xiazeluka xiazeluka
481
BLOG

Dziedziczmy dumę, nie bohaterszczyznę

xiazeluka xiazeluka Polityka Obserwuj notkę 9

Kiedy publicysta lub polityk zabiera głos na tematy historyczne, to zwykle jest to pasztet złożony z powierzchownej wiedzy i głębokiej ignorancji, zaprawiony do smaku nieznośnym patosem. No cóż, propagandyści po prostu tak mają. Jeśli jednak w podobne tony uderza „historyk, profesor UJ” – to ratuj się kto może.

W ostatnim numerze „W sieci” miał miejsce popis solowy profesora i historyka Andrzeja Nowaka na nutę „Dziedziczymy dumę, nie wstyd”. Gdyby istniał Festiwal Piosenki Tromtadrackiej, to Pan Profesor byłby murowanym kandydatem do Grand Prix. Oto fragment szlagieru jego autorstwa:

Zacznijmy od samej decyzji, by stawić czynny opór hitlerowskiej agresji, a nie wybierać propozycji kapitulacji i pełnego, politycznego współudziału w zbrodniczej polityce Hitlera. To była […] heroiczna decyzja. Nie głupia, ale słuszna, choć kosztowna, bo obrona wolności i godności, moralny wybór musi kosztować.

Gdyby polityka międzynarodowa funkcjonowała w ramach nieustającej moralności, to heroiczna decyzja Becka przyniosłaby mu pokojową nagrodę Nobla i miejsce po prawicy Matki Teresy. Polityka międzynarodowa nie jest jednak targowiskiem moralności, lecz polem bitwy brutalnych partykularyzmów, gdzie wygrywa sprytniejszy, silniejszy, najbardziej zdeterminowany. Jeśli profesor i historyk tego nie rozumie, to w konsekwencji opowiada androny o heroizmie, o kosztownym heroizmie, który jest brnięciem w ślepą uliczkę. Dzieje II wojny światowej dowiodły tego bez pudła, dlaczego więc profesor i historyk jest niezdolny do ogarnięcia tych oczywistości? Dlatego, że do naprawy metalowego urządzenia używa plastikowych narzędzi – nieprzyjacielskich czołgów nie zatrzymuje się uduchowiona wyższością moralną, lecz prostackim pociskiem przeciwpancernym. A jeśli pocisków przeciwpancernych nie staje, to faktycznie nie pozostaje nic innego, jak bajdurzenie o heroizmie, bohaterstwie, męstwie i tak dalej – wszystkie te określenia próbują zakamuflować pompatycznością brak realnych osiągnięć. Trudno bowiem za jakieś wymierne osiągnięcie uważać „bohaterską obronę” kilku bunkrów pod Wizną, skoro wojna została z kretesem przegrana…! Dziedziczenie dumy z klęsk faktycznie jest kosztowne – kosztuje powagę. Nikt nie będzie traktował poważnie kogoś, kto zamiast praktycznych, wybiera decyzje heroiczne – i czuje dumę z tego, że został z ręką w nocniku…

Cała ta heroiczno-moralna tyrada o czynnym stawianiu oporu hitlerowskiej agresji i wynikających z tego moralnych przewagach jest z gruntu pozbawiona sensu – rok przed czynnym stawianiem oporu hitlerowskiej agresji drogę kapitulacji i politycznego współudziału w zbrodniczej polityce Hitlera wybrali w Monachium Anglicy i Francuzi. Chamberlain i Daladier nie podejmowali decyzji heroicznych, lecz wyrachowanych (rachuby nie były do końca słuszne, lecz to nie ma nic do rzeczy). Zachód dobierał metody i środki wedle bezwzględnej buchalterii politycznej, za nic mając moralność i bohaterskie pozy. W rezultacie po zakończeniu wojny brutalni Anglicy i tchórzliwi Francuzi okupowali Niemcy, a Polacy sami byli okupowani… I nikt na świecie nie miał z tym problemu, łącznie z samymi zainteresowanymi, tymi kapitulantami i politycznymi wspólnikami zbrodniczego Hitlera.

A u nas – odwrotnie, wszystko stoi na głowie. Z pozbawionej sensu heroicznej decyzji Becka mamy czerpać dumę (koszt – 6 milionów zabitych, obrócenie kraju w ruinę, trwająca 50 lat okupacja niemiecka i sowiecka), a odbicie w 1938 roku Zaolzia wywołuje zawstydzenie, choć akurat ta „decyzja” była jak najbardziej prawidłowa…! Polska, odbierając swoje ziemie zrabowane przez Czechów w 1919 roku, postąpiła słusznie, przedkładając realną politykę nad moralną mistykę. Z jakiegoś jednak niejasnego powodu ów chwalebny akt przykładem do naśladowania dla ludzi podających się za patriotów nie jest, ba, wyzwolenie Zaolzia zestawia się z innym, nieporównywalnym epizodem, czyli agresją państw komunistycznych na Czechosłowację w 1968 roku. Co ma piernik do wiatraka, na litość boską?!

Cóż więc ma do zaproponowania Pan Profesor i Historyk UJ? Standardowe zaklęcia magiczne:

Pierwsza odważyła się bronić wolności Polska. […] To była nie tylko walka o własną wolność, lecz walka w imię wolności innych, zniewolonych przez niemiecką III Rzeszę narodów.

XIX-wieczny przesąd w pełnej krasie. Urojenia o wspólnej walce o wolność waszą i naszą powinny zostać odesłane do lamusa najpóźniej po 1863 roku, niestety, jak widać, straszą do dzisiaj. Pana Profesora niczego nie nauczyło zachowanie Anglii i Francji po 1 i 17 września 1939, żadnych nauk nie przyjął do wiadomości po zapoznaniu się z machinacjami teherańskimi 1943, o postawie Europy w latem 1920 nie wspominając. Nadal w mentalności obrońców „polskiej pamięci” pokutuje owo absurdalne hasełko, które nigdy ciałem się nie stało. Ile razy Pan Profesor musi wejść na te same grabie, aby to wreszcie zrozumieć?

Są, na szczęście, w benefisie Pana Profesora elementy zdroworozsądkowe. Sami musimy pisać swoją historię, rzecze p. Nowak. Tak jest! Tak to właśnie należy robić, a nie oglądać się na innych w oczekiwaniu na pochwały i zaszczyty za „walkę o waszą wolność” i zarozumiałe „moralne przewagi”. Wszyscy dbają o siebie, o swoje interesy? Zadbajmy i my, zamiast lamentować, że w niemieckim filmie fabularnym Armia Krajowa została przedstawiona na podobieństwo gangu upośledzonych knajaków. Jaki mamy wpływ na takie wykoślawianie historii? Możemy zabronić obywatelom obcego państwa kręcenia filmów? Raczej nie. A co sami zrobiliśmy? Czy powstał równie efektowny obraz o AK, który dobrze sprzedawałby się na świecie? Jest jakiś, oprócz całkowicie niezrozumiałego dla Zachodu „Kanału”, film poświęcony naszej armii podziemnej? Przy całym szacunku dla „Czasu honoru” – to nie jest produkcja, którą można podbić rynki zewnętrzne. Ma być kolorowo, efektownie, z dużymi scenami batalistycznymi i najwyższej jakości trikami komputerowymi, tak, aby przykuć uwagę zagranicznego widza i przemycić te treści, które kamufluje opakowanie. Poziom wyznacza (lub jest punktem odniesienia) głupkowaty, lecz perfekcyjnie efektowny „Szeregowiec Ryan”. I nie mówmy, proszę, że nie ma pieniędzy, że nas nie stać, że się nie da, bo zdaje się, że problemem nie są finanse, lecz dobry scenariusz. Przy czym przez „dobry” nie musimy rozumieć „zgodnego z faktami” – chcemy nakręcić fabularną reklamówkę, a nie dokument! Dlatego atak oddziału AK na niemiecki obóz koncentracyjny Auschwitz mógłby się spokojnie na taśmie filmowej wydarzyć… 

xiazeluka
O mnie xiazeluka

Demotfukracja to dwa wilki i owca głosujące menu na obiad. Wolność to uzbrojona po zęby owca kwestionująca wynik tego głosowania. /B. Franklin/ Kosovo je srpsko  39 hipokrytów się Mła boi (banuje): Hurrapatriota ignorant Cenzor tow. Żyszkiewicz Cenzuraobywatelska Mimoza Osiejuk Konkluzja - idiotka Szukająca Prawdy banami Jeremy F - pocieszny tchórz Kserokopiarka Wiesława Regularny debil Scholi - tchórz i kłamca Oldshatterhand - lubi tylko tych, którzy go podziwiają Troll Świrski Aerozolinti - hipokryta i tchórz Vitello - zarozumiały tchórz Stary Wiarus Free Your Mind Aleksander Ścios kokos26 El Ohido Siluro Nurni uśmiech losu Freeman Wyrus (rzekomo wolnościowiec) Publikacje "Gazety Polskiej" Joanna Mieszko-Wiórkiewicz grzechg maciekimaciek - kłamca Jeremiasz Paliwoda vel Zawiesia lem, pieniacz-emeryt Jerzy Korytko się jeży Peemka - kłamca i fałszerz towarzysz Krzysztof Ligęza kerimad64 Mała Mi - przemądrzałą gimbaza JohnKelly - rewers polonisty i logika Adamkuz - tchórz Maciej walczący z faktami Stary towarzysz Dyletant cartw Propagandzistaobywatelski

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka