Witam,
Dawno, dawno temu napisałem notkę pod znamiennym tytułem "Ekonomiści won".
"Przypomniał mi się rok 1986, właśnie kończyłem liceum. Większość wtedy była ambitna, ci dobrzy z mat-fiz wybierali na studia Politechniki, ci z biol-chem szli na medycynę. Tylko największe nieuki, obiboki i lawiranci szli na ekonomię. Łatwo się było dostać i studia niezbyt ciężkie." *
Oczywiście nic się pod tym względem nie zmieniło. Natrafiłem na taki artykuł: "Ekonomiści policzyli budżet na 2020 rok. "Czeka nas podwyżka podatków"
"Główne elementy planu fiskalnego rządu na 2020 rok zakładają: uruchomienie siatki połączeń autobusowych, szczególnie w rejonach wykluczonych komunikacyjnie, co według szacunków kosztować będzie 1,3 mld zł, zwolnienie z podatku dochodowego dla osób do 26 roku życia – z tego tytułu do państwowej kasy nie wpłynie 1,7 mld zł, obniżenie stawki PIT z 18 do 17 proc. i wyższe koszty uzyskania przychodów, czego skutkiem będą wpływy niższe o 10 mld zł. Tyle samo „kosztować” ma wypłata 13 emerytury, dwa razy tyle zaś – czyli 20 mld zł - pochłonie wypłata 500 plus na pierwsze dziecko. W sumie daje to około 42 mld zł kosztów dla budżetu w przyszłym roku.
Aby kwotę tę sfinansować, rząd wskazał kilka źródeł dodatkowych przychodów, głównie jednorazowych. Największy „zysk” dla budżetu łączy się z likwidacją OFE – dzięki temu jednorazowo do kasy państwa wpłynie około 9,7 mld zł. Ograniczenie luki VAT, podobnie jak uszczelnienie i podwyższenie składki FUS ma przynieść po 7,7 mld zł. Kolejnymi pozycjami jest: sprzedaż uprawnień emisji CO2, co da jednorazowo 5,7 mld zł i zniesienie tzw. „trzydziestokrotności”, czyli ograniczenia wysokości rocznej podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe do kwoty odpowiadającej trzydziestokrotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia, które ma przynieść 5,2 mld zł. Około 3,5 mld zł rząd chce otrzymać ze sprzedaży częstotliwości (5G itp.), a kolejne 5,2 mld zł z wprowadzenia innych opłat i podatków (min. wzrost akcyzy i innych obciążeń)."
To jest doskonały przykład absurdalnego "liczenia" przez ekonomistów. Prosty przykład ich liczenia: "obniżenie stawki PIT z 18 do 17 proc. i wyższe koszty uzyskania przychodów, czego skutkiem będą wpływy niższe o 10 mld zł". Wiecie jak oni "liczą. Teraz wpływy z PIT wynoszą 18 zł, a po obniżce wyniosą 17 zł. I budżet "straci" 1 zł z każdej stówki. Jest to oczywista nieprawda, bo wpływy oczywiście wzrosną, a raczej wzrosłyby gdyby nie ....
Otóż, wybraniec nowoczesnych pisowców, co prawda ekonomistą nie jest, wbrew temu co mówi. Jednak jest czymś o wiele gorszym, bo historykiem. A jak wiadomo, na historię szli jeszcze więksi ignoranci, leserzy i obiboki niż na ekonomię. Jego współpracownik Tusk, czy ten co zostawał nielegalnie prezydentem w czasie gdy Tusk z Morawieckim razem współpracowali; są najlepszymi przykładami.
Otóż liczy on tak samo jak ekonomiści. Czyli, żeby obniżyć jedne podatki, podnosi podatki inne. Co jest oczywistym absurdem logicznym. A skoro jest to absurd, będzie to przeciwskuteczne.
Pozdrawiam :)
* - https://www.salon24.pl/u/polfic/627729,ekonomisci-won