„Celem wojny nie jest śmierć za ojczyznę, ale sprawienie, aby tamci skurwiele umierali za swoją.”
Gen. George S. Patton
Przeczytałem niedawno najnowszą książkę Piotra Zychowicza o Powstaniu Warszawskim pt. „Obłęd ‘44”, za którą autor jest atakowany zarówno przez lewicę, jak i prawicę. Zychowicz, podobnie jak w „Pakcie Ribbentrop-Beck” skutecznie moim zdaniem rozprawił się z mitami, według których tragedii II wojny światowej nie dało się uniknąć, polscy przywódcy i dowódcy zdali egzamin, a ofiary i zniszczenia musiały być, i nie poszły na marne. Nie ukrywam, że autor „Obłędu ‘44” przekonał mnie do swoich racji, zarówno jeśli chodzi o rok 1939, jak i 1944. I całe szczęście, że są ludzie, którzy przy pomocy logicznych argumentów i ze zdrowo rozsądkowym dystansem potrafią trzeźwo przedstawiać najnowszą historię Polski.
Nie o książce Piotra Zychowicza chciałbym jednak pisać w tym poście, ale o tym, jakie wnioski na teraźniejszość i przyszłość z niej wynikają. A są to wnioski przygnębiające. Otóż moim zdaniem Polacy nie wyciągnęli wniosków z II wojny światowej , mają błędne pojęcie o polityce i popełniają te same błędy. To, że w 1939 r. przez przebiegłą politykę UK daliśmy się wciągnąć do wojny jako pierwsi, a w 1944 r. daliśmy się podpuścić przez Sowietów i wywołaliśmy krwawe powstanie w Warszawie, nie jest powodem do dumy. Dlatego, że skutkowało to milionami zabitych, zgładzonymi elitami, ogromnymi zniszczeniami, okupacjami i utratą niepodległości na dziesiątki lat. Wbrew twierdzeniom hurrapatriotów nie zyskaliśmy absolutnie niczego.
Polakom wydaje się, podobnie jak wydawało się wtedy, że aby realizować interes swojego kraju i narodu niezbędne jest nieustanne przypodobanie się Zachodowi (wtedy aliantom, a zwłaszcza Anglikom, dziś UE, USA i Niemcom) lub Wschodowi (wtedy ZSRR, dziś Rosji Putina), bez względu na realne korzyści i straty. Ważne, żeby dobrze o nas mówili, chwalili i obiecywali nam coś na przyszłość. Ślepa wiara i zaufanie w dobrą wolę jednych lub drugich jest tu warunkiem koniecznym. A że niewiele z tego wynika? Że nas później sojusznicy wykorzystali i zdradzili (Chambarlain, Churchill, Roosevelt, ostatnio Obama)? Wówczas rozdziera się szaty i zrzuca własną winę na innych, ględząc przy tym o tragicznych dziejach Polski i narodzie straszliwie zdradzonym.
Przykład polskiej polityki życzeniowej z czasów obecnych? Proszę bardzo. Gdyby wyciągnięto odpowiednie związki z przeszłości, polskie rządy z lat 2002-2008 nie posłałyby za darmo do Iraku polskich żołnierzy, źle wyposażonych i nie chronionych należycie przez państwo (pokrycie kosztów leczenia, opieka prawna i psychologiczna itd.). Wyciagnięcie odpowiednich wniosków pozwoliłoby skutecznie zawalczyć o swoje interesy. W zamian za udział w irackiej misji Polska mogła uzyskać zniesienie wiz do USA, finansowe wsparcie na modernizacje armii, kontrakty na wydobycie ropy, odbudowę Iraku oraz wyposażenie i uzbrojenie irackich sił bezpieczeństwa. To było wówczas możliwe, i Amerykanie poszliby na to (wtedy zależało im na pozyskaniu sojuszników w wojnie z Saddamem), lecz zarówno rządy SLD, jak i PiS-u oraz PO zawaliły sprawę, a Polska uzyskała niewiele. Znacznie lepiej wyszły na tym np. Australia, Korea Południowa, Dania czy Holandia.
W wersji patriotycznej (lansowanej np. przez „Gazetę Polską”) niezbędne dla interesu kraju i narodu jest przelewanie krwi oraz nieustanne przypominanie martyrologii (również przy okazji zwycięstw np. w rocznicę bitwy warszawskiej w dobrym tonie jest przypominać o 17 września i Katyniu). Absolutnie karygodne jest natomiast poddawanie krytyce Powstania Warszawskiego i polskich przywódców, którzy bezsensownie szafowali życiem rodaków. Zamiast tego post factum dorabia się ideologię do błędnych decyzji KG AK i utwierdza się ludzi w przekonaniu, że oddawanie życia za ojczyznę w każdych okolicznościach ma sens i procentuje na przyszłość, nawet jeśli dowódcy wysyłają nieuzbrojonych żołnierzy na uzbrojonych po żeby przeciwników, a walka od początku skazana jest na klęskę. Przekonanie, że tak musiało być, a ponoszenie olbrzymich ofiar, zwłaszcza wśród elit jest konieczne, skutkuje tym, że Polacy niczego się nie uczą.
Przykładem jest sprawa Smoleńska. O ile dziś można spokojnie powiedzieć, że prezydent Lech Kaczyński zginął w wyniku rosyjskiego zamachu i zdrady ze strony rządu, o tyle rozmiary tej tragedii nie musiały być tak wielkie. Urzędnicy z kancelarii prezydenta nie musieli godzić się a na to, by w jednym samolocie leciało aż tylu ważnych oficjeli, w tym wszyscy dowódcy rodzajów wojsk, co było złamaniem procedur NATO. Wiara w to, że Putin i jego ludzie nie byliby w stanie zabić elity wrogiego im państwa, bo przecież mamy XXI wiek, jesteśmy w NATO i UE również trąciła i trąci naiwnością. Nie oskarżam broń Boże śp. Prezydenta i innych ofiar zamachu o to, że się podłożyli, ani tym bardziej że sami spowodowali upadek samolotu, lecz otoczenie prezydenta powinno wiedzieć, że w Rosji wszystko co najgorsze może się zdarzyć.
Nie uważam natomiast, żeby tragedia w Smoleńsku była warunkiem koniecznym do budowy nowej, niepodległej Polski. To nie było konieczne i nie sadzę, żeby śmierć 96 osób z Tu-154M przyczyniła się do zmiany Polski i Polaków na lepsze. Że tak się nie stało pokazały najlepiej wybory w 2010 i 2011 roku oraz wydarzenia pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu. Jeśli PO zostanie pozbawiona w końcu władzy, to bynajmniej nie z powodu Smoleńska.
Puentując powiem więc, że czas najwyższy zerwać ze skłonnościami samobójczymi w polskiej polityce i zacząć realizować skuteczną politykę opartą na zdrowym rozsądku i logicznym myśleniu. Przykładem mogą być Węgrzy, którzy nie dali się przedwcześnie wciągnąć do wojny, i którzy w 1944 i 1945 roku bronili swojej stolicy przed Sowietami, a Budapeszt nie podzielił losu Warszawy. Jedno jest pewne- jeszcze jedna, dwie takie tragedie jak Powstanie Warszawskie, a z Polaków nie będzie czego zbierać.
polish_allied
Prawicowy buntownik z natury, bonapartysta z przekonania, politolog z wykształcenia, zwolennik Wolności i wolnego rynku, wróg lewactwa i socjalizmu.
Tak dla Flagi Konfederacji (CSA), serbskiego Kosowa, amerykańskich republikanów, wolności gospodarczej i osobistej, a także swobodnego dostępu do broni palnej dla osób zrównoważonych i niekaranych.
Nie dla lewicy i jej chorych idei typu gender, globalistów od Gatesa i Sorosa, islamu,Rosji i komunistycznych Chin.
Kocham Tajlandię, Bangkok i Azjatki, nie znoszę feministek.
Przywódcami, których najbardziej cenię są : cesarz Napoleon I, prezydent Ronald Reagan oraz generałowie Francisco Franco i Augusto Pinochet.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka