Wczoraj rano media obiegła informacja, że policja pojmała piątkowego „terrorystę”, który „zaatakował” siedzibę PO.
Media, w tym szanowna redakcja S24 odnotowały incydent pod warszawską siedzibą PO. Jako pierwszy na dawnym Twitterze poinformował o tym Witold Zembaczyński zawodowy członek komisji przeróżnych. Chłopina ledwo uszedł z życiem, gdy jakiś obłąkany nienawistnik miał rzucić tak zwany „koktajl Mołotowa” Media podają to metodą „z ręki do ręki” i wieść się niesie. Na szczęście wczoraj rano media (przeczytałem na portalu Onet, przez niektórych określanym jako „derOnet”), że terrorysta został ujęty.
Nagłówki portali informacyjnych są w jednym tonie: „atak terrorystyczny”, „w siedzibę PO rzucają koktajlami Mołotowa”.
A co mówi tzw. ulica? No, tu rewelacje nie są aż tak wstrząsające, bo owszem doszło do zdarzenia pod siedziba PO, ale jakiego? Ktoś rozlał łatwopalną ciecz przed siedziba PO i ją podpalił. Jakie skutki? Ślady na chodniku i okopcone drzwi do budynku. Nie zniszczone, nie wysadzone, ale okopcone. Zdjęcia można zobaczyć w Internecie, można też się przejść na ulicę Wiejską (co zrobił autor niniejszego wpisu) i zobaczyć skutki tego „zamachu”. Pomijając media złaknione taniej sensacji, to nawet Onet pod „klikalnym” tytułem opisuje, że wylano ciecz, podpalono, a zatrzymany sprawca najprawdopodobniej będzie miał przedstawiony zarzut zniszczenia mienia. Takie są znane dziś fakty. Czyli podsumujmy fakty: jakiś mężczyzna rozlał łatwopalną ciecz pod siedziba partii politycznej, podpalił ją i na skutek tego podpalenia osmalone zostały drzwi wejściowe do budynku. Czy to groźny incydent, na pewno tak, czy powinno się podjąć wszelkie działania żeby wyeliminować takie zajścia, jak najbardziej.
A jaka jest druga strona medalu?
Tu odsyłam na dawnego Twittera. Poseł Zembaczyński, z właściwą sobie kondycją intelektualną pisze o „akcie terroru politycznego”, kolejni politycy z plemienia tuskoidów grzmią, że to wszystko nie wzięło się znikąd, że tak działa człowiek zaczadzony nienawiścią do przyzwoitych ludzi, że nie można pozwolić złym ludziom na takie duraczenie bezbronnych, bo później chwila nieuwagi i nieszczęście gotowe. Minister sprawiedliwości, były sędzia Żurek już zapowiada, że będzie ścigał nie tylko sprawcę, ale tych, którzy do tego doprowadzili złym słowem, bo jak wiadomo od czasów Czesława Niemena człowiek słowem potrafi zranić jak nożem. A kto jest winny? No, tu może być tylko dwa typowania. Nieubłagany palec wskazuje na Roberta Bąkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego lub na Jarosława Kaczyńskiego i Roberta Bąkiewicza. To zależy kto i gdzie ma ukierunkowaną obsesję. Śmieszy mnie tylko fakt, że ludzie będący zlaicyzowanymi brukselczykami wzywają Kaczyńskiego do bicia się w pierś.
Drodzy wykształceni, ten gest jest rodem z obrzędów ze znienawidzonego przez was Kościoła Katolickiego, więc gest ten, o ile Kaczyński go wykona, albo was nie wzruszy, albo was rozsierdzi. Po drugie, drodzy dziennikarze, skoro piszecie o akcie terroryzmu, to odsyłam do art. 115 kk, który jest słowniczkiem terminów ustawowych, tam znajdziecie definicję „przestępstwa o charakterze terrorystycznym”. Mniejsza o to, wszystko wskazuje, że cenzura prewencyjna wróci na pełnej ….kurtyzanie.
I jeszcze jedno pytanie do tuskoidów: tak domagacie się ukorzenia i wora pokutnego dla Kaczyńskiego, a czy ktoś z was przeprosił za Cybę (teraz, o zgrozo, na wolności). Jeśli ktoś nie pamięta, to wtedy nie „mogło dojść”, ale doszło do najgorszego: odebrano człowiekowi życie tylko za przynależność polityczną. I TO, panie Zembaczyński, był mord polityczny, eksces z którego pan „cudem uszedł z życiem” jest aktem wandalizmu, niebezpiecznym i głupim, ale jedynie aktem wandalizmu.
A na koniec – dlaczego tego nie kupuję?
Facet, który to zrobił był już skazany za groźby wobec...premiera Tuska, podpalił chodnik na ulicy Wiejskiej. Na Wiejskiej! I nie było tam nikogo ze służb, ani policjanta, ani sopisty, kto mógłby mu przeszkodzić. Co więcej, facet to podpalił, odszedł stamtąd i nikt go, aż do wczoraj, nie zatrzymał. No, drodzy państwo! Gdzie jak gdzie, ale w centrum Warszawy wszelkich służb nie brakuje. Nie dalej jak miesiąc temu spacerując po Centrum naliczyłem, chyba osiem, dwuosobowych patroli policyjnych, pojazdy tej formacji też są widoczne, a tu nic. Jak na złość, nikogo, nikogusieńko. Trudno w to uwierzyć, ale tak chyba musiało być.
Inne tematy w dziale Polityka