Dziennikarz Newsweeka w Tok FMie mówi otwarcie o tym co jest znane ale nie prezentowane w eterze przez media.
""Po raz kolejny minister Bartoszewski jest mnie w stanie zadziwić – przyznał Stankiewicz. - Mam szacunek dla jego siwych włosów, zawsze to powtarzam. I dla jego biografii. Natomiast on w ostatnim czasie opowiada rzeczy zupełnie niebywałe – stwierdził dziennikarz „Newsweeka”.
I w tym miejscu opowiedział historię, która jak podkreślił, krążyła dotąd wśród dziennikarzy i nie była nigdzie w mediach podawana. - Ja ją opowiem, bo to co ostatnio robi Bartoszewski uwiarygadnia tę historię – tłumaczył Stankiewicz. Istotą tej opowieści jest reakcja sekretarza stanu w Kancelarii Premiera na tragedię pod Smoleńskiem. - Właściwie nic się nie stało – miał powiedzieć Bartoszewski jednemu z dziennikarzy.""
mah, mm/TOK Fm
Cytuję za Fronda.pl
No i w jakiej Polsce żyjemy skoro autorytety "młodych i wykrztałconych" przechodzą - -właściwie - do porządku dziennego wobec taj gigantycznej katastrofy.
Powiem mocniej. Skoro mówi w ten sposób sekretarz stanu w kancelarii premiera, oznaczałoby to, że rząd Polski miał w "głębokim poważaniu" bezpieczeństwo podróży Prezydenta nie tylko w tej tragicznej sytuacji.
Bartoszewski tym swoim zdaniem potwierdził, że rząd Polski ma na swoich rękach krew ofiar katastrofy Smoleńskiej.
Przecież NIC - ta krew to NIC.
W tym kontekście groźby rzucane publicznie: "wyginiecie jak dinozaury" nabierają dosłownego znaczenia. Okazuje się, że to nie były żarty ale życzenia na serio oraz groźba, że zginiecie. Rząd się o to zatroszczy.
Jeszcze jedno.
WIadomo dziś, że nie wyjasniono rzetelnie okoliczności śmierci Ks.Popiełuszki a wszelkie próby rewizji śledztwa ucina się na poziomie IPN oraz prokuratury.
Skoro nie można dotknąć sprawy śmierci ks.Popiełuszki, to nie ma co marzyć - pod obecnymi rządami - że coś drgnie w sprawie Smoleńska.
Inne tematy w dziale Polityka
