Etykietka „jestem niezależny” to dodawanie sobie szyku. Rodzaj wyzywającej autoreklamy „patrzcie, jaki to ja jestem bezstronny i wolny od nacisków”. Najbardziej zdecydowani dodają skrzydlate frazy o „poczuciu obowiązku”, które ma wzmocnić ich natarczywy obiektywizm.
Co najmniej szesnastu – zapewne jest ich więcej, proszę więc o wybaczenie pominiętych – Kolegów-salonowiczów raczyło Mła zabanować. Humorystycznym aspektem tej sytuacji jest fakt, iż wszyscy oni są wyznawcami teorii zamachowych, kontestatorami wersji oficjalnych, bojownikami z własnego mianowania o prawdę oraz potomkami małżeństwa Szerloka Holmesa i Joanny Marple. Niestety ich niezłomność w tropieniu faktów przejawia się zwykle kneblowaniem ust osobom, z którymi się nie zgadzają. Służę charakterystycznym przykładem: na blogu niejakiego El Ohido Siluro zwróciłem uwagę, iż gdyby na filmie Koli widać było zawiesia ze śmigłowca, to także ów helikopter byłby słyszany, widzialny i wywołujący podmuch. Potrzeby obiektywizmu okazały się nieubłagane, komentarz został eksterminowany a Mła definitywnie deportowany z blogu niezależnego poszukiwacza prawdy. Po czym dyskusja o niewidzialnym, niesłyszanym i nie wywołującym podmuchu ciężkim śmigłowcu transportowym trwała tam w najlepsze.
Działania zmierzające do ustalenia faktów (co owi niezależni detektywi-amatorzy nazywają „dążeniem do prawdy” lub, śmieszniej, „domaganiem się prawdy”) polegają na rzetelnym zmierzeniu się z każdym wykrytym aspektem danej sprawy. Ten elementarny wymóg kochanków Prawdy najwyraźniej nie dotyczy, gdyż ich znakiem rozpoznawczym nie jest zbiór informacji, lecz selektywny dobór informacji, przypominający jako żywo sceny z rampy w Auschwitz. Powyższa swobodna dowolność takiego wyboru spajana jest następnie uporem oraz zerojedynkowymi wyjaśnieniami punktów spornych. Doskonały przykład gwałtu na łagodnej, nieagresywnej perswazji obrazuje fragment poniższej konwersacji:
Paes64:
Tornado:
Bezkompromisowe poszukiwanie „prawdy” przez Kolegę Tornado przypomina szarżę nosorożca. Na oślep, po trupach, byle do przodu, w kierunku ukrytej za horyzontem „prawdy”. Jeśli nie da się przeciwnika stratować, to się go banuje w akompaniamencie pokrzykiwań sugerujących zaprzaństwo lub w najlepszym wypadku tępotę. Z ciekawością badawczą nie ma to niczego wspólnego. Dla opętanych wizją zestrzelenia Tu-154M rozbiór informacji nie polega na rozważaniu wszystkich możliwych ewentualności, lecz wpasowaniu ich, choćby siłą, w zamachowe puzzle. Doskonałym przykładem tego typu metodologii jest teoria „dwóch wybuchów”. Oto sowieccy zamachowcy umieścili w skrzydle prezydenckiego aeroplanu bombę, aby fałszywy trop skierować na niewinną brzozę. Jak dywersanci zdołali przewidzieć wystąpienie mgły, decyzje pilota oraz kiedy i w jaki sposób spreparowali „pancerne drzewko” – tego już niezależni loverzy prawdy nie zniżają się wyjaśnić. Zresztą – nie chodzi o wyjaśnianie, chodzi o pomijanie z góry innych możliwości.
Pomijanie innych możliwości to fundament pryncypialnej wersji zamachowej. Zdaniem zamachowannów istnieje niezadowalająca wersja oficjalna oraz znajdująca się na drugim biegunie nie do końca rozpoznana Prawda. Siłą rzeczy, skoro z jednej strony jest Prawda, to z drugiej może być jedynie Kłamstwo. Tak wygodne oczyszczenie przedpola daje jeszcze jeden profit – opowiadający się po stronie Prawdy dysponują wyłącznością na moralność i przyzwoitość. A skoro tak, to banowanie wątpiących nie jest zamachem na obiektywizm, lecz dobrym uczynkiem, za który idzie się żywcem do raju.
I tak oto dotarliśmy na rubieże wiary. Albo magii, co jest równie dobrym wytłumaczeniem poczynań niezależnych eksploratorów jedynej obiektywnej Prawdy.
Inne tematy w dziale Polityka