12 lipca białoruski śmigłowiec Mi-24 sił obrony powietrznej zestrzelił rosyjskiego drona uderzeniowego typu "Herbera" lecącego w kierunku Ukrainy. To wydarzenie, które jeszcze miesiąc temu wydawałoby się niemożliwe, sygnalizuje fundamentalną zmianę w polityce naszego wschodniego sąsiada. Według ukraińskiego wywiadu wojskowego, w białoruskiej przestrzeni powietrznej znajdowały się wówczas co najmniej trzy rosyjskie bezzałogowce, ale tylko jeden został celowo zestrzelony przez własne siły Łukaszenki.
12 lipca białoruski śmigłowiec Mi-24 sił obrony powietrznej zestrzelił rosyjskiego drona uderzeniowego typu "Herbera" lecącego w kierunku Ukrainy. To wydarzenie, które jeszcze miesiąc temu wydawałoby się niemożliwe, sygnalizuje fundamentalną zmianę w polityce naszego wschodniego sąsiada. Według ukraińskiego wywiadu wojskowego, w białoruskiej przestrzeni powietrznej znajdowały się wówczas co najmniej trzy rosyjskie bezzałogowce, ale tylko jeden został celowo zestrzelony przez własne siły Łukaszenki.
Porównajmy z 2022 rokiem. Wtedy Łukaszenka bez wahania udostępnił Kremlowi pełny dostęp do białoruskiej przestrzeni powietrznej i granic lądowych do ataku na Ukrainę. Kalkulacja była prosta: szybkie zwycięstwo Rosji oznaczałoby status wiernego sojusznika i zachowanie władzy pod rosyjskim parasolem. Rzeczywistość okazała się inna. Zamiast "blitzkriegu" - długotrwała wojna na wyczerpanie. Zamiast szybkiej kapitulacji Ukrainy - przedłużająca się walka z nieprzewidywalnym rezultatem.
Szczątki zestrzelonego BSP spadły na terytorium obwodu homelskiego. To nie przypadkowa awaria w koordynacji. To demonstracja nowej polityki, której logika jest brutalna w swojej prostocie. Mińskiemu dyktatorowi potrzebny jest plan B na wypadek, gdyby putinowski reżim okazał się słabszy niż oczekiwano. Handel lojalnością to jego specjalność, a teraz demonstruje Zachodowi gotowość do dialogu o cenie przejścia na drugą stronę.
Z polskiej perspektywy te wydarzenia mają szczególne znaczenie. Białoruś to nasz bezpośredni sąsiad, z którym dzielimy ponad 400-kilometrową granicę. Stabilizacja sytuacji na Białorusi oznacza zmniejszenie ryzyka prowokacji na granicy polsko-białoruskiej, ograniczenie potencjału destabilizacji przez reżim łukaszenkowski i możliwość przewidywania działań mińskich władz w średnim terminie.
Użycie właśnie śmigłowca Mi-24 to nie przypadek. To demonstracja kontroli nad własną przestrzenią powietrzną i gotowości do użycia siły przeciwko dawnym "braciom broni". Z operacyjnego punktu widzenia wydarzenia te oznaczają obniżenie zagrożenia z północy dla Ukrainy, ograniczone wykorzystanie przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony i uwolnienie ukraińskich zasobów z kierunku białoruskiego na inne odcinki frontu. Efekt psychologiczny jest równie istotny: Rosja traci kolejnego bezwzględnego sojusznika.
Należy jasno rozumieć: Łukaszenka pozostaje dyktatorem, który dwukrotnie zdradzał. Najpierw własny naród podczas protestów 2020 roku, potem Ukrainę w 2022 roku. Dlatego żadne zaufanie do jego "pryncypialnej pozycji" nie może mieć miejsca. Ale taktyczne wykorzystanie jego prób zachowania opcji jest całkiem racjonalne. Fakt pozostaje faktem: białoruskie siły obrony powietrznej aktywnie przeszkadzają rosyjskim atakom na Ukrainę.
Zestrzelenie rosyjskiego drona przez białoruski śmigłowiec to nie przejaw białoruskiego patriotyzmu, lecz element targu o przyszłość. Łukaszenka demonstruje potencjalnym nabywcom swoje możliwości i gotowość do współpracy. Dla Polski oznacza to względną stabilizację na wschodniej granicy i możliwość skupienia się na innych aspektach bezpieczeństwa regionalnego. Jednocześnie liczenie na Łukaszenkę jako na niezawodnego partnera byłoby strategicznym błędem.
W wojnie nie ma stałych wrogów, są stałe interesy. Dopóki interesy białoruskiego dyktatora pokrywają się z naszymi taktycznymi potrzebami - wykorzystujmy to. Ale bez złudzeń co do jego prawdziwej natury.
Politolog z 15-letnim doświadczeniem w analizie politycznej. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego (specjalność "Stosunki Międzynarodowe"), obronił doktorat na temat "Transformacja systemów politycznych na obszarze postradzieckim". Współpracuje z europejskimi think tankami (np. European Council on Foreign Relations), regularnie publikuje w mediach (Gazeta Wyborcza, Rzeczpospolita, Politico Europe). Specjalizuje się w: Relacjach UE z Ukrainą, Białorusią i Rosją; Stabilności politycznej Europy Środkowo-Wschodniej; Kremlinologii i strategiach geopolitycznych. Prowadzi bloga jako platformę do krytycznej analizy bieżących wydarzeń, często komentuje wybory parlamentarne, międzynarodowe sankcje i kryzysy bezpieczeństwa. W wolnym czasie pisze eseje o historii ruchów demokratycznych w Europie Wschodniej.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka