Lepszości i powodów do śmiechu niestrudzenie dostarcza nam Józef Sta… pardon… Donald Tusk. Praktycznie rzecz biorąc codziennie dowiadujemy się o kolejnych śmiesznych ulepszeniach serwowanych przez reżim Józefa Sta… przepraszam ponownie… Donalda Tuska. Oto plon ostatnich kilku dni:
W niektórych miejscowościach akcje będą przeprowadzały trójki - po dwóch urzędników i jednym strażniku miejskim, w innych - zespoły złożone wyłącznie z pracowników wydziałów finansowych. Mają sprawdzać, czy deklarowana powierzchnia gruntów i budynków, która jest podstawą wyliczenia podatku od nieruchomości, zgadza się ze stanem faktycznym.
Czyli najlepsza, najbardziej produkcyjna cześć społeczeństwa (zwana urzędnikami… sorry… JW. Urzędnikami) będzie wizytować nasze posesje, aby sprawdzić czy geodeci wykonali rzetelnie pracę. Jeśli amatorskie weryfikacje, wykonywane przez biurowe damy wspierane przez szeryfów miejskich wykażą różnice w profesjonalnych pomiarach, to odpowiedzialność za rozbieżności będzie mógł z radością wziąć na siebie zaskoczony właściciel nieruchomości. Kiedyś, w równie zabawnych czasach, podobną operację określano zwrotem „za niewinność dają piątaka”.
Wszystko to bardzo ładnie, liberalnie i frontem do obywatela, niestety nikt – ani autor artykułu, ani komentujący – nie jest w stanie wskazać podstawy prawnej pozwalającej gminnej madame i dozorcy miejskiemu wkraczać na niestety prywatny jeszcze teren. Może to rodzić pewne napięcia i utrudniać uwalnianie bogaczy od nadmiaru gotówki. Towarzyszu Józe… ojej, skąd się to Mła bierze… Towarzyszu Donaldzie, pomożecie?
O handlu punktami wie zarówno policja, jak i Ministerstwo Transportu. Zamierza ono ostro walczyć z niepamięcią właścicieli aut. Chce wprowadzić obowiązek gromadzenia przez dwa lata informacji o tym, kto i kiedy korzystał z ich samochodu. To nic innego jak zobowiązanie właścicieli do ewidencjonowania wykorzystywania ich auta. Taki wykaz, np. w zeszycie, mieliby przechowywać przez dwa lata. Obowiązek jego prowadzenia ma dotyczyć wszystkich – kierowców aut firmowych i prywatnych.
Mła jest pewien, że powyższy pomysł narodził się w głowie jakiegoś wieszcza. Tylko osoba obdarzona nieszablonową wyobraźnią mogła wpaść na takie urocze rozwiązanie problemu. Proszę przy tym zwrócić uwagę na fakt, iż koncepcja jest rozwojowa, prowadzenie kajetów można zarządzić do kolejnych celów: notowania dat i czasu odwiedzin naszego mieszkania przez gości (sąsiadów zresztą też), ewidencjonowania zakupionych towarów o wartości większej niż 200 PLN, a także spisywania codziennie swoich aktualnych myśli, w szczególności tych dotyczących rządu. Stąd już tylko krok do sprawnego wydawania wyroków wedle nowego paragrafu o „mowie nienawiści”.
Na koniec prawdziwy hit:
Karty dużej rodziny, czyli system zniżek i ulg wprowadziło około 50 samorządów. Program ma zachęcać do rodzenia większej liczby dzieci i pomagać tym, którzy wychowują ich więcej niż troje.
Tępienie instytucji rodziny, a w szczególności rodziny dzietnej, to najlepsze panaceum na krach ZUSu, kolaps demograficzny i związane z tym następstwa finansowe. Dlatego właśnie towarzysz Stal… o rany… Tusk osobiście zaangażował się w promocję dobrze rokujących związków homoseksualnych, od nich zależy przyszły los Rzeczpospolitej. Im więcej takich konstelacji partnerskich, tym więcej dzieci, a więc więcej podatników, a więc wyższe wpływy do budżetu! Zgadza się? Zgadza - państwo nieustannie zdaje egzamin.
Inne tematy w dziale Polityka