W moim pięknym rodzinnym mieście nie jestem na stałe już od 20 lat. Ale czasem je odwiedzam, tak jak teraz. Gród założył w XI wieku pewien kijowski książe, zwany Mądrym. Z wielu możliwych lokalizacji wybrał wysoką skarpę nad rzeką, która z pewnością już wtedy wylewała. Na dodatek bez żadnej kontroli, bo tama na Solinie miała powstać dopiero prawie 1000 lat później.
Miasto przez wieki rozwijało się, przeżywało wzloty i porażki, pożary i epidemie (przepraszam, mocno uprościłem jego historię, może kiedyś do tego wrócę) ale nigdy nie doktnął go kataklizm powodzi. Rzeka, nad którą ulokował je kijowski Książe zawsze odgrywała bardzo ważną rolę w jego historii i w historii tego zakątka Polski. Ale nigdy nie stała się jego wrogiem
Rzeka sieje spustszenie w swoim górnym i dolnym biegu. Mój gród od zawsze oszczędza. Czy XI-wieczni urbaniści wykazali się większą wyobraźnią, niż PRL-owscy urzędnicy?
Inne tematy w dziale Rozmaitości