Prawica Zdroworozsądkowa Prawica Zdroworozsądkowa
623
BLOG

Marsz Niepodległości 2013: czara się przelała?

Prawica Zdroworozsądkowa Prawica Zdroworozsądkowa Polityka Obserwuj notkę 4

Wprawdzie przywódcy Ruchu Narodowego uparcie twierdzą, że nic się nie stało i za nic nie ponoszą (prawie) żadnej odpowiedzialności, jednak należy sobie jasno powiedzieć: czara się przelała.

 

I nie mówię tutaj o mediach głównego nurtu czy politycznych przeciwnikach, a zwolennikach. Osobach, którym prawicowy światopogląd jest bardzo bliski i które mając dość czekania na kolejną jesień z JKM-em, szukały antysystemowej alternatywy w Ruchu Narodowym.

 

Szukały przymykając oko na liczne ekscesy czy to zwykłych uczestników (incydenty z poprzednich lat),  czy szeregowych (liczne teksty o jednoznacznie socjalistycznym charakterze na narodowcy.net) i wyżej postawionych (Holochergate, mussolinizm Winnickiego). W końcu łączy nas wyższa idea, nigdzie nie jest idealnie, a nam chodzi o coś więcej. Szukały i srogo się zawiodły.

 

W poprzednich latach narodowcy startowali z pozycji tego słabszego, ruganego i niezrozumianego przez nikogo bytu. Bytu, na który władza była tak cięta, że wysyłała w jego szeregi swoich prowokatorów. W 2013 ta sytuacja się odwróciła: to Marsz Niepodległości był tym wielkim, przed którym inne pochody (marsz KNP, marsz PiS-u, stowarzyszenie 11 listopada) musiały schylić głowę, czy wręcz uciekać. Wydaje się, że przywódcy MN o tym zapomnieli.

 

Zamiast zdać sobie sprawę z tego, jak wielka odpowiedzialność na nich ciąży, oni woleli zachłysnąć się władzą i hasłem "miasto jest nasze". Po liście strat wiemy, że zapewnienia o doskonałym przygotowaniu były tylko czczym gadaniem, które ma zerowe przełożenie na rzeczywistość. Jednak nie w świecie wykreowanym w głowach osób odpowiedzialnych za organizację MN. Oni są z siebie zadowoleni, bo przecież atak na squot nastąpił 100 metrów od trasy marszu, podobnie zresztą jak grillowanie tęczy. Atak na ambasadę innego kraju? Nie ma problemu, przecież to tylko incydent.

 

Sam nie wiem, czy gorsze były właśnie znane wszystkim "incydenty", czy kłamstwa w żywe oczy, jakie były głoszone przez drugą część czasu. Otóż po rozwiązaniu przez ratusz zgromadzenia szanowni organizatorzy nie raczyli o tym poinformować idących ludzi. Ba, na oficjalnym profilu Marszu Niepodległości pojawił się post mówiący, że informacje o delegalizacji to "kłamstwa agory" i idziemy dalej. Jednak opatrzność czuwała nad organizatorami i nie doszło do burd podczas nielegalnego zgromadzenia. Tam były osoby starsze, kobiety, dzieci. W razie wybuchu paniki byliby oni bezbronni . Ale organizatorom to w niczym nie przeszkadza, w końcu jak powiedział Artur Zawisza "Żaden świstek z ratusza nie zatrzyma patriotycznego pochodu dziesiątek tysięcy ludzi". "Przepraszam"? Skądże, Marian Kowalski w Polsacie na twierdzenie, że przecież marsz został rozwiązany o 16:42 odpowiedział "no i co". Ruch Narodowy - sekcja anarchistyczna.

 

Podobno za "incydenty" odpowiadają prowokacje policyjne. Jak te przypadki chodzą po ludziach: dziwnym trafem tylko na Marszu Niepodległości dochodzi do takich prowokacji, wszystkie inne manifestacje potrafią normalnie przejść i przy okazji nic nie zdemolować. Nawet jeśli to przeciwnicy pierwsi zaczęli, to po coś była ta cała Straż Marszu, która absolutnie nie stanęła na wysokości zadania dopuszczając do tych wszystkich ekscesów. W tym wypadku również organizatorzy nie widzą nic złego i twierdzą, że ich służby porządkowe spisały się na medal. Medal z ziemniaka co najwyżej.

 

Samemu w wizjach, które snuję na poziomie abstrakcyjnym, zdarza mi się zapędzić w zdarzenia, które miały miejsce na ulicach warszawy. Chętnie spaliłbym gejowską tęczę, wypowiedział wojnę Rosji i zrównał z ziemią wszystkie squoty. Do tego nie pogardziłbym zburzeniem PKiN-u, ale na litość - nie sposobami o charakterze jednoznacznie anarchistycznym. Fantazje fantazjami, ale twarda rzeczywistość nieco różni się od tych - podkreślam po raz kolejny - abstrakcyjnych życzeń. Narodowcy zdają się tego nie rozumieć. I pół biedy, kiedy na taki defekt cierpią uczestnicy. Problem zaczyna się, kiedy tej różnicy nie dostrzegają również przywódcy, którzy tymi ludźmi powinni pokierować.  Można być antysystemowym, ale nie antypaństwowym.

 

Narodowcy bardzo nielubią JKM-a, tymczasem retoryka której mamy okazję wysłuchiwać po marszu to przecież standardowe tłumaczenia Janusza, tylko z innej pozycji: zamiast fałszywych sondaży mamy fałszywych uczestników i to oni są odpowiedzialni za całe zło. Posypanie głowy popiołem, przyznanie się do błędu? Skądże znowu, przecież to "oni". Pod tym enigmatycznym (i niezwykle szerokim pojęciem) rozumiemy oczywiście układ, który nie ma innych problemów na głowie, tylko zajmowanie się bandą bawiących się w politykierów ludzi.

 

W zależności od poziomu własnych zaniedbań powyższe wyjaśnienie podkręcamy do potrzebnego nam w danym momencie poziomu i jest po sprawie. Dla wzmocnienia efektu możemy użyć stopnia perswazji właściwego dla najlepszych akwizytorów. Tak przygotowane stanowisko znajdujące się w okopach własnej zajebistości daje nam 100% szanse na zwycięstwo. Oczywiście mówimy tutaj o przekonaniu ślepo zapatrzonych w nas akolitów i samych siebie. Kto śmie kwestionować naszą wersję wydarzeń ten z pewnością również jest częścią spisku, więc nie warto zawracać sobie nim głowy. W sytuacji, kiedy zostaniemy złapani za rękę należy ze stoickim spokojem oznajmić, że nie jest to nasza ręka i - to ważne - natychmiastowo podważać obiektywność naszego interlokutora. To, czy on nam uwierzy nie ma żadnego znaczenia, najważniejsze, że dla "naszych" będziemy ofiarami, które walczą z tym mitycznym układem.

 

Jestem już na 99% pewny, że dla mnie był to ostatni Marsz Niepodległości, przynajmniej w takiej formule. Kolejna grupa intelektualistów i ludzi myślących właśnie opuszcza tę łajbę płynącą pod banderą Ruchu Narodowego. Jeżeli narodowcy nie odetną się od tego całego kibolsko-łysokarkowo-dresiarskiego towarzystwa zadymiarzy, to zostaną (poza hordą troglodytów) sami założyciele + niedobitki pokroju Romualda Szeremietiewa, który uważa Józefa Becka za męża stanu. Szkoda tylko jedynej naprawdę wartościowej, najwyraźniej irracjonalnie wierzącej w resocjalizację tego bydła osoby. Jednak Krzysztof Bosak zna środowiska narodowe od podszewki i powinien doskonale wiedzieć, w co się pakuje. Jeżeli dalej to będzie tak wyglądało, to jest to świecenie oczami  za hordy kretynów(tak jak wczoraj w Superstacji - doskonały przykład jak Keanu przegrywa bitwę), a w konsekwencji polityczny niebyt.

 

Damian Wasilczyk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka