Khao San Road, Bangkok. Upadek trwa.
Khao San Road, Bangkok. Upadek trwa.
polish allied polish allied
175
BLOG

Lockdown po tajsku

polish allied polish allied Rozmaitości Obserwuj notkę 0

W wielu krajach świata znoszone są bezsensowne, covidowe restrykcje, zwłaszcza zaś w destynacjach turystycznych. Niektóre kraje, takie jak Chorwacja, Meksyk, Dominikana czy Albania nie wymagają nawet testów PCR dla przyjeżdżających, nie mówiąc już o bezprawnych tzw.paszportach covidowych czy zaświadczeniach o przyjęciu szprycy. Teksas i Floryda poszły jeszcze dalej zakazując pod groźbą kary finansowej pytania przez firmy o to czy ktoś jest zaszczepiony czy nie. Po prostu ludzie chcą wreszcie normalnie żyć, a gospodarka musi w końcu odbić się od dna po zbrodniczych lockodownach.

Niestety w Tajlandii jest inaczej i podobnie jak w innych krajach ościennych Azji Południowo-Wschodniej, boją się tu indyjskiej odmiany straszliwego covida. Z tym że dla „krainy tysiąca uśmiechów” , która żyje z turystyki, przedłużające się restrykcje to gospodarcza katastrofa. I to pomimo że od lipca otwarty ma być dla zaszprycowanych, zagranicznych turystów Phuket, a od października reszta kraju.


Nietrudno jednak przewidzieć, że turyści mający trochę szmalu wybiorą raczej Meksyk i inne rejony, gdzie życie nocne ma coś jeszcze do zaoferowania, jest więcej wolności i  nie trzeba brać uprzednio śmiercionośnych szczypawek, po których w dodatku trzeba uważać ze słońcem. Nadoptymistyczne przewidywania decydentów, że Tajlandię odwiedzi w tym roku ponad 10 milionów ludzi można włożyć między bajki, tak samo jak pomysł że uda się zaszprycować minimum 70% ludności. Trzeźwo myślący przedsiębiorcy przewidują że nawet po pełnym otwarciu kraju (a więc bez coviodowego świrowania), w najlepszym razie tajska gospodarka wróci do normy za jakieś 5 lat.

A jak to wygląda obecnie?

Od dwóch miesięcy w Bangkoku i kilku innych prowincjach jest pełny lockdown (też miał być tylko na 2 tygodnie), co oznacza, że zamknięte są kluby, szkoły, świątynie, kościoły, muzea, baseny, siłownie, salony masażu, a nawet parki. I wszyscy muszą w pełnym upale  zasuwać w maskach pod groźbą kary sięgającej nawet 20,000 bathów (ponad 2 tyś. zł).  Najgorzej mają ci co pracują w szpitalach, supermarketach, bankach, urzędach itd., bo oni są w tych śmierdzących szmatach non stop.

Restauracje są co prawda otwarte, ale z limitem do 25%. Łaskawcy.

Skutki tego covidowego obłędu widać gołym okiem- masa firm, biur podróży, klubów, barów, hoteli, salonów masaży, a nawet popularnych sklepów spożywczych 7/11 już zbankrutowała. Niemal wszystkie miejsca, które były wizytówką Tajlandii, łącznie z plażami są pozamykane. Ogólny widok jest więc przygnębiający i depresyjny, i zaczyna budzić skojarzenia z Afryką. Za tym wszystkim idą oczywiście ludzkie dramaty- utrata pracy, biznesów całego życia, brak dochodów, bieda, zadłużanie się, depresja, rozbite związki, bo biali nie mogą przyjechać. Pan Bóg raczy wiedzieć ilu ludzi przypłaci ten covidowy przekręt zdrowiem i życiem. Na pewno więcej niż w wyniku samego covida.

Z drugiej strony media i urzędasy terroryzują bez przerwy mieszkańców dezinformując o kolejnych zakażonych (średnio 3,000 dziennie) i kolejnych zgonach (kilkudziesięciu dziennie). Łącznie od początku pLandemii zarażonych zostało oficjalnie ok. 211, 000 osób, a zmarło... 1,577. Na 70 milionów ludzi. Rzeczywiście pandemia. Jakby tego było mało media i kreatorzy tej covidowej hucpy nie wspominają dla porównania, że każdego dnia, bez udziału wirusa z Chin, w Tajlandii umiera średnio 1, 095 osób (czyli ok. 400, 000 rocznie).


Jest oczywiście cała masa fałszywych opinii, że niska śmiertelność covida to efekt zamkniętych od ponad  roku granic i słusznych restrykcji, ale to nieprawda. W innych krajach także zastosowano podobne, a nawet ostrzejsze rozwiązania, a oficjlanych zgonów na covid było znacznie więcej niż w Syjamie. Z kolei pomimo dwóch miesięcy lockdownu w Bangkoku poziom zarażeń i zgonów oficjalnie jest podobny. Lockdown, tak bezsensowny i niszczący ludzi oraz gospodarkę, po raz kolejny jest dowodem na swą całkowitą nieskuteczność.

Z drugiej strony mamy przykłady krajów, gdzie nie zastosowano drakońskich ograniczeń, czyli min. w Szwecji, Tanzanii, na Białorusi lub je zniesiono (stany Texas, Floryda, Missisippi), a liczba ofiar C-19 wcale nie jest tam w żaden sposób zatrważająca, a wręcz przeciwnie, jest niska i ciągle spada.   

Niestety te argumenty nie przekonują tych, którzy podejmują tu kluczowe, urzędnicze decyzje. Zamiast tego forsuje się nachalnie szczypawki, w tym Astrę Zenecę, po których schodzą z tego świata kolejne osoby. Tak jakby te preparaty miały pomóc komukolwiek, kto już złapał wirusa i przechodzi go ciężej. Tak jakby zaszprycowani nie łapali wirusa i nie roznosili go dalej. Przecież stosowanie amantadyny, iwermektyny, hydroxycykliny czy innych leków, w tym przeciwko malarii i depresji (jak mirtazapina) , naprawdę ratuje życie w przeciwieństwie do niesprawdzonych szpryc. Tyle że  złodziejskie kartele farmaceutyczne typu Pfizzer czy Moderna nie zarobią wówczas tyle, ile by chciały.

Moje zdanie jest takie, że Tajowie tak czy inaczej mają już większą odporność na covida, stąd mniej było i mniej jest ofiar tego chińskiego wirusa. Dwa, są leki, o których pisałem wyżej, i które dają świetne rezultaty w leczeniu ciężkich przypadków, co zostało udowodnione dobitnie przez uczciwych lekarzy (nie tych skorumpowanych i zakłamanych do cna simonów, gutów, horbanów i reszty).  Po trzecie wreszcie pomimo że C-19 istnieje nie powinno się z tego powodu zakłócać ludziom normalnego trybu życia i podróżowania oraz  narzucać masek, które nic nie dają oraz lockdownu, który tylko pogarsza sytuację.

W związku z tym zasadne byłoby pójść w ślady Meksyku, wpuścić turystów, także tych niezaszprycowanych, otworzyć w pełni gospodarkę i turystykę, zacząć normalnie żyć bez covidowej histerii i dać wreszcie przedsiębiorcom popracować. A nie bawić się w eksperymenty, które MUSZĄ zakończyć się fiaskiem.


polish_allied


Prawicowy buntownik z natury, bonapartysta z przekonania, politolog z wykształcenia, zwolennik Wolności i wolnego rynku, wróg lewactwa i socjalizmu. Tak dla Flagi Konfederacji (CSA), serbskiego Kosowa, amerykańskich republikanów, wolności gospodarczej i osobistej, a także swobodnego dostępu do broni palnej dla osób zrównoważonych i niekaranych. Nie dla lewicy i jej chorych idei typu gender, globalistów od Gatesa i Sorosa, islamu,Rosji i komunistycznych Chin. Kocham Tajlandię, Bangkok i Azjatki, nie znoszę feministek. Przywódcami, których najbardziej cenię są : cesarz Napoleon I, prezydent Ronald Reagan oraz generałowie Francisco Franco i Augusto Pinochet.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości