Wy – ogólnie, bez nazwisk i przynależności, bo i tak wiecie, do których wybitnych synów piastowskiej ziemi się zwracam – czyli wszyscy, którzy uważają się za najwyższej próby potomków husarzy i Jana Trzeciego, za pierwszych do rzucania się z nagim torsem na otwór strzelniczy. Wy, obrońcy polskości wyposażeni w kopirajty na Orła Białego i biało-czerwoną, niezłomni demaskatorzy zdrajców i kolaborantów. Wy, którym sam Bóg powierzył honor Polaków.
Tak, wzniosłości, poświęcenia i dumnej woli walki odmówić Wam nie sposób. Ponieważ jednak żołnierzy Waffen-SS także cechowały podobne walory, to umówmy się, że powyższe przymioty nie gwarantują automatycznie nimbu nad Waszymi gorącymi głowami (najmniej spostrzegawczym certyfikowanym polonistom podkreślę – nie zrównuję nikogo z esesmanami; piszę ogólnie o cechach zdeterminowanych wojowników). Walką o szczyty nie usuwa się problemów w dolinach. I właśnie o te doliny się spieramy, co skutkuje obopólnym zniecierpliwieniem.
Zamiast wikłać się w skomplikowane analizy, zobrazuję istotę rozbieżności na przykładzie pewnego blogera (nie o niego tu chodzi, lecz o Jego widzenie rzeczywistości – to kolejna uwaga dla amatorów obrzucania się piaskiem i walenia łopatkami po twarzach. Słuchajcie uważnie, bo nie będę się już powtarzał). Otóż ów Wielki Patriota - bo tylko tak można nazwać kogoś, kto demaskuje zdrajców sprawy narodowej – tytułuje swoją najnowszą notkę następująco
Zdrajca Polski na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego
Czyż można się z takim postawieniem sprawy nie zgodzić? Nie można, odpowiedzą ludzie przyzwoici, nawet ci niekoniecznie niesieni bogoojczyźnianym dopalaczem. Obecność sowieckiego namiestnika na posiedzeniu RBN to groteska i świadectwo serwilistycznego formalizmu. Wszystko jasne, nie ma co rozwijać tematu.
Niestety sekcja kontrwywiadowczo-egzekucyjna w osobie owego blogera ma także pomysły na zorganizowanie życia swoich ziomali. No, samo posiadanie pomysłu to nic nagannego. Nie jest również ujmą brak znamion genialności tej idei, nie każdy został oświetlony łaską boską. Problem polega na tym, że patriotyczny bloger ma całkiem niepatriotyczne pomysły:
Policjanci na stokach narciarskich
W skrócie – chodziło o to, że Kolega Prawdziwy Polak wymyślił sobie (tak, właśnie – wymyślił, jako że żadnymi faktami nie był w stanie służyć pomimo kilkukrotnych wezwań), że istnieje „problem” i że ten „problem” należy uregulować terrorem. Nie selektywnym, lecz na zasadzie odpowiedzialności zbiorowej.
I właśnie dlatego się nie lubimy, Panowie i Panie patrioci od siedmiu boleści. Dlatego, że jedną okupację chcecie zastąpić drugą. Okupację władz zwierzchnych kondominium okupacją biało-czerwonych totalitarystów. Dla mnie nie ma różnicy, czy żandarm ścigający mnie po stoku z alkomatem w ręku nosi dystynkcje szczeropolskiej policji czy wrażego KGB – jeden i drugi jest moim wrogiem. Wrogiem Wolności, wrogiem Normalności, zaciekłym wrogiem każdego człowieka.
Cóż mi po niepodległości i suwerenności, skoro w teoretycznie własnym kraju mam robić za niewolnika?
Inne tematy w dziale Polityka