Na baczność stoi plemię, bo już się zbliża premier.
Graś krzywi się ponuro: – Przyjedzie pewno furą.
Witecki się jeży srodze: – Szybciej na hulajnodze…
Żmijan syknął: – Nie wierzę, przyjedzie na rowerze.
Raś gwizdnął: – Wiem coś o tym, przyleci samolotem.
– Skąd znowu – rzekła Kopacz – ja go nie spuszczam z oka,
I w zeszłym roku w maju, widziałam go w tramwaju!
– Nieprawda! Premier zwykle przyjeżdża motocyklem.
– A ja wam tu dowiodę, że właśnie samochodem.
– Nieprawda bo w karecie! – W karecie? Cóż pan plecie?
Oświadczyć mogę krótko, ze płynie Rycha łódką!
A premier przyszedł pieszo, już kwiatki za nim spieszą,
Już trawa jest zielona. I szumi – Witaj Donald.