Tomasz Sakiewicz popełniłtekst odnoszący się kwestii atrofii więzi społecznych w Polsce. W poście autor powołał się na poglądy lewicującego oczywiście – w domyśle popierającego PO, czyli najbardziej liczącą się lewicę w parlamencie - Janusza Czapińskiego, który kwestię dostrzega. „Czapiński słusznie analizuje, że po przekroczeniu pewnej bariery rozwoju decyduje nie tyle zdolność produkcyjna przemysłu, czy nawet wykształcenie ludzi, co istnienie grupowych, społecznych powiązań” – pisze Sakiewicz, po czym przystępuje do analizy przyczyn zaniku więzi społecznych. Wszystkiemu winne okazują się enigmatyczne elity, które podcinają nici społecznych relacji. Wprawdzie redaktorowi, jak sam twierdzi, daleko jest do Tadeusza Rydzyka, ale (nie mam nic do gejów, ale...) nie potrafi on zrozumieć dlaczego Salon atakuje szefa rozgłośni za pomysł stworzenia telefonii komórkowej. Doszedł do wniosku autor, że Rydzyk jest atakowany bezpodstawnie, co przyczynia się do degradowania więzi społecznych. Być może u podstaw owych ataków leży chęć atomizowania społeczeństwa, bo – zapewne – atomowym społeczeństwem łatwiej jest rządzić. Redaktor Sakiewicz widzi również grzech niszczenia więzi społecznych w rozpędzeniu pałkami „jedynego oddolnie założonego w III RP związku kupieckiego”. Chodzi oczywiście o kupców z KDT i skierowaną wobec nich agresję prezydent Warszawy. A tak w ogóle to w tytule postu Sakiewicz umieścił „totalitaryzm”, zupełnie jakby głowa go bolała w przypadku nie wrzucenia chociaż jednego takiego słowa do swojego każdego tekstu. „Ukrywanie prawdy sprzyja nieufności i dezinformacji, a to jest podstawa niedemokratycznych rządów i zachowań. Nasza bezkompromisowość w tej sprawie wywołuje wściekłość elit politycznych.” – ciągnie dalej redaktor zrzucając winę na brak zaufania w Polsce na barki agentów i tych, którzy ich kryją.
Po trosze zabawne, a po trosze smutne jest obserwowanie tak dalece posuniętego przechyłu w diagnozowaniu rzeczywistości. Rozumiem, wszyscy mamy jakieś swoje założenia, które nieświadomie przekładamy na tworzony przez siebie obraz świata. Trzeba jednak naprawdę sporo chęci, żeby w procesie zaniku zaufania społecznego dostrzec, jako główne czynniki, wywalenie kupców z warszawskiej rury, potępienie rydzykofonów, czy brak lustracji. Co do licha ma lustracja do tego, że ktoś na ulicy mnie mierzy jak bandytę? Czy jeśli by się ten ktoś, kto, za przeproszeniem, w nosie ma politykę, dowiedział wcześniej, że Wolszczan był agentem to by mnie przytulił do piersi? Szczerze wątpię. Natomiast dziwi mnie, że są ludzie, którzy sądzą, że rzeczywiście tak by się stało.
Syndrom oblężonej twierdzy strasznie utrudnia analizę życia społecznego. Zza węgła wystają głowy tych, którzy tylko czyhają, aby dopaść, okłamać i zasiać totalitaryzm. I to jest właśnie panie Tomaszu, za przeproszeniem, jądro problemu zaniku więzi społecznych i społecznego zaufania. Pan to, nieintencjonalnie, wykrzywił, zrobił lustrzane odbicie. Tam gdzie leży problem, Pan poszukuje rozwiązań.
Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu.
Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach.
Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka