20 października 2011 roku libijscy rebelianci od miesięcy walczący z reżimem Kaddafiego zdołali osaczyć i ująć satrapę. Niedługo po schwytaniu Muammar Kaddafi został prawdopodobnie rozstrzelany przez rebeliantów, i tym samym podzielił los takich zbrodniarzy jak Nicolae Caucescau czy Ernesto „Che” Guevara. Tak samo jak ci dwaj, Kaddafi miał na rękach krew tysięcy ludzi, a na sumieniu cierpienie i biedę setek tysięcy. Nic zatem dziwnego, że wiadomość o śmierci tego mordercy została przyjęta z ogromna radością w Libii, a z satysfakcją w Waszyngtonie, Londynie, Paryżu i innych stolicach Zachodu. Nie trzeba było jednak długo czekać na głosy obrońców masowych morderców, którzy zaczęli się rozczulać nad Kaddafim i mówić, że jego egzekucja była niehumanitarna i niemoralna, a nawet, że była to zbrodnia wojenna. Przodują w tym oczywiście ONZ, Amnesty International i „humanistyczni” publicyści o jedynie słusznych poglądach lewicowych. Hipokryzja pełną gębą. Zresztą czego spodziewać się po ludziach, którzy protestowali przeciwko skazaniu Saddama Husajna na karę śmierci (ale nie protestowali kiedy Husajn wywoływał wojny i mordował setki tysięcy rodaków) albo mieli pretensję do Amerykanów, że ci zabili Osamę ibn Ladena (nie mieli jednak pretensji do tego co robił ibn Laden). Według tych hipokrytów nie ma takiej zbrodni, nawet masowej, która zasługiwałaby na śmierć. Co tam ofiary, co tam elementarna sprawiedliwość. Ważne, żeby dyktator nie poniósł należytej kary za swoje zbrodnie, tylko stanął przed sądem, który skaże go najwyżej na dożywocie. I taki dyktator może sobie spokojnie żyć w dobrych warunkach, w wygodnej celi na koszt podatnika, drwiąc sobie ze swoich ofiar. Zresztą mało który satrapa ponosi odpowiedzialność za swoje zbrodnie. Hitler popełnił samobójstwo, Stalin zmarł na zawał i wylew krwi do mózgu mając pełnię władzy, Mao Tse Tung dożył późnej starości, Idi Amin umarł na obczyźnie. Z kolei polski dyktator i masowy morderca Wojciech Jaruzelski żyje sobie dostatnio i ma całą armię obrońców, którzy nie pozwalają go osądzić, ani nawet nazwać po imieniu. Tym bardziej więc nie ma powodów by żałować takich kreatur jak Saddam Husajn, Osama ibn Laden czy Muammar Kaddafi, którzy odpowiedzieli za swoje zbrodnie. A swoją drogą warto zastanowić się jakimi ludźmi są ci, którzy mówią, że śmierć Kaddafiego była niehumanitarna. Ci ludzie ujmują się za tyranem, który przez 42 lata swoich rządów tłumił krwawo i brutalnie jakikolwiek opór i opozycję, i to nie tylko w ostatnich miesiącach, kiedy trwała rebelia, ale cały czas. W praktyce oznaczało to aresztowania, tortury, potajemne egzekucje, grabież mienia każdego dnia. Do tego Kaddafi przez lata hojnie sponsorował wszelki antyzachodni i antyizraelski terroryzm. W Libii szkolili się i mieli swój azyl terroryści min. z Fatah, RAF-u, Czarnego Września, IRA, ETA itd. Sam Kaddafi również posługiwał się terroryzmem w polityce zagranicznej (min. porwanie Achillo Lauro, Lockerbie, zamachy w Berlinie, Rzymie, Atenach w latach 80.). A co przeżyły w więzieniu bułgarskie pielęgniarki, które oskarżono niesłusznie o zarażenie libijskich dzieci wirusem HIV. Latami więziono je, bito, torturowano, gwałcono i zmuszano do przyznania się do wyimaginowanych zarzutów. W końcu skazano na karę śmierci, ale udało je się wykupić i wróciły do domów. W ostatnich miesiącach swojego istnienia reżim Kaddafiego poszedł już po całości mordując swoich rodaków tysiącami, zarówno tych uzbrojonych, jak i bezbronnych cywilów, więźniów oraz jeńców. Reżim opływał w luksusy i gromadził dzięki ropie miliardy dolarów, ale większość Libijczyków żyła w biedzie. Kaddafi dostał więc to na co w pełni zasłużył i nie ma co go żałować. Pozostaje mieć nadzieję, że podobny los podzielą inni ludobójcy: Kim Dzong Il i jego czerwony klan, Baszar al- Asad, junta wojskowa z Birmy, Omar El Baszir w Sudanie i bracia Castro na Kubie. Oby podzielili los Kaddafiego lub Saddama Husajna, a narody przez nich ciemiężone odzyskały w końcu wolność i godność.
polish_allied
Prawicowy buntownik z natury, bonapartysta z przekonania, politolog z wykształcenia, zwolennik Wolności i wolnego rynku, wróg lewactwa i socjalizmu.
Tak dla Flagi Konfederacji (CSA), serbskiego Kosowa, amerykańskich republikanów, wolności gospodarczej i osobistej, a także swobodnego dostępu do broni palnej dla osób zrównoważonych i niekaranych.
Nie dla lewicy i jej chorych idei typu gender, globalistów od Gatesa i Sorosa, islamu,Rosji i komunistycznych Chin.
Kocham Tajlandię, Bangkok i Azjatki, nie znoszę feministek.
Przywódcami, których najbardziej cenię są : cesarz Napoleon I, prezydent Ronald Reagan oraz generałowie Francisco Franco i Augusto Pinochet.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka