Niezłomny rotmistrz Pilecki
Witold Pilecki - Niezłomny żołnierz, niezłomny człowiek
Wspomnienie 60 rocznicy mordu na Witoldzie Pileckim zaowocowało licznymi tekstami o jednym z największych bohaterów Polski.
Poniżej tekst znacznie wcześniejszy, sprzed dwóch lat, opublikowany na Forum Historyków.
Zestawienie wybranych źródeł o Witoldzie Pileckim zamieszczono na stronie 3. Prosimy o uzupełnianie źródeł.
Witold Pilecki
Autor: bravado 16.05.2005
Prawdopodobnie bohater o najodważniejszej karcie z całej II wojny światowej. Człowiek, który całym swoim życiem ukazał, że nie istnieją granice odwagi i poświęcenia.
Witold Pilecki WITOLD
Witold Pilecki "WITOLD"
1901 - 1948
Przybrane nazwiska: Roman Jezierski, Tomasz Serafiński.
Pseudonimy: Druh, Witold.
Oficer rezerwy kawalerii WP: podporucznik [1925], porucznik [11.XI.41],
rotmistrz [11.XI.43].
Urodził się 13 maja 1901 roku w Ołońcu koło jeziora Ładoga, w północnej
Rosji, właściwie w Karelii, gdzie jego ojciec, Julian, był rewizorem
leśnym.
Ród Pileckich od pokoleń mieszkał na Litwie, rodzina matki Witolda,
Ludwiki, pochodząca z Mohylewszczyzny, była zesłana po Powstaniu
Styczniowym w okolice Pietrozawodska, na krańcach rosyjskiego imperium.
Dziad Witolda, Józef Pilecki, po tymże Powstaniu przesiedział 7 lat na
Syberii, zanim został wykupiony przez rodzinę. Polskie tradycje
niepodległościowe były więc w rodzinie Witolda bardzo żywe.
Od 1910 roku Ludwika Pilecka z czworgiem dzieci zamieszkała w Wilnie. Tam
chodził do szkół. Ukończył Szkolę Handlowa. W 1914 wstapił do tajnego
skautingu-harcerstwa, zakazanego przez władze carskie. W 1916 założył
zastęp harcerski w Orle.
W 1918 roku w momencie wycofywania się Niemców z Wileńszczyzny, Polacy
zorganizowali się aby zapobiec przejęciu władzy w Wilnie przez
bolszewików. Witold wstąpił do oddziałów samoobrony dowodzonych przez gen.
Władysława Wejtkę.
W 1919 roku służył w partyzanckim oddziale legendarnego zagończyka mjr.
Jerzego Dąbrowskiego. W walkach odwrotowych z bolszewikami w lipcu 1920
roku dowodził pod Grodnem sekcja kompanii harcerskiej. Od 5 sierpnia 1920
roku służył znowu pod mjr. Dąbrowskim w 211. pułku ułanów [późniejszy 13.
p.uł.] i z pułkiem tym walczył na przedpolu warszawskim pod Radzyminem.
Później pułk wszedł pod rozkazy gen. Żeligowskiego. Pilecki walczył w
Puszczy Rudnickiej i brał udział w zajmowaniu Wilna. Odwaga i brawura
odznaczył się w tej wojnie kilkakrotnie, dwukrotnie został odznaczony
Krzyżem Walecznych.
Po wojnie, w 1921 roku zdał maturę w Gimnazjum im. Joachima Lelewela w
Wilnie. Był uzdolniony artystycznie, rysował, malował i pisał wiersze...
W 1926 roku, po ukończonych kursach i praktykach mianowany został
podporucznikiem rezerwy kawalerii. Był ziemianinem, gospodarował w
rodzinnych Sukurczach, fascynowała go przyroda i konie.
Zmobilizowany 26 sierpnia 1939 w ramach 19. DP, był dowódca plutonu
kawalerii. Resztki dywizji rozbitej przez Niemców wycofały się w kierunku
planowanego przez polski sztab tzw. "przedpola rumuńskiego", aż w
Lubelskie, pod Włodawę. Tam odtworzono oddziały kawalerii 41. DP
Rezerwowej, dowodzone przez mjr. Jana Włodarkiewicza. Witold Pilecki
został jego zastępca. Tak splotły się wojenne losy tych dwóch oficerów.
Po agresji sowieckiej 17 września, Pilecki i Włodarkiewicz zakopali broń i
przedarli się z powrotem do Warszawy.
Na konto ppor. Pileckiego i jego żołnierzy w kampanii wrześniowej zapisano
zniszczenie siedmiu niemieckich czołgów i dwóch nieuzbrojonych samolotów.
Pilecki uznał to potem za "rezultat niewielki".
9 listopada 1939 roku w Warszawie Pilecki, Włodarkiewicz i kilku innych
oficerów założyli jedna z pierwszych wojskowych organizacji
konspiracyjnych pod nazwa Tajna Armia Polska [TAP]. Było to w sześć
tygodni po założeniu w Warszawie Służby Zwycięstwu Polski.
była to organizacja oficerów zawodowych WP i ziemian, o profilu
narodowo-katolickim. Mjr Jan Włodarkiewicz został jej Komendantem, ppor.
Witold Pilecki inspektorem organizacyjnym, ppłk "Stefan" Władysław
Surmacki szefem sztabu. TAP sięgała poza Warszawę, do Siedlec, Lublina,
Radomia i Krakowa. W 1940 roku liczyła prawdopodobnie ok. 8000
zaprzysiężonych członków, posiadała kilkanaście karabinów maszynowych,
kilka rusznic przeciwpancernych i ok. 4000 karabinów.
Po początkowych konfliktach z SZP [osobiście gen. Stefana "Grota"
Roweckiego z mjr. Włodarkiewiczem. Stefan Rowecki w raporcie do gen.
Sosnkowskiego określił w listopadzie 1940 ideologię organizacji jako
"faszyzm katolicki"], w jesieni 1941 mjr Włodarkiewicz podporządkował
Tajną Armię Polską Związkowi Walki Zbrojnej [ZWZ]. Został nawet pierwszym
dowódca "Wachlarza" - wydzielonych z ZWZ oddziałów na kresach wschodnich,
przygotowywanych na wypadek wojny niemiecko-sowieckiej.
Sprawy te zresztą nie dotyczyły już konspiratora ppor. Witolda
Pileckiego... Od nocy 21/22 września 1940 Witold Pilecki był więzniem nr
4859 Konzentrationslager Auschwitz.
Był bodaj jedynym ochotnikiem w całej historii II Wojny Światowej, który
poszedł do Oświęcimia świadomie i dobrowolnie...
W 1940 Gestapo aresztowało wielu członków TAP. Wkrótce liczni z nich
znaleźli się w KL Auschwitz. W obozie uwięzionych było m. in. dwóch
członków ścisłego kierownictwa TAP, ppłk. Władysław Surmacki i dr
Władysław Dering, szef służby zdrowia TAP.
W tym czasie [1940] nazwa KL Auschwitz nie budziła jeszcze grozy, takiej
jak już niedługo później. Niewielu ludzi w Polsce miało wyobrażenie o
warunkach tam panujących, nie było żadnych potwierdzonych informacji;
Auschwitz nie uchodził za obóz eksterminacyjny, a raczej za "surowy
ośrodek internowania".
Pilecki zgłosił mjr. Włodarkiewiczowi projekt swojego dobrowolnego pójścia
do KL Auschwitz dla przesyłania raportów o sytuacji oraz stworzenia tam
zakonspirowanej organizacji oporu wśród więźniów. Nie do końca wyjaśnione
sa okoliczności podjęcia tej decyzji przez "Witolda".
Pilecki był w pewnym konflikcie z Włodarkiewiczem na tle wygórowanych
ambicji tego ostatniego oraz jego oporów wobec ZWZ. Włodarkiewicz wahał
się z wyrażeniem zgody na propozycję Pileckiego. Płk. Janusz Albrecht
'Wojciech" - ówczesny szef sztabu ZWZ, został powiadomiony o propozycji
Pileckiego.
W listopadzie 1941, po wcieleniu TAP do ZWZ, ppor. Witold Pilecki, wówczas
już więzień KL Auschwitz, został awansowany przez gen. Stefana
"Grota"-Roweckiego do rangi porucznika [niektórzy publicyści powojenni
kwestionują awansowanie oficera przebywającego w obozie, jednak jak
wykazuje wojenna praktyka nie był to wypadek odosobniony. Przecież właśnie
gen. "Grot" otrzymał awans na generała dywizji z dniem 1 stycznia 1944 -
już jako więzień KL Sachsenhausen].
Sam Pilecki zeznał przed komunistycznym sadem wojskowym w 1948 roku, iż
poszedł do Oświęcimia z rozkazu gen. "Grota", przekazanego mu przez mjr.
Włodarkiewicza. Jest również oczywiste, że Pilecki nie zdawał sobie w
pełni sprawy z tego, gdzie dobrowolnie idzie...
Został zaopatrzony w fałszywe dokumenty na nazwisko Tomasza Serafińskiego
z Krakowa, rzekomo zmarłego w Warszawie podczas działań wojennych w 1939
roku [później okazało się, że Serafiński żył nadal].
Schwytanych na ulicach warszawiaków przewożono początkowo do koszar
SS-Reiterregiment przy Łazienkowskiej. Później utworzono obóz
przejściowy przy Skaryszewskiej.
19 września 1940 roku hitlerowcy urządzili na Żoliborzu, Grochowie i
Mokotowie wielka łapankę. Pilecki przebywał wówczas w mieszkaniu Eleonory
Ostrowskiej przy al. Wojska Polskiego na Żoliborzu. Niemcy, szukając
mężczyzn, dosyć pobieżnie przeglądali mieszkania, i to nie wszystkie.
Pilecki, mimo, iż mógł się ukryć, sam wyszedł do żołnierza niemieckiego
stojącego w drzwiach mieszkania. Wychodząc z żołnierzem szepnął do
Ostrowskiej:
"Zamelduj gdzie trzeba, że rozkaz wykonałem".
Choć mógł uciec - nie zrobił tego.
Podczas tej łapanki, Niemcy zatrzymali ok. 2000 mężczyzn. W ujeżdżalni
dawnego 1. pułku szwoleżerów, przez kolejne dwa dni kopano ich leżacych i
katowano bykowcami. W dwa dni później przewieziono ich do KL Auschwitz.
Był to dopiero drugi wielki transport więźniów z Warszawy. W tym samym
transporcie wywieziono do Auschwitz Władysława Bartoszewskiego.
O nocy 21/22 września 1940 roku Pilecki napisał w raporcie z 1943:
"Około 10 wieczór pociąg się zatrzymał w jakimś miejscu i dalej już nie
ruszył. Słychać było krzyki, wrzaski - otwieranie wagonów, ujadanie psów.
[...] Oślepieni reflektorami, pchani, bici, kopani, szczuci psami,
raptownie znaleźliśmy się w warunkach, w jakich wątpię, by ktoś z nas był
kiedykolwiek. [...] Pędzono nas przed siebie, ku większej ilości
skupionych świateł. W drodze kazano jednemu z nas biec do słupa w bok od
drogi i zaraz w ślad za nim puszczono serie z p-ma. Zabito. Wyciągnięto z
szeregu 10 przygodnych kolegów i zastrzelono w marszu z pistoletów na
skutek odpowiedzialności solidarnej za "ucieczkę", która zaaranżowali sami
SS-mani. Wszystkich jedenastu ciągnięto na rzemieniach uwiązanych do
jednej nogi. Drażniono krwawymi trupami psy i szczuto je na nich. Robiono
to pod akompaniament śmiechu i kpin. Zbliżaliśmy się do bramy umieszczonej
w ogrodzeniu z drutów, na której widniał napis: "Arbeit macht frei"
Później dopiero nauczyliśmy się go dobrze rozumieć. [...]
W ciągu paru dni czułem się oszołomiony i jakby przerzucony na inna
planetę. Wpędzenie nas w nocy kolbami esesmanów za druty, na teren
oświetlony reflektorami - przebiegamy przez niesamowicie roześmianych,
wrzeszczących "capów," porządkujących szeregi nasze dragami, mających
zielone i czerwone łatki w miejscach, gdzie wiesza się ordery, wśród
dzikich chichotów i żartów dobijających chorych i słabych lub tego, kto
miał nieostrożność powiedzieć, że był sędzia lub jest księdzem - zrobiło
na mnie wrażenie, że zamknięto nas w zakładzie dla obłąkanych. [...]
Tu oddaliśmy wszystko w wielkie worki, do których odpowiednie przywiązano
numery.
Tu ostrzyżono nam włosy na głowie i na ciele, pokropiono trochę prawie
zimna woda. Tu wybito u mnie pierwsze dwa zęby za to, że numer ewidencyjny
na tabliczce napisany niosłem w ręku, a nie w zębach. Dostałem w szczękę
ciężkim dragiem. Wyplułem dwa zęby. Pociekło trochę krwi. [...]
Lagerführer Karl Fritz: "Popatrzcie, to jest krematorium. Wszyscy
pójdziecie do krematorium, 3 tysiące stopni ciepła". I ciagnał dalej, że
jest to jedyna droga na wolność przez komin. [...] Dobre widoki dla nas:
przez komin. Pobledliśmy, drżałem. Bałem się".
Pilecki występujący w KL Auschwitz jako Tomasz Serafiński otrzymał numer
obozowy 4859.
Pracował w obozie oświęcimskim w różnych komandach: był sprzatajacym,
pielęgniarzem [dzięki dr Deringowi], stolarzem, rzeźbiarzem, grabarzem,
paczkarzem, piekarzem. Chorował kilkakrotnie, przetrzymał dzięki dr
Deringowi zapalenie płuc.
Napisał potem:
"Obóz, warunki przeżycia były tym, co wyraźnie klasyfikowało charaktery -
wartości indywidualne; jedni staczali się, stając się coraz większymi
draniami bez skrupułów, inni za to jakby dla przeciwwagi podnosili się
ciągle moralnie, silnie rzeźbiąc w charakterach własnych jak w
kryształach. Zdarzały się ciągłe niespodzianki, jak załamania tych, którzy
się silnymi wydawali, tak również nagłe odrodzenie się moralne
indywidualności słabych".
Pilecki nie załamał się.
"Pisałem w listach do rodziny [...], by mnie nie starano się z lagru
wykupić, co mogłoby się zdarzyć, gdyż nie miałem żadnej sprawy, a
hazardowała mnie gra i oczekiwana w przyszłości rozgrywka na miejscu.
[...] znalazłem w sobie radość wynikająca ze świadomości, że chcę
walczyć". Witold Pilecki poszedł dobrowolnie do Auschwitz głównie po
to, żeby założyć tam organizację oporu. Szczegóły planu zmieniły się
w rzeczywistosci obozu zagłady, ale później Pilecki określił swoje
założenia następująco:
"Podtrzymanie na duchu kolegów przez dostarczanie i
rozpowszechnianie wiadomości z zewnątrz; zorganizowanie w miarę
możliwości dożywiania i rozdzielania odzieży wśród zorganizowanych;
przekazywanie wiadomości na zewnątrz oraz jako uwieńczenie
wszystkiego - przygotowanie oddziałów własnych do opanowania [obozu]
zrzucenia tu broni lub siły żywej [desantu]".
W ciągu kilku tygodni zorganizował zalążki konspiracji obozowej.
Posłużył się modelem głęboko utajnionych "piątek", które miały
bardzo ograniczone kontakty jedna z druga. Baza było pięć górnych
"piątek", niezależnych i nic o sobie nie wiedzących, które rozwijały
się w dolne "piątki".
Pierwsza "górna piątka" powstała jesienią 1940, druga dopiero w
marcu 1941, w stolarni obozowej.
Do pierwszej "piątki" należeli:
płk. Władysław Surmacki - nr 2759
kpt. dr. Władysław Dering - nr 1723
por. Jerzy de Virion - nr 3507
Eugeniusz Obojski - nr 194
kpt. Alfred Stössel - nr 435.
Ta piątka została zaprzysiężona przez Witolda Pileckiego. Organizacja
przyjęła nazwę "Związek Organizacji Wojskowych" [ZOW].
Z biegiem czasu organizacja rozrosła się do wielu komórek ulokowanych w
kilku komandach obozu. Należeli do niej m.in. narciarz Bronisław Czech [nr
349] i artysta rzeźbiarz prof. Xawery Dunikowski [nr 774]. Objęła nawet
kilku więźniów funkcyjnych. Szpital obozowy stał się ważna enklawa
konspiracji. Zorganizowano pierwszy kontakt z ludnością cywilna poza
obozem, która wykorzystano dla przerzutu lekarstw do obozu. Konspiracja
miała własny sad, wydawała wyroki śmierci na kapusiów, które wykonywano
przy pomocy wszy zakażonych tyfusem, albo zamieniając kartoteki więźniów z
wyrokami śmierci wydanymi przez Niemców [spenetrowano również tzw.
"Aufnahmenkommando" Oddziału Politycznego - Politische Abteilung, czyli
obozowego Gestapo].
Inicjatywa ruchu oporu Pileckiego była pierwsza, ale później nie jedyna.
Każde prawie środowisko próbowało zorganizować się. Powstały grupy oporu
PPS pod kierunkiem Stanisława Dubois [nr 3904, w obozie przebywał jako
Dębski, rozstrzelany 21.VIII.42], ZWZ płk. Kazimierza Rawicza [nr 9319],
prawicowej ONR Jana Mosdorfa [nr 8230, rozstrzelany 11.X.43].
Celem Pileckiego było połączenie wszystkich grup konspiracyjnych i
przygotowanie powstania w obozie. Do ZOW Pileckiego przystąpiło wkrótce
kilku socjalistów i członków ZWZ. Płk Rawicz objął zwierzchnictwo wojskowe
nad połączonymi grupami konspiracyjnymi i symbolicznie-formalnie
podporządkowałje Komendantowi ZWZ. Po przeniesieniu Rawicza do
Mauthausen, przywództwo wojskowe objał płk Juliusz Gilewicz [nr 31033,
rozstrzelany 11.X.1943 zadenuncjowany już po ucieczce Pileckiego].
Utworzono "komitet polityczny" z przedstawicieli lewicy [m.in. Stanisław
Dubois] i prawicy [m.in. Jan Mosdorf]. Wciągnięto do konspiracji grupę
więźniów Czechów. Nawet w tej konspiracji, w samym jadrze piekła, nie
obyło się bez tarć, głównie ambicjonalnych...
Oczywiście siły były minimalne wobec hitlerowskiej machiny zbrodni. Ale
siła konspiracji tkwiła w jej znaczeniu psychologicznym i moralnym. A
ofiary były ogromne.
Napisał potem Pilecki:
"Wielki młyn lagru wyrzucał wciąż trupy. Wielu kolegów ginęło, których
stale trzeba było zastępować innymi. Wciąż trzeba było wszystko wiązać.
[...] W wysiłku pracy codziennej walczyliśmy o to, by jak najmniej oddać
do komina istnień polskich, a dzień czasami wydawał się rokiem".
Kiedy z końcem 1941 roku Niemcy rozpoczęli wielka rozbudowę Birkenau
[Auschwitz II] i podjęli masowa eksterminację Żydów, konspiracja obozowa
objęła po części ten nowy obóz. Chodziło głównie o zebranie wiarygodnych
informacji o eksterminacji Żydów i przesłanie ich do Warszawy. Okazało
się, że płk Jan Karcz, po przetrzymaniu 9 dni okrutnego przesłuchania w
"bunkrze" bloku 11, został przeniesiony do Birkenau. Karcz stworzył tam
kolejne "piątki" ZOW, głównie z więźniów przeniesionych z Auschwitz I. Nie
ma informacji czy wciągnięto do konspiracji jakichś Żydów, którzy nie
ulegli natychmiastowemu zagazowaniu. Zbierano informacje, rozdawano nieco
żywności i lekarstw.
Wiosna 1942 przywieziono do Auschwitz pierwsze więźniarki, które osadzono
w obozie kobiecym Birkenau. Z czasem kilkanaście kobiet weszło do
konspiracji obozowej. Próbowano ratować młode dziewczęta-więźniarki.
Według Józefa Garlińskiego, wiosna 1942 roku w Auschwitz było już ok. 1000
wtajemniczonych i zaprzysiężonych członków ZOW. Dokładne liczby są nie do
odtworzenia. Idea Pileckiego było zbrojne opanowanie obozu, gdyby
zaatakowano go z zewnątrz, zrzucono tam broń i desant lub nawet tylko
dokonano ciężkiego nalotu bombowego. Pilecki podzielił Auschwitz I na
cztery bataliony; każdy blok miał być szkieletowym plutonem. Wyznaczono
dowódców. Pilecki do końca wierzył, że więzniowie byli zdolni do
opanowania obozu.
Rozgoryczony, najwyraźniej rozmijający się z realiami, napisał później:
"Tragedia nasza było nie to, żeśmy - jak myślała Warszawa - byli
kościotrupami, lecz przeciwnie, że jakkolwiek byliśmy silni i lokalnie
bieg wypadków mieliśmy w swoim ręku, ze względu jednak na ogólna sytuację
- społeczeństwo, represje - ręce mieliśmy związane i z oddali musieliśmy
uchodzić za bezradnych. Potrzebny był nam rozkaz".
Informacje z obozu przesyłano różnymi kanałami. Pilecki nawiązał kontakty
z komandem "mierników", którzy wychodzili poza obóz dla prac mierniczych,
wynosząc przy tym meldunki. Wciągnął w konspirację, więźnia woźnicę. W
szpitalu obozowym pod podłoga gabinetu głównego lekarza, dr Dering
zainstalował odbiornik radiowy. Zdarzały się, chociaż bardzo rzadko,
zwolnienia więźniów z obozu. Dzięki nim pierwszy meldunek dotarł do
Warszawy w listopadzie 1940, a w marcu 1941 został przekazany do Londynu
przez kuriera komendanta głównego ZWZ gen. "Grota".
W 1942 roku kilku uciekinierów przekazało kolejne meldunki ZOW do Dowódcy
AK.
Na początku 1943 Pilecki zaczął myśleć o ucieczce z obozu. Były ku temu
trzy powody.
Po pierwsze, Pilecki zdał sobie sprawę, że "Warszawa" nie ma zamiaru
zorganizowania uderzenia na obóz - postanowił więc interweniować
osobiście. Po drugie, docierały do niego informacje o zaciskającej się
wokół ZOW i niego samego pętli niemieckiej. Z końcem 1942 i początkiem
1943 roku ZOW poniósł duże straty. Niemcy zgładzili wielu konspiratorów,
którzy tkwili w ZOW niemal od początku. Tak zginęli np. Alfred Stössel z
pierwszej "górnej piątki" i płk Jan Karcz, kierujący ZOW w Birkenau. Po
trzecie, Niemcy rozpoczęli akcję przerzucania więźniów z niskimi numerami
do innych obozów. Pileckiemu udało się raz wyreklamować z takiego
transportu.
Z kilku koncepcji ucieczki, Pilecki zdecydował się na ucieczkę przez
komando wypiekające chleb w piekarni ulokowanej poza obozem. Od rożnych
członków ZOW Pilecki, Jan Redzej i Edward Ciesielski otrzymali z magazynu
odzieży cywilne ubrania, przybory do golenia, 400 dolarów, klucz do drzwi
piekarni, środek nasenny, preparat mylący psy i cyjanek potasu. Każdy z
nich wiedział zbyt dużo, żeby mogli ryzykować dostanie się żywymi w ręce
Niemców. Podstępem, przez szpital, zostali przyjęci do komanda piekarzy.
Uciekli w noc niedzieli wielkanocnej 26/27 kwietnia 1943. Pracując na
nocna zmianę w piekarni, zostali w niej zamknięci przez strażnika
niemieckiego, uśpili innego strażnika wewnątrz, przecięli kabel
telefoniczny, otworzyli drzwi i wyszli na wolność. W siąpiącym deszczu,
torem kolejowym doszli do Soły, a potem do Wisły, przez która przeprawili
się znaleziona szczęśliwie łódka. Ksiądz na plebani w Alwerni nakarmił ich
i dał im przewodnika. Przez kilka wsi, Tyniec, okolice Wieliczki, Puszczę
Niepołomicka dotarli do Bochni, a stamtąd do Wiśnicza, gdzie Pilecki
odszukał prawdziwego Tomasza Serafińskiego. Ten ułatwił mu kontakt z
komórkami AK, które potraktowały uciekinierów bardzo podejrzliwie. Do
podejrzeń przyczyniły się zresztą namowy Pileckiego żeby zaatakować obóz w
Oświęcimiu.
25 sierpnia 1943 roku Pilecki, już w Warszawie, nawiazał kontakt z
oficerem KG AK, dr Henrykiem Gnoińskim "Zygmuntem" [wcześniej w Referacie
"C" III Oddz. SZP, później w ZO], który wówczas zajmował się sprawami
kacetu w Auschwitz.
Pilecki apelował o atak na Oświęcim, który jednak uznano za niewykonalny
siłami AK.
Napisał szczegółowy raport o obozie, tzw. "Raport Witolda", który został
przekazany do Londynu. Rząd RP w Londynie bezskutecznie apelował zresztą
wcześniej do Brytyjczyków, o zbombardowanie obozu. Istniał też plan ataku
na obóz i otwarcia go na pół godziny, gdyby Niemcy zaczęli masowo mordować
więźniów w Auschwitz I. W pobliże obozu wysłano dwóch cichociemnych. Jeden
z nich, ppor. "Alfa" Stefan Jasieński, wysłany przez KG AK w lipcu 1944,
miał przygotować rozpracowanie na rzecz planowanego uderzenia Grupy
Operacyjnej "Odra", ranny ok. 29 września w Malcu wpadł w ręce niemieckie,
po czym przewieziono go do KL Auschwitz. Według londyńskich źródeł ppor.
"Alfa" obóz przeżył, po czym od 10.V.1945 przebywał w Wielkiej Brytanii i
tam zaginał. Innego zdania są byli więźniowie Oświęcimia, utrzymują oni,
że Jasieński zginał w obozie jeszcze w 1944.
Podziemie Pileckiego w KL Auschwitz nie spełniło zasadniczego zadania, dla
którego "Witold" je stworzył.
Do walki o obóz nigdy nie doszło.
Pilecki w Warszawie zrozumiał niewykonalność tego w istniejących
warunkach. Lojalnie przekazał te informacje konspiracyjnym kanałem do kpt.
Stanisława Kazuby w obozie. W Warszawie skontaktował się z rodzinami
kilkunastu więźniów i uzyskał dla nich zapomogi z funduszów AK. Pomagał im
też w życiowych sprawach.
W Warszawie Pilecki, pod ps. "Druh", otrzymał konspiracyjny przydział do
Oddz. III [Brygada Informacyjno-Wywiadowcza "Kameleon"-"Jeż"] sztabu
Kedywu KG AK. Wyczerpany obozem, w Kedywie pełnił funkcje administracyjne.
Otrzymał awans na rotmistrza [w kawalerii odpowiednik kapitana].
Wiosna 1944 podjął "konspirację w konspiracji".
Zaczął pracować nad tworzeniem tajnej, kadrowej organizacji NIE,
przygotowywanej w przewidywaniu nadchodzącej okupacji sowieckiej Polski.
Organizacja ta dowodził płk. Emil Fieldorf "Nil", poprzednio dowódca
Kedywu KG AK. Pilecki, pracujący nad przygotowaniem wywiadu, podlegał
Stefanowi Miłkowskiemu "Jeżowi" [wg. relacji por. Stanisława "Klary"
Wierzyńskiego pseudonim "Jeż" nosił w Kedywie Stefan Wysocki].
1 sierpnia 1944 o godzinie 17:00 w Warszawie wybuchło Powstanie.
Pilecki, mimo, że oficerowie NIE mieli być wyłączeni z walk powstańczych,
ochotniczo wstąpił do I batalionu w zgrupowaniu "Chrobry II" operującym w
Śródmieściu-Północnym. W 1. kompanii walczył najpierw jako szeregowy,
później, gdy ujawnił swój stopień oficerski objął dowodzenie 2. kompania
walcząca w rejonie Towarowej i Pańskiej.
W czasie tych walk zetknął się ze swoim współtowarzyszem ucieczki z
Auschwitz, Edwardem Ciesielskim; trzeci uciekinier, kpt. Jan Redzej,
zginał w Powstaniu. W oddziale poznał się z ppor. Bolesławem Niewiarowskim
"Lekiem". Losy ich splotły się w rok później.
Przed kapitulacją Powstania, Pilecki ukrył kilkanaście sztuk broni w
mieszkaniu matki "Leka".
5 października 1944 znalazł się ponownie w rękach niemieckich - tym razem
jako oficer Armii Krajowej objęty prawami jenieckimi. Przez kilka dni
przebywał w obozie jenieckim Lamsdorf [Łambinowice k/Opola].
W obozie jenieckim w Murnau był małomówny, usiłował dokumentować życie
jeńców. Miał głębokie poczucie służby i czuł się związany przysięga
wojskowa z organizacja NIE.
Strona 1 2 3
Inne tematy w dziale Kultura