Jesteśmy świadkami prawdziwej wojny futbolowej między PZPN a ministrem sportu Mirosławem Drzewieckim, oby tylko wojna ta zakończyła się zwycięstwem tego ostatniego bo to by znaczyło początek zmian w polskiej piłce i była by wreszcie szansa na zwycięstwo w przyszłości sportu a nie działaczy.
Od dawna wiadomo że PZPN to państwo w państwie, wszechpotężna machina wszelkiej maści działaczy na czele z prezesem Listkiewieczem, którzy jakość naszej piłki i jej dobro mają gdzieś, a którzy dbają tylko o swoje partykularne interesy. Ekipa Listkiewicza podczas całego okresu swoich rządów odniosła jeden olbrzymi sukces- EURO 2012 w Polsce i na Ukrainie, ale co z tego, skoro stan polskiej piłki został do końca zrujnowany. Od dawna, żadna polska drużyna nie odnosi prawdziwych sukcesów w europejskich rozrywkach, nasza reprezentacja- co prawda awansuje ostatnio do Mistrzostw Świata czy Europy- ale co z tego skoro na tych imprezach są tylko chłopcami do bicia?
Zresztą nie ma się czemu dziwić. Brak jest środków do dofinansowania szkolenia młodych piłkarzy. Pamiętam jak nie dawno w prasie pojawiły się informacje że reprezentantom Polski do lat 20 stu nie wolno wymieniać się koszulkami po meczu, bo za nowe koszulki sami będą musieli zapłacić. Na koszulki nie ma, ale na drogie hotele, dla działaczy podczas międzynarodowych imprez pieniądze się znajdują. No tak, trzeba przecież mieć godziwe warunki by poopalać się nago (co pokazał „Fakt”) w towarzystwie kolegów ze związku, podczas imprezy na której Nasi totalnie się kompromitują, zdobywając tylko 1 punkt na Euro 2008.
Dlatego w pełni popieram ministra sportu i decyzje Trybunału Arbitrażowego. Nawet jeśli mięlibyśmy przez tą decyzje nie zagrać w Eliminacjach do Mundialu, nawet jeśli nasze drużyny nie mogłyby startować w europejskich rozgrywkach (może to i lepiej i tak przegrywają) to warto, nawet nie tyle warto co trzeba.
Oby tylko, nie skończyło się to tak jak ostatnie takie próby podejmowane jeszcze czy to przez ministra sportu w rządzie PiS czy to podczas afery wywołanej przez Piotra Dziurowicza w 2005 roku. Oby udało się rozbić to towarzystwo wzajemnej adoracji i wprowadzać wreszcie niezbędne zmiany w polskiej piłce. Tak byśmy mogli cieszyć się sukcesami naszych drużyn w europejskich rozgrywkach i naszej drużyny narodowej na międzynarodowych imprezach. Oby na stadiony nie bali się iść prawdziwi kibice, fani piłki nożnej, nie tylko sami ale też z całymi rodzinami- nie bojąc się że zostaną zaatakowani przez kiboli i oby w ogóle chciało się kibicować. Bo teraz nie zawsze warto. Po co skoro mecze ustawiane
NAPISZ DO MNIE
punktwidzenia@op.pl
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
"POLITYKA TO NIE ZABAWA, TO CAŁKIEM DOCHODOWY INTERES"
W.Churchill
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka