W sobotę po raz 97. rozpocznie się najsłynniejszy na świecie wieloetapowy wyścig kolarski. W tym roku zawodnicy startujący w Tour de France pokonają 3642 kilometry. Wystartują w Rotterdamie.
Pierwsze etapy wytyczono po wąskich, trudnych technicznie drogach z odcinkami brukowymi i po fragmentach tras wiosennych wyścigów klasycznych. Po Holandii i Belgii czekają Alpy z Saint-Jean de Maurienne i Gap, a kilka dni później etapy pirenejskie ze słynnym kolarskim szczytem Tourmalet. Tu najprawdopodobniej rozstrzygnie się tegoroczny wyścig. Przed kolarzami pozostanie jeszcze tylko płaskie ściganie do Bordeaux, niezbyt długa czasówka (w zasadzie bez znaczenia po etapach górskich, chociaż, kto wie...), podróż TGV i etap przyjaźni na Pola Elizejskie.
Kto wygra ten wyścig? W zeszłym roku na najwyższym stopniu podium stanął Hiszpan Alberto Contador z Astany. Jest on też jednym z tegorocznych faworytów. Tym bardziej, że wystartuje w o wiele bardziej komfortowej sytuacji. W poprzedniej edycji kazachska Astana jechała w Tourze rozbita pomiędzy dwóch liderów: Contadora i Armstronga. Co prawda obaj stanęli w Paryżu na podium, ale atmosfera w drużynie była, delikatnie mówiąc, kiepska.
Dla Lanca Armstronga, który siedmiokrotnie wygrywał Wielką Pętlę, a w zeszłym roku powrócił do peletonu po przedwcześnie ogłoszonej sportowej emeryturze (w TdF 2009 zajął trzecie miejsce), będzie to już definitywnie ostatni start w tym wyścigu. Teksańczyk ma kiepski sezon, sporo kraks, mało przejechanych dni w peletonie. On wie, że czas przesiąść się z roweru za kierownicę dyrektora sportowego. Na pewno będzie walczył o pierwszą piątkę, ma bardzo mocną drużynę, ale na najcięższych podjazdach, o czym zreszta pisal w biografii, każdy kolarz zostaje sam.
Świetnie rozpoczął sezon mistrz świata Cadel Evans. Ale w Giro d'Italia jechał z niby-drużyną. Nie sądzę, żeby w Tourze przeszedł metamorfozę. Nie stawiałbym też na drugiego w ubiegłym roku Andy Schlecka. Luksemburczyk kilka dni temu leżał w kraksie i choć Saxo Bank i brat Frank uspokajają, że Andy czuje się dobrze, to od wiosny widać, że kolarzowi nie kręci się łatwo.
Stawiam na Ivana Basso. Nie tylko dlatego, że w imponującym stylu powrócił do kolarstwa i wygrał tegoroczne niesamowite Giro. Włoch ma w swojej drużynie Sylwetra Szmyda, jednego z najlepszych górali jeżdżacych w zawodowym peletonie. Polak nie tylko potrafi narzucić w górach tempo dziesiątkujące peleton. Ma też cechę, której wielu zawodowcom brakuje. Jeździ mądrze, wie kiedy atakować, a kiedy odpuścić i potrafi grać zespołowo. Dlatego Polaka z Liquigaz na pewno zobaczymy w transmisjach telewizyjnych w kluczowych momentach wyścigu.
Tour de France startuje w sobotę 3 lipca w Rotterdamie. Metę ostatniego 20 etapu wyznaczono 25 lipca, tradycyjnie na Polach Elizejskich.
Inne tematy w dziale Rozmaitości