Jeszcze niedawno wydawało się, że Janusz Palikot z jego ruchem poparcia samego siebie, nie ma żadnych szans na przekroczenie progu wyborczego. Ostatnie dni i tygodnie pokazują, że nie wszystko jest dla posła stracone. Palikot zaczął pokazywać się tam gdzie może i da się pokazywać. Nawet zaczął mówić po angielsku, o ile nie jest to stwierdzenie nieco na wyrost. Ruch Poparcie Palikota ma więc szansę na wprowadzenie do sejmu kilku swoich członków zbierając głosy liberalnych obyczajowo młodych ludzi, dla których inne partie nie mają żadnej oferty. Liberalizm obyczajowy młodych polaków jest wprawdzie nieco konserwatywny, jednak istnieje spora grupa społeczna, która nie znajduje dla swojego liberalizmu konserwatywnego posłuchu w żadnej innej partii.
Nie ulega dla mnie wątpliwości, że Janusz Palikom jest graczem cynicznym, pozbawionym poglądów, grającym tylko i wyłącznie na siebie, posiadającym parcie na szkło i sitko, łaknącym splendorów i lubującym się w wysokiej pozycji społecznej. Jeżeli się mylę, a mylić się jest rzeczą ludzką, z miejsca Pana posła przepraszam. Same jego intencje nie mają dla mnie większego znaczenia. Dostanie się Palikowa do sejmu jest jednak gwarantem poruszania, nazwijmy to, progresywnej tematyki, która w Polsce w głównym nurcie niemalże nie istnieje. O ile poseł z Biłgoraju wejdzie do parlamentu zapewne będzie chciał umacniać swoją pozycję u młodych, liberalnych z wielkich miast, przez co, raz na jakiś czas, będzie wzniecał obrazoburcze awantury o takie kwestie jak legalizacja miękkich narkotyków, związki partnerskie, prawa homoseksualistów oraz kobiet. Wszystko to będzie podlane neoliberalnym sosem, co jednak większych szkód nie przyniesie, bo w Polsce i bez Palikowa mówi się TINĄ. Istotne jest jednak robienie "wyłomów" w sposobie debaty o różnych kwestiach. Do tej pory główny nurt mówi jednogłosem. Czas to zmienić.
Na Janusza Palikota głosował nie będę, chociaż upatrywałbym w Palikocie szans na rozmiękczanie konserwatywnego dyskursu. A przecież polityka to starcie i walka. Albo więc, jak pisał niedawno Michalski, akceptujemy dominację Kościoła Katolickiego jako instytucji „narracjodawczej” oraz politycznej, albo świadomie ograniczamy jej wpływ na życie społeczne. I tutaj Palikot może być pożytecznym posłem dla lewicy. Jawi mi się poseł jako „mądrość etapu”. Zanim jeszcze do sejmu dostanie się Maciej Gdula, albo Janek Sowa, to niech będzie Palikot. Przecież nikt nie wierzy, że rewolucja jest możliwa.