…czyli wyłącz światła – włącz myślenie.
O łatwo sprawdzalnym fakcie – włączone za dnia światła mijania nie zwiększają bezpieczeństwa w ruchu drogowym – pisałem już kilka razy. Gdyby chodziło tylko o „nie pomagają”, to, powiedzmy, nie byłoby powodów do narzekań. Oślepianie się za dnia jednak nie dość, że nie pomaga, to jeszcze szkodzi – i to śmiertelnie. W 2011 zdarzyło się 40 065 wypadków drogowych, co w porównaniu rokiem ubiegłym stanowi wzrost o 3,2%, zginęły w nich 4189 osoby (wzrost o 7,2% !!!). [*] Dobroczynnego wpływu marnowania za dnia żarówek jak nie było, tak nie ma, a tendencje są identyczne jak w latach ubiegłych: kraksy zdarzają się głównie za dnia, w miesiącach letnich, na terenie zabudowanym, podczas dobrych warunków atmosferycznych.
Spośród wszystkich rodzajów wypadków drogowych, na pierwszym miejscu widzimy
zdarzenia, które zakwalifikować można jako „zderzenie się pojazdów w ruchu”. W 2011 roku wypadków takich było 19 698 ( 49,2% ogółu). Następnym, najczęściej występującym rodzajem wypadku, było „najechanie na pieszego”. Takich zdarzeń było 10 936 (27,3%), w ich wyniku zginęły 1 394 osoby (33,3%), a 10 200 zostało rannych (20,6%). Oto i prawdziwy, makabryczny efekt idiotycznego obowiązku smagania się po oczach reflektorami – masakra nieoświetlonych uczestników ruchu. Szubrawcy odpowiedzialni za prowadzenie tego przepisu winni zostać pociągnięci do odpowiedzialności administracyjnej. Sugerowałbym także rodzinom ofiar, aby wytaczały procesy cywilne i domagały się wysokich odszkodowań z kieszeni tych łajdaków.
Argumentów przeciw jeżdżeniu za dnia na światłach jest więcej, zapraszam do zapoznania się z nimi na stronie Association of Drivers Against Daytime Running Lights. Zamiast powielać dowody DADRL, poniżej parę zdań o walce Mła z oślepieniowym lewem.
Od lata zeszłego roku przestałem włączać za dnia (w dobrych warunkach atmosferycznych) światła. Jak widać – żyję, nikt nie przeoczył mojej półtoratonowej fury pomimo braku włączonych lamp. Za jazdę bez zamiaru ewentualnego morderstwa grozi w tym kraju mandat bodajże 100 złotówkowy – nie wiem dokładnie, ponieważ nigdy go nie dostałem, chociaż na policyjne patrole natykałem się wielokrotnie. W każdym razie stówa raz na rok i tak daje oszczędności wobec marnowania paliwa, akumulatora i żarówek.
Niektórzy dziwnie się na Mła patrzą, wielu dochodzi do wniosku, że oślepianie światłami mijania to za mało i na mój widok włączają jeszcze długie (co skądinąd potwierdza, że jestem widoczny bez włączonych ozdób choinkowych). Trudno oceniać motywację tych ludzi po kilku sekundach przelotnej znajomości, nie wiem przeto, czy ich zachowanie wynikało z uprzejmości czy raczej z niewolniczych bodźców. Pewnie pół na pół, tak jak bez wątpienia niewolniczą mentalność miał gamoń, który wczoraj postanowił poinformować Mła o tym, iż Mła widzi, włączając na 4 sekundy długie światła. Bardzo tym pomógł ostrości mojego widzenia, na szczęście żaden przechodzień nie miał pecha stać się ofiarą gamoniowego posłuszeństwa. Przytrafiają się także sytuacje humorystyczne – już trzy razy brak włączonych żarówek sygnalizowali mi kierowcy pojazdów także nieoświetlonych… Generalnie nie ma się czego bać. No i jeżdżenie bez włączonych oślepiaczy to jak honorowe dawstwo krwi – przyjemnie jest pomyśleć, że dzięki nam być może ktoś uratuje życie.
17 kwietnia 2007 roku wprowadzono szkodliwy przymus całodobowej jazdy na światłach mijania. Uzasadnienie tego aktu wystękał ówczesny minister transportu, tow. Polaczek Jerzy:
Każdego roku na polskich drogach ginie ponad 5 tys. osób. Większość wypadków ma miejsce w okresie dobrej widoczności od marca do września. Według szacunków ekspertów wprowadzenie obowiązku jazdy z włączonymi światłami przez cały dzień powinno zmniejszyć liczbę zabitych w wypadkach z udziałem co najmniej dwóch pojazdów o 20 proc. To pozwoliłoby uratować życie kilkuset osób. Obowiązek jazdy na światłach w dzień przez cały rok to zdecydowanie więcej korzyści niż kosztów.
Zmniejszenia liczby zabitych o 20% nie ma. O 10% też nie. W zeszłym roku nastąpił wzrost o 7,2%. Co rok w efekcie istnienia obowiązku ginie kilkuset ludzi. Rezultaty są więc odwrotne od zamierzonych. Ponieważ na zlikwidowanie tej ustawowej bzdury szans nie ma, pozostaje obywatelskie nieposłuszeństwo.
Wyłącz światła, nie bądź mordercą!
[*] Wypadki drogowe w Polsce w 2011 roku, Biuro Ruchu Drogowego, Zespół Profilaktyki i Analiz Komendy Głównej Policji, Warszawa 2012 [link]
Inne tematy w dziale Polityka