Jeżeli ktoś się spodziewał, że pierwsze dwa tygodnie Giro będą nudne, był w błędzie. Piekło nadeszło niespodziewanie. Szutrowe odcinki 7.etapu przywitały kolarzy błotem i deszczem. Brązowa maź szczelnie okleiła ramy rowerów, zębatki, przerzutki, tarcze, numery startowe. Pierwszy raz w wielkich turach od wielu lat widziałem kolarzy, którzy ze zdumieniem kiwali głowami wycierając błoto z twarzy. Etap był rzeczywiście ekstremalnie trudny, ale wywrócił do góry nogami klasyfikację. I na to czekałem. W piekle na pewno jest błoto!!
Inne tematy w dziale Rozmaitości