Podszedłem do lektury Żałoby z maksimum dobrej woli, na jaką umiałem się zdobyć. Zdawałem sobie oczywiście sprawę, że wypowiedzi składające się na tę książkę mogą trochę odbiegać od moich myśli. Jest to zbiór publikowanych na witrynie „Krytyki Politycznej” relacji z dziesięciu pierwszych dni po katastrofie pod Smoleńskiem oraz komentarzy do wydarzeń związanych z żałobą narodową po śmierci prezydenta. Wśród autorów dominują osoby identyfikujące się ze środowiskiem nowej lewicy, choć zdarzają się też wyjątki. Zabierając się za lekturę miałem nadzieję, że moje osobiste poszukiwanie znaczenia Smoleńska może zostać wzbogacone o jakiś inny punkt widzenia. Wszak lewica i prawica są kategoriami wtórnymi wobec poszukiwania sensu, podstawowej potrzeby człowieka.
Szukając w Żałobie próby odpowiedzi na to podstawowe wyzwanie odnalazłem kapitulację i zastraszającą pustkę. W liczącej ponad 200 stron publikacji prawie żaden z autorów nie próbował nawet zmierzyć się z tym zagadnieniem. Żaden ze sztandarowych publicystów nowej lewicy nawet nie spróbował zaproponować interpretacji tego wydarzenia, która pozwalałby przekuć je w plan pozytywny. Przeważały natomiast trzy postawy.
Najczęstszą i najbardziej komentowaną w mediach reakcją nowej lewicy na Smoleńsk był frontalny atak na polskie społeczeństwo. Polakom, którzy w ocenie publicystów „KP” niewłaściwie odpowiedzieli na tę tragedię, oberwało się za wiele rzeczy. Cezary Michalski krytykuje nas za uleganie symbolom, które nie pozwalają dostrzec jednostek: „Szanuję ludzi, nie szanuję symbolu. Szanuję każdą ofiarę Katynia, wtedy i teraz, każdego człowieka, który tam zginął. Nie szanuję Katynia jako symbolu polityki historycznej, polityki śmierci. Polityki historycznej, znów nie jako zwyczajnego obowiązku pamiętania […] ale jako metody politycznej zbudowanej na fascynacji śmiercią, a na poziomie strategii i taktyki polegającej na szantażowaniu się wzajemnie, budowaniu hierarchii ofiar, czynieniu z odpowiednio wymodelowanej pamięci historycznej maczugi w polityce wewnętrznej i zagranicznej” (s. 15). W podobnym tonie Maciej Gdula odnotowuje, że „żałoby po katastrofie pod Smoleńskiem uzmysławiają, że śmierć jest podstawowym kodem, w jakim Polacy rozumieją swoją wspólnotę narodową. Wobec śmierci są blisko siebie, nawet jeśli nie mają do tego przekonania. Śmierć przeżywamy wspólnie, ale nie mamy kodów, które pozwoliłyby nam razem żyć. Niedługo wszyscy wrócą do indywidualnego organizowania sobie życia” (s. 45). Jeszcze mocniej brzmi wypowiedź Tomasza Piątka, który krytykuje nas za budowanie „emocjonalnej cierplarni”, prowadzącej do „nekrofilii i seksizmu”. Ich korzeniem jest „uświęcona głupota, automatyzm, ulga, z jaką wita się kolejną żałobę narodową. Bo żałoba pozwala na wskoczenie w koleiny starego romantycznego myślenia, w stare sarmackie buty, w wygodne i przytulnie przepocone archetypy kato-męczenno-plemiennego antymyślenia” (s. 50). Agata Bielik-Robson, pozostająca „poza kręgiem mrocznych wyziewów polskiego pseudomesjanizmu”, zaleca wobec tych reakcji ogólnonarodową psychoanalizę. Aktywność społeczną po 10 kwietnia nazywa „polskim triumfem Tanatosa: cudownym spełnieniem zbiorowego popędu śmierci. Śmierć Lecha Kaczyńskiego, prezydenta, który w wyjątkowo konsekwentny sposób realizował polską tanatopolitykę, opierając ją w całości na martyrologicznej pamięci, stała się magicznym symbolem, będącym w oczach jego wyznawców pełnym uwiarygodnieniem tej strategii” (s. 117). Manuela Gretkowska dostrzega z kolei w tych dniach „apogeum rozdwojenia Polaków, nie tylko zewnętrznego – na modernistów i konserwatystów, ale i wewnętrznego, dotykającego osobowości”. Symboliczne w tym względzie stały się dla Gretkowskiej rządy braci Kaczyńskich: „Interpretując jungowsko tę sytuację, można by powiedzieć, że reprezentowali oni fizyczny obraz tego rozdwojenia odczuwanego wewnętrznie przez Polaków. Bliźnięta są identyczne, tak jak każdy czuje się identyczny i niepowtarzalny z sobą samym. I jednocześnie rozdwojony na dwie postaci. Ja i nie-ja. Polak może skłócić się ze sobą samym, wypowiadać sprzeczne, nielogiczne poglądy, ale nie zachwieje to jego poczuciem tożsamości, a nawet megalomańskiej wyższości” (s. 135). Również Małgorzata Szumowska „patrząc na ten cyrk, który nazywamy w Polsce żałobą narodową”, ma jednoznaczne uczucia. „Żałoba, którą widzę w telewizji, relacje z polskich ulic to nie oswajanie śmierci. To zbiorowa histeria, akt wspólnotowy, którego Polacy potrzebują jak powietrza”. I dodaje: „boję się takiej żałoby. Boję się rozszlochanego narodu nad trumnami, oszalałych haseł «Polska Chrystusem Narodów» i ludzi w bejsbolówkach owiniętych biało-czerwoną flagą” (s. 138-139). Olgę Tokarczuk przeraża z kolei „jak bardzo tkwimy we władzy starego mitu. Tego samego, który potrafi nas zjednoczyć tylko przy ciałach ofiar, przy trumnach i na cmentarzach. Mitu, który w krwiożerczy i bezwzględny sposób każe ruszyć kolejnym pokoleniom do beznadziejnej walki i który celebrując pozycję ofiary, zaraża smakiem przegranej, zanim jeszcze zacznie się walka czy gra. Ten sposób myślenia potrzebuje ofiar – on właśnie karmi się krwią. Znowu zaczynamy przypominać plemię, które tańczy wokół starych totemów, ignoruje żywych, a jest w stanie docenić tylko martwych” (s. 168).
Dwie kolejne reakcje wywołane przez tragedię smoleńską, o wiele słabiej reprezentowane w książce, to wspomnienia ofiar oraz prowadzone na gorąco analizy wpływu katastrofy na kształt sceny politycznej. Kilka wypowiedzi w nurcie wspomnieniowym uderza szczególnym sentymentalizmem. Magdalena Środa – dla przykładu – nazywa Izabelę Jarugę-Nowacką osobą „piękną, zrobioną z innego materiału”, przypominającą „skałę” (s. 29). Kazimiera Szczuka przypomina z kolei „jak często Iza mówiła «kochanie, kochana, kocham was, kocham cię». «Ja też cię kocham» – brzmiała jedyna odpowiedź. Która z nas nie kochała Izy? […] Była naszą sister” (s. 65-66). W obszarze analiz politycznych dominowało, rzecz jasna, pytanie o szanse Jarosława Kaczyńskiego w nadchodzących wyborach prezydenckich i zaniepokojenie jego ewentualnym sukcesem (Bronisław Łagowski, Cezary Michalski, Kinga Dunin).
Autorzy ze środowiska „Krytyki Politycznej”, tak błyskotliwi w krytyce, okazali się absolutnie niezdolni do zaproponowania własnej interpretacji tego wydarzenia. Wobec rodzącego się nowego polskiego mitu (opinia Bronisława Świderskiego), który jest właśnie próbą nadania temu wydarzeniu sensu, ich jedyną reakcją była destrukcja. Nieumiejętność wyjścia poza krytykę jest moim zdaniem najważniejszym objawem bezradności i intelektualnej słabości tego środowiska. Wprost wyraziła to zresztą Joanna Erbel w jednym z artykułów Żałoby. Czytamy tam: „Odcinanie się od emocji obecnych na ulicy odbiera nam możliwość współodczuwania i rozumienia doświadczenia, które wykracza poza polityczne i naukowe kategorie. Bez instrukcji obsługi w postaci lewicowej teorii nie potrafimy włączać nowego doświadczenia, tracimy lewicową wrażliwość. I zamiast być zaczynem nowych schematów interpretacyjnych ta nasza wrażliwość jest przez nie umniejszana. Zamiast poszukać własnej formy zbiorowego doświadczenia, piętnujemy tłum sięgający do znanego mu repertuaru żałobnych gestów z braku alternatywnych form przeżywania, a samych siebie skazujemy na cynizm albo indywidualne formy zadumy” (s. 87). Te gorzkie słowa ważnej przedstawicielki działaczy „KP” dowodzą, że świadomość pustki mają też ludzie wewnątrz tego środowiska.
Dwie wypowiedzi pozytywnie wyróżniają się na tle innych. Małgorzata Kowalska widzi w reakcji na Smoleńsk bardzo rzadkie zatarcie klasycznych podziałów ideowych i politycznych, które prowadzi do odsłonięcia na moment eschatologicznej podstawy relacji międzyludzkich. To doświadczenie staje się zatem szansą na odnowienie więzi łączących członków naszego społeczeństwa. Z kolei według Sebastiana Dudy odpowiedzią na tragedię powinno być „sprzężenie chrześcijańskiej postsekularnej teologii z nową, lewicową myślą” (s. 196). To zbliżenie powinno umożliwić kształtowanie polskiego mesjanizmu w lewicowym duchu. Bardzo znamienne jest, że jedyne dwie wypowiedzi odbiegające od wściekłej krytyki polskiego społeczeństwa, próbujące być „zaczynem nowych schematów interpretacyjnych”, odwołują się do kategorii religijnych. Trudno zatem nie zgodzić się z inną autorką tego tomu, która zauważa, że „ludziom wierzącym łatwiej jest pokonać takie traumy, bo mają oparcie w swoim światopoglądzie, ale także w instytucji Kościoła, przyjętej obrzędowości” (s. 102). Żałoba jest świadectwem wielkiej bezradności wobec Smoleńska jednego z najważniejszych środowisk intelektualnych w Polsce.
Krzysztof Mazur
Sławomir Sierakowski, Agata Szczęśniak (red.), Żałoba, Seria publicystyczna, t. IV, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2010, 218 stron, miękka oprawa, cena 29, 90 zł
Tekst ukazał się w 21 tece Pressji. Do kupienia w emipkach i na allegro.
Wydawca Pressji
Strona Pressji
www.pressje.org.pl
Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura