Moją pierwszą pracą była praca reprezentanta handlowego. Nie pamiętam, żebym coś na tym zarobił, ale za to nieźle to wygląda w CV. Później była praca w TVP przy całkiem dużym programie publicystycznym. Na umowę o dzieło. Pieniądze nie były małe, jednak ani razu nie zostały wypłacone w terminie. Kiedy pytałem o datę wypłaty od szefa produkcji, czy jak on się tam nazywał, otrzymywałem odpowiedź: „chyba nie wiesz jak się pracuje na planie, co?”. Przyszedł kryzys i mnie, oraz piątkę moich znajomych poinformowano, że on przyszedł i my będziemy oszczędnościami. Później pracowałem przy pierwszym projekcie współfinansowanym przez UE. Umowa na czas określony. Później był drugi projekt i umowa na czas określony. Wczoraj byłem na Polskich Oburzonych. Trochę w pracy trochę z chęci wybicia szyb w budynku giełdy. Robiłem fotki do jednego z mediów elektronicznych. Pracuję tam na umowę o dzieło.
Bliska mi osoba pracowała w radiu. Przez pierwsze pół roku za darmo, ale „w ramach stażu”. Później dostała umowę o pracę i wysokość pensji przez pierwszy rok porównywalna była porównywalna do pracy na kasie. Później było 300zł więcej. Przez atmosferę w pracy i 10 godzinne dyżury (oczywiście o wypłacie nadgodzin nikt nie słyszał) po dwóch latach zrezygnowała. Razem z nią odeszło koło 10 osób z całej Polski w podobnej sytuacji. Zostało kilka osób z kredytami na głowie i myłymi dziećmi. Inny znajomy pracuje w jednej z agencji prasowych. Kilka miesięcy na stażu płatnym z urzędu pracy. Później rok na umowę o dzieło. Pieniądze porównywalne do pracy na kasie. Tylko na kasie pracuje się na umowę o pracę najczęściej. Jego znajomej, chociaż sprawiała się całkiem nieźle na tym stażu, podziękowano po pół roku pracy. Przyszedł ktoś inny. Mój kolega prcował w Olsztynie w kancelarii prawnej około roku na umowę o dzieło. Moi znajomi i przyjaciele, którzy zostali w moim rodzinnym Ełku pracują najcześciej bez umowy. Pracują nocami za minialną krajową + 100zł. Pracują w magazynach, na budowach, bez ubezpieczenia.
I część z nas jest już trochę wkurwionych na tych bonzów, którzy mówią, że zaoszczędzimy jeśli będziemy pracować na umowę o dzieło, albo bez. Albo kiedy mówią, że tylko to nam mogą zaoferować. Dla młodych, wykształconych, faszerowanych reklamowym gównem z billboardów. Że jest kiepska sytuacja finansowa w firmie a na łąpie błyszczy zegarek za 5 tysięcy. Jesteśmy wkurwionymi prekariuszami. I oczywiście nic się nie zmieni, bo co by się zmienić miało?
Wczoraj telewizji pod gmachem giełdy Polsatowi udzielał wywiadu młody człowiek związany z Porozumieniem 15 Października. Udzielał tego wywiadu młodej reporterce, prekariuszce zapewne sądząc po jakości ciuchów, które miała na sobie. Pewnie umowa o dzieło, żeby jej urzędasy nie jebały na podatkach. Mówił o tym, że płatny drugi kierunek to jest skandal. Mówił o tym, że politycy nie preprezentują nikogo poza samymi sobą i są zakładnikami wielkiego kapitału, agencji ratingowych etc. Mówił, to tym, że media mają swoje interesy, że fabrykują rzeczywistość, że manipulują stojąc w jednej linii z wielkim kapitałem. Ot banały mówił, ale kto banałom odmawia słuszności? I ja jestem bardzo ciekaw jaka część z jego wypowiedzi pojawiła się na antenie. I kiedy w TVN Uwaga pojawią się prekariusze zatrudnieni za psie pieniądze na umowy śmieciowe, a nie tylko "skrzywdzeni przez bezdusznych biurokratów". Pewnie mogliby niezły materiał zrobić nie wychodząc z budynku.