Po tej pierwszej turze wyborów czuje się trochę - jakby podskórnie - że znaleźliśmy się w decydującym, a metafizycznym, momencie dla Polski. Może są to rojenia tylko dewota, ale śmiem twierdzić, że w Polsce po roku ‘89 Kościół nie zmagał się dotąd jeszcze z tak nieokreślonym, bezkształtnym, a wielowymiarowym złem, które forsuje obecny polityczno-medialno-urzędowy Obóz Władzy, w części - o zgrozo ! – o korzeniach „postsolidarnościowych”. A do którego odnosić można by całe passusy dzisiaj kazań ks. Popiełuszki. Obóz między innymi Królestwa Agory i PO … Dodatkowo - bardzo prawdopodobne - że sami nakręcający to zło, nie dostrzegają jego „logiki” . To, że Kościół w Polsce w ogóle nie jest, i nie był, przygotowany do odpowiedzi na to zło, to też inna sprawa. A która chociażby się objawia w tym, że zamurowano miliony złotych w w gigantycznych świątyniach, zamiast zainwestować je w media elektroniczne z prawdziwego zdarzenia. Inna też sprawa, że nawet gdyby te miliony zdobyto, to trzeba by jeszcze znaleźć sposób przepowiadania, który odbiegałby od częstego kato-stylu karpia w galarecie słyszanego w oficjalnych mediach katolickich; był nowoczesny, współczesny, a zarazem szanował i ujawniał Tradycję i Tajemnicę Kościoła. To prowadzi do wniosku zarazem, że może pierwszym, i głębszym, zaniechaniem polskiego Kościoła było to, że nie potrafił wyświetlić w wymiarze indywidualnym człowiekowi po roku ‘89 – przestrzeni Piękna i Ciszy Boga. Zamiast tego kontynuował poetykę „bogoojczyźnianą”, która jeszcze dobrze sobie radziła z paździerzem komuny, ale już nie z powabem współczesnego PR-u i reklamy. Ale zostawmy to, bo o co innego mi chodzi teraz …
Mianowicie o to, że nie rozumiem, coraz bardziej, jak można być świadomym uczniem Chrystusa i głosować, nawet z zatkanym nosem, na ten polityczno-medialno-urzędniczy Obóz Władzy. Przede wszystkim Władzy, która zasysa i chce sobie podporządkować prawie wszystko w Polsce, a której poddaje się tyle osób przez bierność i oportunizm, albo co gorsza - przez klientelistyczne apanaże. Choć ten strach i bierność są całkiem czasem zrozumiałe, i piszący pod nie oczywiście podpada. Rodzina, kredyt, życie ... a zło w sumie trudne do zauważenia i tak powolnie ograniczające prawdę i wolność obywatela. Co widzi się wyraźniej dopiero przy „awanturze” z Elbanowskimi. Ale też nie wymaga się od nas jeszcze heroizmu z Majdanu. Chodzi na razie tylko o to, by ruszyć się z fotela i zagłosować, a potem jeszcze wyboru dopilnować. Choć na plus należy zapisać, że gdy pojawia się człowiek który jednak ryzykuje to spokojne życie - jak Paweł Kukiz - to ludzie za nim idą.
Tak , ta reklamówka Komorowskiego o in vitro przeciw Dudzie, gdzie wyraźnie piętnowano „nieludzkie” nauczanie Kościoła – to był ten symbolicznym Rubikon dla mnie, oznaczający chrześcijańskie „non possumus”. Gdyby sztab Dudy odstawiał mi takie spoty, nigdy bym nie wziął długopisu ze sobą na wybory i został w domu. Kiedy wędrówka do tego Rubikonu się zaczęła. Oczywiście są czasy dawniejsze - Kwaśniewski, ale dopiero Tusk przydał władzy polskiej rysy wcześniej niespotykany - nadwiślańskiej groteski „mesjasza”. Za Oceanem ten styl uosabia o wiele bardziej profesjonalnie Obama. Kto zna proroctwa Sołowiewa, ten wie, w jak niebezpieczne, ciemne, metafizyczne rejony ten styl prowadzi... Toteż ten nasz nadwiślański „mesjasz” obiecywał raje, szczęśliwości, ale przede wszystkim „nadzieję”. Człowiek słuchał jego napuszonych „ proroctw” i pytał się siebie: skąd niby weźmiesz siły dla tej „nadziei”? Ale „mesjasz” brwi marszczył, a to łajał, a to dobrotliwie głaskał , a to przepraszał nawet. Z podwyższenia Kościół nieraz rugał, zaraz potem obietnice łamał , dopuszczał Palikota do władz sejmowych…wreszcie uciekł.
Żeby nie przedłużać, zestawmy topornie „fenomeny” zła, jakie forsuje ten Obóz medialno - rządowy. Wyolbrzymianie zła w Kościele przy przemilczaniu jego dobra, promowanie homoseksualnego stylu życia, bezwzględnego prawa do aborcji, przewaga tego, co europejskie nad tym, co ojczyste, dogmatyczne relatywizowanie bohaterstwa i ofiar komunizmu (np Żołnierze Wyklęci), relatywizowanie zła oprawców (honory dla Jaruzelskiego) wzbudzanie czystej nienawiści („Kaczyńscy”, też i po „Smoleńsku”); i to tylko po to, by zachować elektorat w gotowości bojowej. Doprowadzony do majstersztyku kłamliwy PR, no i wreszcie to rzucenie na szalę „ponadliczbowych” istnień ludzkich z in vitro. Niedawna papież szarża „Bronka” z JOW-ami świadczy o tym, że dla Władzy są „oni’ gotowi nawet uciąć gałąź, na której siedzą. Tu jest jakaś wewnętrzna „logika” zła, której reguły ogólne, uniwersalne zostały ujęte w format nadwiślański i postkomunistyczny.
Bo rozpoczęto programować ten format od kłamstw osłaniających porozumienie Okrągłego Stołu, bardziej w skrócie – „sojusz różowych z czerwonymi” , bardziej symbolicznie: Michnika z Kwaśniewskim. Te kłamstwa to był nieustanny przekaz Królestwo Agory, które formatowało państwo wielowymiarowo przez lata, niezależnie od dobra, które weń wpleciono. Żeby to zdekodować potrzeba było dużej wyobraźni i bardzo silnegoi serca, które dałoby radę „zło zwyciężać dobrem” . Polscy biskupi, „Chłopcy” z PiS-u, z „narracji IV RP”, Ojciec Rydzyk rady nie dali. Z Dudą problem jest taki, że może dać radę… I w tym momencie lisa wrzuca się do kurnika, by był jazgot na cały świat.
Pewne następstwo zdarzeń człowieka wiary może niepokoić szczególnie. Pogrzeb Pana Bartoszewskiego, „chłopcy’” z PO idą do Katedry, wysłuchują bardzo mocnego kazania ks biskupa Rysia. O Jezusie Chrystusie, Synu Bożym, dawcy pokoju, o „wrogości” między nami w Ojczyźnie. Dzień potem sztab Komorowskiego puszcza reklamówki. Pierwsza – wciskamy guzik nienawiści: Kaczyński!, druga – jakie „nieludzkie” jest to nauczanie Kościoła w sprawie in vitro. Tego samego Kościoła, do którego należał Jan Paweł II, Matka Teresa z Kalkuty i należy piapież Franciszek. Ludzie rzeczywistej Miłości. Pamiętam, jak wcisnęli ten guzik nienawiści: „Kaczyński!” w kampanii prezydenckiej zaraz po 10 kwietnia. Uwaga: „ZARAZ” po 10 kwietnia!.
Moloch Władzy musi mieć swego „Żyda” i swe ofiary. I pomyśleć, ze tak wielu z nich stało symbolicznie lub realnie pod balkonem świątynnym, gdzie ks Jerzy Popiełuszko odprawiał Msze za Ojczyznę. Można się bać…wiec trzeba się modlić.