… tak zagłosuję :))
Witam,
Tak naprawdę nie postanowiłem jeszcze co zrobię. Obserwuję sobie tę śmieszną kampanię, i wygłupy kampanijne z jednej strony ułatwiają wybór, z drugiej jednak utrudniają. Cholera, czy ja już nie przesiąkłem tą Waszą nowoczesną logiką spod znaku "Jest coś a jednocześnie tego czegoś nie ma"? :)
Przy okazji. Mój stary kumpel AE911truth.org zapytał mnie co sądzę o debatach. Sprawa jest zupełnie prosta. Skoro jest debata o debacie to jednoznacznie świadczy, że debata jest. A skoro debaty nie ma to jednoznacznie świadczy, że jej nie ma. Więc debata jest a jednocześnie jej nie ma. W końcu jest to logiczna konsekwencja tego, że wybory były a jednocześnie ich nie było, bo nie było kandydatów, chociaż byli. :)
Ale nie o tym będzie mowa.
Mam pytanko natury logiczno-statystyczno-matematycznej.
Powiedzmy, że ja decyduję, że nie idę na wybory. Czy to oznacza, że automatycznie ileś tam tysięcy ludzi też nie pójdzie? A jak zdecyduję że idę, to automatycznie ci sami ludzie też pójdą. Czy to tak nie działa?
Nie mówię o sytuacji, gdy napiszę na salonie, że nie idę i ktoś pomyśli sobie "Ooooo … Polfic nie idzie, a że jest mądry i inteligentny to ja też nie". Oczywiście jest to sytuacja czysto hipotetyczna, gdyż jak wiadomo, ludzie ludzi mądrych i inteligentnych zwykli nie słuchać, nie wiedzieć czemu. :)
Mówię o sytuacji automatyzmu statystycznego: "Ja idę to i tysiące ludzi też idą, ja nie idę to te tysiące ludzi też nie idą". Ciekawe, nie?
Oczywiście, ja nie jestem dobrym przykładem, gdyż, jak wszyscy wiedzą, jestem indywidualistą. Więc szansa, że zachowanie moje, przełoży się na zachowania innych, jest mała. Ale z drugiej strony, skoro ja istnieję, to jest szansa, że istnieją inni, podobni indywidualiści; i jest to tylko kwestia skali; czyli jeżeli ja pójdę, to pójdzie nie tysiące ale parę osób, a jeżeli ja nie pójdę, to te parę osób też nie pójdzie?
Pozdrawiam :)
