Pressje Pressje
568
BLOG

Kleczka: Kościół święty, Kościół grzeszny

Pressje Pressje Kultura Obserwuj notkę 0

 

Znajdujemy się na progu nowego roku liturgicznego. Trwa Adwent. Lub może raczej „czas przedświąteczny”, skoro od jakiegoś czasuprzejawia się na swój charakterystyczny sposób.
W sklepach większe kolejki, z głośników płyną kolędy i popularne x-mas songs. Zaopatrujemy się w prezenty, dzieci zjadają niecierpliwie czekoladki z kalendarzy, które co ciekawe, coraz rzadziej odwołują się do wątków około świątecznych w rodzaju Mikołaja czy choinek. Zdobieniom nieco bliżej do motywów a'la Gwiezdne Wojny bądź Superman. W tym całym festynie znika powoli, zwłaszcza, że nie zebrało znacznego posłuchu, słowo pasterskie kardynała Dziwisza z niedzieli 28 listopada.[1]
            Z jednej strony niby taka specyfika listu, homilii in spe. Ktoś przyśnie, ktoś pomyśli o obiedzie, komuś nie przeczytają. Przyznam bez szczerze, że sam zwróciłem na niego uwagę dosyć przypadkowo, mianowicie dzięki komentarzowi umieszczonemu, a jakże, w serwisie „Gazety Wyborczej”.[2] Mimo znikomego oddźwięku sądzę jednak, że warto przyjrzeć mu się ponownie, nawet jeśli Adwent nieuchronnie ma się ku oczekiwanemu końcowi.
            List skupia się na dwóch przedmiotach. Pierwszym, właściwie rzecz biorąc pobocznym i wprowadzającym w główną tematykę, jest rozumienie Adwentu jako oczekiwania i czasu przemiany. Kardynał wskazuje na znaczenie przeprowadzenia indywidualnego rachunku sumienia przez wiernych. Rachunek to nie tylko rozliczenie czynów, ale przede wszystkim odnalezienie punktu zaczepienia, „skupienie uwagi na tym, co istotne”. Tak pojmowana samokrytyka z konieczności wprowadza nas w problem rozmytego fundamentu wiary współczesnego chrześcijanina.
            Tym samym Kardynał Dziwisz przechodzi do meritum słowa pasterskiego. Człowiek funduje swoją wiarę na chwiejnym gruncie, niejasnych przesłankach. Choć słowa te nie padają wprost, to bezpośrednio wynikają z ducha listu. Niejednokrotnie słyszymy zdania: „Wierzę w Chrystusa, a nie w Kościół”. To postawa krótkowzroczna. Operuje na połowicznym rozumieniu chrześcijaństwa, będącego wszakże złożeniem Pisma i Tradycji. „Nie mają racji [wierzący w Chrystusa, a nie w Kościół – przyp. aut.], bo nie ma Chrystusa bez Kościoła.”.
            Kardynał upatruje przyczyny dystansu wiernych wobec instytucji w skupieniu uwagi na słabościach i grzechach Kościoła. To niewątpliwie prawda. Kościół dla wielu z pewnością przestał być wiarygodnym depozytariuszem nauczania Chrystusowego, ciałem mistycznym. Czymś zupełnie powszechnym stała się krytyka Kościoła, będąca zarówno pomocnym oczyszczeniem, ale także, jak pisze Dziwisz „zniekształceniem prawdziwego obrazu wspólnoty”. Jednakże krytyka często abstrahuje od charakteru Tradycji, reprezentowanej przez instytucję. Chrystus powierzył misję tworzenia wspólnoty swoim uczniom, będącym, a jakże, ludźmi. Ludźmi słabymi i upadającymi. Piotrowi, który po trzykroć się wyrzekł. Pawłowi – oprawcy. Wspominanie ich następców uważam za zbyteczne.
            „Kościół Chrystusowy jest święty i grzeszny”. Być może powyższe zdanie brzmi banalnie (w pierwszej części analityczne), lecz Kardynał słusznie je rozjaśnia. Święci i grzeszni jesteśmy my sami, uczniowie, wierni. Święci bo „ponad ludzcy”, grzeszni – bo człowieczy. Święci swą misją, grzeszni oddalaniem od ideału. Wciąż i wciąż oscylujący między dwoma punktami skrajnymi, czy nawet dwoma światami. W samym sercu Kościoła znajduje się antynomia dwóch porządków skończoności i nieskończoności, heroicznych czynów i nikczemnych postępków. Bo serce Kościoła tworzą wierni. Takich wiernych Kościół potrzebuje.
            Padają cenne zdania o potrzebie „poczucia odpowiedzialności i konsekwentnego świadectwa wiary” w przypadku wiernych, ale także o „stałej przejrzystości, bezinteresowności i codziennej służbie” jako warunku wiarygodności Kościoła. To wszystko jest prawda, wyrażona w bardzo pięknym stylu, aktualna i potrzebna. Nie sposób z nią polemizować. Mimo wszystko czegoś brakuje. Śmiem twierdzić, że to element dużej wagi.
            Brakuje tych, którzy wierzą w Chrystusa, a w Kościół nie wierzą i rozwinięcia tej chwytliwej formuły. List pasterski, jakkolwiek ogromnie wartościowy, wycelował w stosunkowo wysoki poziom abstrakcji. Oczywiście sami wiemy dobrze, co Kardynał Dziwisz ma na myśli pisząc o „słabości Kościoła”, o „braku ewangelicznego ducha”. Ale czasem trzeba prosto i, niestety, samokrytycznie. Owszem, przyczyną wielu odejść bywa manifestująca się „słabość” czy „brak ducha”, ale za tymi pojęciami kryją się stosunkowo dobrze znane przypadki. Przyznam, że słysząc o Kościele pod ostrzałem rzadziej myślę o wspólnocie wiernych (chociaż, nie da się ukryć, takie głosy padają). Znacznie częściej mam przed oczyma samych księży, pełniących, lub też widzianych w roli, kościelnego autorytetu na dowolnym poziomie uczestnictwa we wspólnocie. Zaś kapłani, jako tacy, przedmiotem listu nie są. Kardynał pisze o „uczniach i następcach”, ale nie wprowadza jasnej dystynkcji między świeckimi i duchowieństwem. Takie podejście ma swoje niewątpliwe plusy, widzimy w nim silne świadectwo ducha posoborowego. Lecz odejścia, „wiara w Chrystusa, niewiara w Kościół”, istotowo wiążą się z perspektywą sprzed Vaticanum II. Polegają na odczuwanej różnicy kapłan-wierny, często podsycanej zarówno z jednej, jak i drugiej strony. Budzącej lęki i wykluczenia. Podnoszącej autorytet duchownego, ale wymagającej jednocześnie szczególnej odpowiedzialności (zdarza się, że ze względu na zrzucenie jej przez wiernych), dusz-pasterstwa. To niezwykle popularny obraz. Można się spierać czy słuszny, czy błędny. Sęk w tym, że w miarę powszechny.
            Mój niepokój sprowadza się do tego, że list w postaci, w jakiej się ukazał może zadziałać obosiecznie. Z jednej strony słowa Kardynała są ogromnie ważne, z drugiej zaś skierowane, jak gdyby, do katolików, już w Kościół wierzących, lecz wchodzących z nim w zapasy. Wierzący w Chrystusa mogą nie otrzymać odpowiedzi na nurtujące ich kwestie, a tym samym umocnić się ledwie za obrzeżami.
            Szkoda, bo to dobry i potrzebny list pasterski. Nawet jeśli napisany do połowy.
 
Karol Kleczka


[1]    Dziwisz S., Więź z Bogiem i Kościołem – Słowo pasterskie Metropolity Krakowskiego na Adwent 2010 roku,http://www.diecezja.pl/pl/dekrety/2133-wi-z-bogiem-i-kocioem-sowo-pasterskie-metropolity-krakowskiego-na-adwent-2010-roku [9 grudnia 2010 r.]
[2]    Skowrońska M., Kardynał Dziwisz: Nie ma Kościoła idealnego,http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,8731312,Kardynal_Dziwisz__Nie_ma_Kosciola_idealnego.html [9 grudnia 2010 r.]

 

Pressje
O mnie Pressje

Wydawca Pressji Strona Pressji www.pressje.org.pl Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura