, żyje w społeczeństwie mu przeciwnym i ze wszech miar innym. Jednocześnie dostrzega prawdziwą poezję w pracy rak swoich. Ostatecznie amerykański sen przynosi rozczarowanie, Norwid wraca do Paryża, gdzie pozostaje do śmierci. Okres ponownego osiedlenia się w Paryżu, to okres biedy, borykania się z życiem codziennym, a także czas (1865-1866) gdy dokonał redakcji Vade-mecum.

Vade-mecum, wielkie dzieło, cykl stu wierszy, autonomicznych utworów, powiązanych niczym kostki domina, które ostatecznie pozostają spięte niewidzialną klamrą. Cały utwór przypomina przekrój geologiczny, na którym zobaczyć można nie tylko poszczególne warstwy podłoża, ale również przenikające się, w sposób nieregularny, gatunki gleby. Tytuł Vade-mecum, to ewangeliczne pójdź za mną, jak również słowa, które Wergiliusz kieruje do Dantego w Boskiej Komedii, stąd można go traktować jako wezwanie do alegorycznej wędrówki po piekle form, wątków i tematów.

No właśnie, kim jest wzywający u Norwida? Według mojej własnej interpretacji (nie chcę wdawać się w spory ze znawcami tematu) Czytając Vade-mecum można odnieść wrażenie, że pisze je starzec z Romantyczności, który wciąż posiada szkiełko i oko, to dzięki nim obserwuje otaczający świat i ludzi, jednocześnie starzec ten ewoluował i na drodze ewolucji wyposażony został w czucie i wiarę. Norwid widząc zmierzch twórczości romantycznej, dostrzegał jej opóźnienie w stosunku do pędzącej rzeczywistości, to przekładało się fałszywy obraz świata. Dostrzegał przekształcenie szlachecko-ziemiańskiego etosu w kulturę przemysłowo-miejską. Jego receptą miała być nowa twórczość, nowy – w i e r n y obraz nowej rzeczywistości, który tworzony jest prze nowego poetę. Poeta-autor Vade-mecum przeobraża się w publicystę, kogoś, kogo dziś nazwalibyśmy komentatorem życia publicznego. Jednocześnie to przeobrażenie nie jest pełne, tak jakby zatrzymało się w połowie drogi. Twórca częściowo przybiera formę publicysty, jednocześnie pozostając poetą, poetą prekursorem, ale i tyranem. W liście do J. I, Kraszewskiego Norwid pisze, że poezja polska tam pójdzie, gdzie główna część VM wskazuje (…) Czy chcą? czy nie chcą? wszystko jedno. Ten poeta idzie dalej niż mickiewiczowski Konrad, nie woła: daj mi rząd dusz, on sam po niego sięga. Co sprawia, że ma do tego prawo? Odpowiedzią są wiersze programowe, ale już wiersz-program całego cyklu zdaje się ukazywać prawo poety do wyznaczenia nowego kierunku. To odkrycie uroku poezji i wymowy, uroku ponad wszystkie uroki:

Odpowiednie dać rzeczy słowo

Struktura, kompozycja, język oraz tematyka, tworzą kompozycję trudną, niejednorodną, która jest wyzwaniem dla czytelnika. Można przeczytać dowolny wiersz z cyklu i będzie on zamkniętym dziełem. Jednocześnie wszystkie wiersze tworzą znaczenie większą strukturę, którą sam autor, w wierszu Finis (XCVII), porównuje do naszyjnika z pereł logicznie w siebie wciekłych. To właśnie te sto utworów miało dokonać skrętu w polskiej poezji. To właśnie Vade-mecum ma być dowodem, że pełnię talentu Norwid ujawnił w twórczości lirycznej, poszczególne utwory traktował jako autonomiczne fragmenty większych całości myślowych i artystycznych. Żyjąc w dobie wielkich romantyków, a co za tym idzie będąc świadkiem romantycznych problemów i romantycznej wizji świata, Norwid proponuje nowe widzenie świata, patrzy na otaczającą rzeczywistość na swój sposób, tworzy własną interpretację problematyki życia narodu oraz miejsca człowieka we współczesnym świecie. Przeciwstawia się polskiemu romantyzmowi, mesjanistycznym ideałom, cierpieniu ograniczającemu się do narodowowyzwoleńczej walki. Porzucił instytucję wieszcza narodowego na rzecz artysty-obserwatora-kronikarza.

Jednym z wątków Vade-mecum jest temat człowieka jako istoty psychofizycznej, ukształtowanej przez historię i cywilizację. To właśnie przez to pokrewieństwo z naturą, historią i ogólnoludzką tradycją kulturową człowiek powinien zmierzać do poznania i przyswojenia wartości oraz reguł stworzonych przez ludzką cywilizację. Bohater w poszczególnych wierszach zawsze uwikłany jest w relacje z otoczeniem – zbiorowością, cywilizacją, a jego tragizm polega na niemożności nawiązania kontaktu, braku porozumienia z innymi jednostkami i zbiorowościami.

Pośród wszystkich wierszy zbioru odnaleźć można kilka, które mówią o norwidowskiej koncepcji człowieka są to: Sfinks, Pielgrzym, Królestwo, jak również o ludzkim losie: Ruszaj z Bogiem, Larwa, Na zgon śp. Józefa Z (…) Wczytując się w te wiersze można dotrzeć do kolejnych prawd o człowieku. Autor umożliwia czytelnikowi przebycie pewnej drogi wraz z człowiekiem przedstawionym na poszczególnych kartach utworu.

Istotę człowieka definiuje Sfinks, gdzie człowiek przedstawiony jest jako kapłan, tym samym przeniesiony zostaje do sfery sacrum, norwidowski człowiek nie może być zredukowany do tego, co ziemskie. Jednak kapłaństwo ma swoją cenę, a ceną jest wezwanie do uświadomienia sobie własnego kapłaństwa i w konsekwencji jego realizację. Tu człowiek niestety zawodzi, nie będąc świadomym wyzwania jakie przed nim stoi.

Człowiek?...jest to kapłan bez-wiedny

I niedojrzały

Po człowieku kapłanie następuje człowiek-pielgrzym. To pielgrzymstwo jest przeznaczeniem człowieka. Sam tytuł „Pójdź za mną” zdaje się być kierowany do tego, który może iść, do pielgrzyma. Obie drogi: kapłana i pielgrzyma nie są łatwe, mogą zakończyć się klęską, co pokazuje utwór Larwa, skrajny przykład upadku człowieka, ale nie jedyny. Specjalności, Czynowniki w nich też możemy zobaczyć, jeśli nie upadek, to umniejszenie człowieczeństwa.

Kulturowa koncepcja człowieka umożliwiła poruszenie wielu tematów. VM zdaje się być nie tylko wizją nowej poezji, ale także panoramą ówczesnej rzeczywistości. Oprócz tematów dotyczących sztuki, czy filozofii, poruszane są kwestie społeczne i polityczne. Po raz kolejny można dostrzec wezwanie do wędrówki po piekle. Czytelnik prowadzony jest przez piekło, zgotowane ludziom przez ludzi. Szkiełko i oko nowego poety skierowane jest na cywilizację, sztukę, moralność i wolność.

Aleksander Jełowicki określił Norwida geniuszem urodzonym o sto lat za wcześnie. Józef Bohdan Zaleski, umysłem na wpół szalonym, na wpół genialnym. Narodziny sto lat później dałby światu jedynie genialnego poetę. To właśnie życie w XIX wieku determinuje fakt, że Norwid jest … Norwidem. Nie chodzi tu jedynie o podjęcie polemiki z własną epoką. To na pewno było źródłem oryginalności i pewnej odrębności, ale stanowiło jedynie rodzaj uwertury do koncertu jakim było zaprezentowanie wizji n o w e g o, nieuchronnego, którego współcześni nie dostrzegali. Mieczysław Jastrun widział w Norwidzie poetę przewyższającego poezję krajów o starej kulturze. Józef Fert stwierdza, że pochylając się nad Vade-mecum można dokonywać fantastycznych ewolucji intelektualnych, a różne próby czytania odpowiadają na tytułowe wezwanie. W mojej ocenie, największą wartością cyklu jest to, że nawet nieobeznany z aparatem literaturoznawczym czytelnik, może stwierdzić [za Budką Suflera] (…)a z kartek patrzą na mnie oczy twe i sądzą mnie(..).

PS

Jeśli kogoś interesuje ten temat polecam opracowania Józefa Ferta, Juliusza Gomulickego, Rolfa Fiegutha. 

SŁOIK W WIELKIM MIEŚCIE

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura