Pressje Pressje
418
BLOG

Zabdyr-Jamróz: Mikołaj i Święta - Ikona czy logo?

Pressje Pressje Kultura Obserwuj notkę 0

Mikołaj i Święta: Ikona czy logo?

Zbliżają się Święta. Święta świąt, rzec by można. Tak jest przynajmniej dla każdego dziecka. Dla Chrześcijanina najważniejszym świętem jest rzecz jasna Wielkanoc. Dla Chrześcijan jest to czas radości z narodzin Zbawiciela; dzieci, a razem z nimi handlowcy, producenci reklam i wszelkiej maści sprzedawcy kochają święta z nieco innych powodów. I tu właśnie pojawia się dylemat, który zarysowuje się we współczesnej kulturze masowej. Dylemat ten przedstawia się czasem jako zderzenie dwóch personifikacji świątecznego ducha – personifikacji, które zdominowały wyobrażenia współczesnych na całym świecie, wypierając inne, bardziej tradycyjne. Św. Mikołaja z Miry – biskupa początku IV w, którego święto właściwie obchodzi się 6 grudnia – oraz Santa Claus-a jako rubasznego starca w czapce krasnala, zwanego czasem Dziadkiem Mrozem, Père Noël, Weihnachtsmann, itd. a czasem przybierającego postać gwiazdora, czy aniołka. Ten drugi dostarcza dzieciom prezenty pod choinkę (głównie grzecznym). Ten pierwszy za to jest szczodry nade wszystko dla potrzebujących.

Ciekawe są losy obu tych wizerunków. Kult biskupa Mikołaja z Miry jest bardzo stary i ściśle związany z dziejami kościoła katolickiego. Pochodzenia Santa Clausa upatruje się czasem w kampanii reklamowej firmy Coca-Cola z lat 30-tych XX wieku. W rzeczywistości jego wizerunek przybrał wtedy ostateczną formę, ewoluując już od niemal wieku. Tutaj kontekstem losów postaci jest anglosaski protestantyzm, którego większość odłamów (jako najbardziej dosłownych i – nomen atque omen – purytańskich wcieleń chrześcijaństwa) zaciekle walczył nie tylko z kultem świętych, ale i ze Świętami w ogóle (vide Cromwell), jako nieprzyzwoitej reminiscencji dawnych pogańskich kultów. W Anglii i Stanach Boże Narodzenie wyparte zostało zupełnie z religii instytucjonalnej oraz z życia publicznego do sfery świeckiej, jako święto na kształt karnawału – powracające zupełnie do swoich pogańskich tradycji. Dopiero w toku XIX wieku wróciło ono tamże do łask, stając się momentem remisji porządku przemysłowego kapitalizmu objawiającego się szczególnie dotkliwą deprecjacją rodziny, jako nie pełniącej już istotnej roli ekonomicznej. Symbolicznie dokonało się to w Dickensowskiej Opowieści Wigilijnej. W tym mniej więcej czasie (a dokładnie w 1863) powstaje wizerunek rubasznego staruszka rozdającego prezenty. Jego autorem jest Thomas Nast, „ojciec amerykańskiej satyry rysunkowej” (a przy okazji twórca symboli partii republikańskiej i demokratycznej – słonia i osła). Tak oto anglosaski Święty Mikołaj – otyły, lekko podchmielony (przypuszczalnie zamiast mleka zostawiało mu się na stoliku napitek znacznie bardziej rozgrzewający) – zamienił się z czasem w krasnala marki Coca-Cola, nakłaniającego do zakupu jeszcze bardziej szczodrych prezentów. Rozdający prezenty biednym świety-biskup skazany jest na porażkę w imaginacyjnej konkurencji z rubasznym starcem, którego gromkie „Ho-ho-ho!” poświadcza nastanie wesołej atmosfery zatopienia w cieple domowego ogniska, gdy jedynym, co istotne, są tylko jego promienie. Szczególnie, gdy Święta stają się właśnie zorientowane przede wszystkim na bliskich, a nie na obcych-potrzebujących. Wszystko to w post-przemysłowym świecie, w którym z założenia nie ma już biednych – są tylko wykluczeni (zapewne na własne życzenie). Santa Claus w popularnym mniemaniu nie tylko ucieleśnia komercjalizację świąt (a właściwie instrumentalizację dobroczynności), ale winiony jest i za odwracanie uwagi ludzi od samych Narodzin Chrystusa.

Przesilenie zimowe było świętem obchodzonym przez wiele kultur, od pradawnych czasów – jako moment zwycięstwa dnia nad nocą, światła nad ciemnością. Od zawsze był to czas porzucenia trosk codziennego życia i odwrócenia porządku społecznego – jakby azyl w czasie. W starożytnym Rzymie czas ten poświecony był wymierającym kultom Saturna, Apollona i Mitry, a później celebracji narodzin niezwyciężonego boga Słońca (Sol Invictus). Dopiero później święto to zagospodarowane została przez Chrześcijaństwo (w tym kontekście niektórzy zauważają, że sam Chrystus prawie na pewno nie urodził się grudniu). Dostrzegając pewne chronologiczne i funkcjonalne pierwszeństwo wymiaru świeckiego Świąt powinniśmy pamiętać, że zamiast konfrontować krasnoluda z biskupem, bardziej właściwym byłoby pogodzenie ich; pogodzenie wymiaru doczesnego, na wskroś materialistycznego (czas wolny od pracy, uczta, prezenty) i odzwierciedlającego społeczne potrzeby naszego czasu historycznego – z duchowym (celebracja narodzin Jezusa) na gruncie celebracji ciepła ogniska domowego, obdarowywania bliskich bezinteresowną dobrocią i przebaczeniem. Właściwym problemem nie jest to czy Święty powinien nosić czapkę z pomponem czy też infułę, ale to jak jesteśmy zdolni do wypełnienia rytuału głębią moralnej treści.

Michał Zabdyr-Jamróz

Pressje
O mnie Pressje

Wydawca Pressji Strona Pressji www.pressje.org.pl Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura